Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 lipca 2021 , Komentarze (8)

Wstaliśmy z mężem kilka minut po 6 rano i pojechaliśmy do Przesieki, aby przejść się Drogą pod Reglami w stronę Szklarskiej Poręby. Wzięłam ze sobą kije i tak szliśmy krok za krokiem, nie planowaliśmy ile km zrobimy, cisza, spokój, gdzieniegdzie jakaś osoba ... Tylko słychać bylo szum drzew, potoków i śpiew ptaków. Dobrze się szło, droga szeroka, łagodne wzniesienia. Czasem widać bo ludzi zbierających jagody czy grzyby, ja jak tylko weszłam do lasu znalazłam pięknego prawdziwka. Na ławce koło Trzech Jaworów chwilkę odpoczęłam i poszliśmy dalej. I tak szliśmy, aż zrobiliśmy 10 km. Wtedy powiedziałam czas wracać, bo fajnie się idzie, tylko, że jak przyjeżdżasz samochodem to raczej trzeba do niego wrócić 😁😁😁. Więc w drogę powrotną i tak na liczniku, jak wsiadałam do auta miałam prawie 21 km. W domu dziecko nie odpuściło i do basenu na godzinę. Już mi się nic nie chciał robić. Ale po obiadku pojechaliśmy na działkę, myślę, poplewię trochę wtedy odpocznę 🤔🤔. Jak po jakichś 30 minutach zaczęło padać, tak padało - z małymi przerwami- do dzisiejszego ranka. Teraz nie pada, ale jest mgła, wszystko wisi i tylko patrzeć kolejnych kropel, zwłaszcza, że prognoza pokazuje deszcz do wieczora. Także dzisiaj odpoczynek, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A jak Wam mija weekend? Może urlop? Pozdrawiam Ewa

16 lipca 2021 , Komentarze (4)

Jak ten czas szybko leci, ciekawe dokąd tak van... W środę wieczorem i w nocy deszcz, momentami ulewa, grzmiało i blyskalo. Mieliśmy w planach wyjście w góry lub chociaż kije na Drogę pod Reglami, ale mąż się obudził o 6 rano i dał spokój. Prognoza pokazywała, że o 11 będzie padać, ogólnie było zachmurzone niebo. Wobec tego poszliśmy na kije nasza stałą trasą i zrobiliśmy niecałe 7 km. Po śniadaniu wyszło słońce więc wskoczyłam na leżaczek, aby złapać trochę promieni słonecznych...a może wytopić tłuszcz🤔🤔🤔? Skonczyło się na tym, że razem z młodszym dziecięciem poszłam do basenu i przez godzinę dał mi taki wycisk, że myślałam, że nie będę miała siły z niego wyjść😁😁😁. Trochę się pokręcilam po domu, a jak się zachmurzyło posprzątałam sypialnię i umyłam okno. Potem szybki obiad, krótki odpoczynek i ... Pojechaliśmy na rowery, zrobiliśmy ponad 20 km, a jak wrócisz.y do domu zrobiłam jeszcze trening z evafitnes (troszkę ponad 60 minut). I wtedy padło słynne pytanie: a jutro co robimy? Pozdrawiam Ewa

14 lipca 2021 , Komentarze (10)

Środa obudziła nas pochmurną pogodą. Po upalnym wtorku, spałam 12 godzin, a to do mnie nie podobne. Śpię średnio po 7 godzin i to mi w zupełności wystarcza! A tu taka niespodzianka! Nie pamiętam, jak zasypiałam, nie słyszałam, jak chłopcy przychodzili do pokoju...Wstałam trochę oszołomiona, ale poszliśmy na kije i zrobiliśmy ponad 7 km. W drodze powrotnej złapał nas deszcz. I padało tak do 13, może 14... Żeby nie tracić czasu - bo przecież mój urlop ma być aktywny- zrobiłam trening z Evafitnes. Potem pojechaliśmy do galerii i kupiliśmy synowi (młodszemu) mężowi kilka koszulek, sobie kupiłam spodenki oraz spodnie z lejącego się materiału. I te spodnie to był strzał w dziesiątkę! Wyglądam w nich szczupło! Wzięłam rozmiar 42-44, a mąż mnie zapytał czy nie ma mniejszych... To ja tak z głupia do syna ,, przynieś mi mniejszy rozmiar" i leżały jak ulał! Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i po chwili odpoczynku razem z dzieckiem wskoczyłam do basenu. Półtorej godziny minęło nawet nie wiem kiedy. Ale żebym była dzisiaj spełniona 😁😁😁 pojechaliśmy jeszcze na krótką wycieczkę rowerową. 28 km i na dzisiaj już starczy tej aktywności. Przecież jutro te jest dzień. A teraz za oknem...pada, grzmi i błyska. Dobranoc. 

14 lipca 2021 , Komentarze (4)

We wtorek wstaliśmy rano i jedziemy w góry. Nie,nie żadne Himalaje czy Pireneje, ale nasze Karkonosze. Samochód zostaliśmy na parkingu za Zakrętem Śmierci ma Rozdrożu Izerskim i pomaszerowaliśmy lekko  w górę. Szło się dobrze i nawet za bardzo nie odczuwałam tego, że jakby nie było szłam w górę. Przeszliśmy jakieś 5 km i skierowaliśmy się.. nie, nie, nie najpierw zjedliśmy śniadanko, które przygotował mąż, ja zjadłam bułkę grahamkę z serem, kabanosa i ogórka. potem drogą szutrową doszliśmy  na Sine Skałki - widok z tego miejsca niesamowity! Potem skierowaliśmy się na Kopalnie  Stanisław. Wyrobisko tej nieczynnej kopalni robi wrażenie!!! Ogromny dół- wyrobisko!! Do tego miejsca spotkaliśmy może 10-12 osób więc było cicho i spokojnie. Potem skierowaliśmy się na Wysoki Kamień, stamtąd podziwialiśmy widoki na panoramę Karkonoszy. I byłoby super gdyby nie .. ludzie😁😁😁 bo bo ich całkiem sporo. Potem powrót do samochodu i do domu. Niby nie było ogromnej ilości km bo tylko 20, ale wiadomo góra- dół, góra-dół. Do tego ☀️☀️☀️☀️. Słońce, które grzało i to momentami ostro. Wróciliśmy do domu,  a mnie nie chciało się ani jeść ani pić. Pojechał potem tylko na działkę zawieść tatę do domu, a moje dziecko jak gdyby nic do basenu i wariowali jeszcze że 2 godziny. Mnie rozbolała głowa trochę że zmęczenia, trochę z głodu ( na tej jednej bułce), trochę że zmęczenia. I kilka minut po 20 spałam jak niemowlę po najlepszej kaszce... Obudziłam się we środę około godziny ósmej i wtedy zaczęłam trzeci dzień mojego urlopu. Pozdrawiam Ewa

13 lipca 2021 , Komentarze (8)

Witajcie w ten piękny wtorkowy poranek. Jak już wcześniej napisałam, rozpoczęłam urlop😁😁😁. Z niedzieli na poniedziałek padało, grzmiało, błyskało więc poniedziałkowy poranek przywitał mnie ciepłą, ale pochmurną pogodą. Kilka minut przed 8 obudziłam się i zobaczyłam, że mój mąż czytał książkę więc zapytałam dlaczego mnie nie obudził bo poszlibyśmy na kije? A on, że dopiero przestało padać, ale jak chce to możemy iść bo serwis pogodowy pokazuje, że nie będzie padać przez najbliższe 60 minut. No to szybko się ogarnęłam i poszliśmy. Dobrze się szło, choć miejscami było bardzo mokro. Jak wracaliśmy zapytałam męża no i jak ta twoja pogoda... miało padać? A on patrzy na telefon i mówi, że nadal pokazuje, że przez najbliższe 60 minut ma nie padać! Wrócimy do domu, zjedliśmy śniadanie i mówię, że skoro ma godzinę nie padać to może pojedziemy na rowery? Ok słyszę i nawet się nie obróciłam, jak mój mąż szykuje sprzęt. Młodsze dziecię z nami wybrało się na wycieczkę i kierunek Parła Zachodu. Droga przez las, cisza, spokój, ćwierkanie ptaków... Poezja. W drodze powrotnej mówi, że deszcz się przesunął o 3 godziny.. to może pojedziemy do Cieplic? Pewnie! Zjedliśmy lody i mówię to może byśmy podjechali na to nowe osiedle zobaczyć, które budują? A potem przez jedną wioskę , drugą itp, itp. Tylko wiecie, u mnie nie ma po równym tylko góra- dół, góra- dół... Po jakimś czasie czuje, że bolą mnie kolana, ale spoko. Ale jak zobaczyłam górę, która była dla mnie ja Mont Everest to już podniosło mi się ciśnienie! Mówię, że za chwilę jazda rowerem nie będzie sprawiać mi przyjemności! Jeszcze chwila i głowa mojego męża spadnie z karku! Jakoś ja pokonałam: trochę rowerem, trochę pieszo i ukazała mi się drogą...prosta, płaska, wywołująca uśmiech na twarzy! Głowa męża uratowana! I tak sobie jechaliśmy, aż dojechaliśmy do domu. Patrzę, a tam 40 km! No dobra myślę, Ewa przystopuj, to pierwszy dzień urlopu. Zrobiłam szybki obiad, dziecię w basenie razem z moim bratem, my siedzimy na tarasie i pytam męża czy bardzo zmęczony? A on, że nie i jak chcę gdzieś iść to spoko, możemy iść. To ja tak spontanicznie, no to może na kije? I tak zrobiliśmy prawie 10 km. Wieczorem czułam zmęczenie, ale takie dobre, zdrowe! A przecież to b pierwszy dzień urlopu, a we wtorek miał być wypad w góry... Ale czy był?

pozdrawiam Ewa i do jutra!

12 lipca 2021 , Komentarze (22)

Nie w piątek, bo wtedy rozpoczęłam weekend, a dzisiaj urlop, długo wyczekiwany, taki na który zasłużyłam i taki który mi się po prostu nalezy. Urlop, który ma być aktywny, wyluzowany i bez żadnej spiny, że coś muszę. Owszech mam plan/listę co chce zrobić, dokąd pójść, ale żadnego przymusu. No to zaczynam!!! Będę zdawać relację, nawet jak nikt tego nie przeczyta, to kiedyś sobie przeczytaj o tym sama😁😁😁😁. Życzę Wam dobrego tygodnia. 

10 lipca 2021 , Komentarze (9)

Bo sama już nie wiem😁😁😁😁. Tak się na niebo cieszyłam, choć jak czekamy to się dłuży, a jak przychodzi to ani się nie obejrzymy jak już koniec😥😥😥. Ponieważ nigdzie nie wyjeżdżamy, trzeba zorganizować go na miejscu, aby nie przesiedzieć tylko w domu. U mnie nie ma upałów, jest cieo, wczoraj lało, teraz jest ładnie więc jadę na działkę. Sama. Mąż z młodszym dzieciom pojechii do Szprotawy, ja nie chciałam,nie naeliej się wczoraj czułam, żeby nie napisać, że źle. W czwartek miałam druga dawkę szczepionki i w wczoraj bardzo bolała mnie głowa, mulilo mnie, nie mogłam pić i jeść bo zbierało mi się na wymioty. Nawet jak wracaliśmy z zakupów do domu to myślałam, że nie pojadę, a to zaledwie 5-7 minut jazdy. Także dzisiaj lajtowy dzien- a przynajmniej taki w planach, a jak będzie zobaczymy. Super dnia Wam życzę. Ewa

7 lipca 2021 , Komentarze (14)

Witajcie, te dwa dni tego tygodnia miny tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. W poniedziałek wyniki matur - stres był ogromny. Od tygodnia znowu w internecie pojawiały się komentarze, co do wyników, wypowiadali się dyrektorzy szkół o niestety słabej zdawalnosci... Mój syn zdał angielski na maxa, polski i matematyki w granicach 60%, przedmioty dodatkowe (rozszerzenia) trochę słabiej. Już złożył dokumenty na uczelnię i teraz znowu stres czy się dostał. Kilka osób w naszym otoczeniu niestety mają poprawki w sierpniu  lub dopiero przyszlym roku... W poniedziałek nie bylo żadnej aktywności fizycznej tylko taka zwykła krzątanina domowa, ale woda na plus i micha też. Wczoraj było bardzo gorąco, po pracy pojechaliśmy na działkę; mąż skosił trawę, a ja przerwałam troszkę buraczków i popikowakam w inne miejsca, a trochę wzięłam do domu także dzisiaj będzie botwinka - dla mnie, mąż też zje ale bardziej aby mi nie było przykro, że nikt tego nie chce niż z powodu, że on ją lubi. Przyjechaliśmy z działki po 19, ja szybko zrobiłam trening, on zanim podlał kawiatu na tarasie, ogarnął dookoła domu już była 21. Dzisiaj czuje zmęczenie. Boli mnie kręgosłup, trochę pobolewa głowa, ale dam radę. Przecież jestem superwomen 🤣🤣🤣🤣🤣. Pozdrawiam i życzę dobrego dnia.

5 lipca 2021 , Komentarze (13)

Minął tak szybko, że nawet się nie obejrzałam kiedy. W piątek pracowalam do późna, a wiedząc o tym, trening zrobiłam rano. Wstałam wcześniej, chłopcy spali, mąż w pracy więc mogłam sobie poćwiczyć. Cały dzień byłam spokojna; może to widmo tych dwóch wolnych dni? A może to, że za tydzień mam urlop? Tylko, że na urlop się czeka, czeka, czeka, a on tak s,było mija😭😭😭... Położyłam się w piątek około północy i się zaczęło, z boku na bok, nie mogłam zasnąć. O 2 patrzyłam na zegarek, a potem już około 7 obudził mnie mąż, bo tak zazwyczaj w sobotę jedziemy na zakuoy. Potem powiedział, że nie miał sumienia budzić mnie o 6 na kije 😁😁😁. Po zakupach śniadanie i chwilkę po 10 pojechaliśmy na działkę. Miałam do wsadzenia ponad 100 astrów, także nadziubalam się co nie miara. Potem jeszcze troszkę przepikowalam buraczki i już było po 14. Zaczęliśmy zbierać się do domu. Najpierw zawieźliśmy tatę, potem już do swojego domu. Mąż zrobił grilla, a mnie oczy same się zamykały. Odpoczeliśmy jakąś godzinkę i na rower- niecałe dwie godziny. Myślałam, że padnę że zmęczenia! Oko 23 asnęłam jak niemowlę, a w niedzie rano przed 7 mąż mnie budzi i mówi ,,to co idziemy na kije". No to poszliśmy, ale zrobismynie w 8 km. Potem śniadanie jajecznica z kurkami - brat mi przywiózł takie świeżukie. Pychota! I nawet nie wiem kiedy się zdrzemnąłam. Potem zrobiłam obiad i zanim tata przyjechal zrobiłam  50 minut treningu. A jak pojechal pojechaliśmy na rowery. Także weekend był aktywny. A teraz czekamy na wyniki matur. Mają być za 45 minut. Chyba mam stresa. A Wam jak minął weekend?

p.s. Naturalna w ciągu weekendy widziałam 3 motyle😁😁😁. 

pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia Ewa

2 lipca 2021 , Komentarze (8)

Z przytupem rozpoczęłam lipiec, wstałam pełna energii, bo za oknem świeciło piękne słońce i nawet późniejszy deszcz nie popsuł mi humoru. Wypiłam 1,5 litra wody brawo ja! Na śniadanie zjadłam bułkę jaglaną z piersią z kurczaka i rzodkiewką, na obiad jednego naleśnika z serem, potem znowu bułka z polędwicą drobiową i ogromną miskę zielonej sałaty z ogórkiem, pomidorem i serem fetą. Wiem, że mało, ale wczoraj miałam totalnie wypełniony dzień i zanim się nie spostrzegłam już był wieczór. Fakt, też był nerw bo wróciła do pracy ,,stara" kierowniczka po urlopie wychowawczym, a niestety ostatnie spotkanie z zespołem to był jeden wielki armagedon. Zrobiłam treningi i w sumie spaliłam ponad 1000 kcal. Dzisiaj drugi dzień zmian. Za kilka dni rozpoczynam urlop, nigdzie nie wyjeżdżamy, trochę mi smutno bo uwielbiam morze, lubię ten wiatr we włosach, piasek pod stopami czy morskie słońce. Ale kiedyś jeszcze wszystko się ułoży i będę śmigać niczym rusałka 😁😁😁.  Na razie czekamy na wyniki matur, a mąż wczoraj zapytał to kiedy idziemy na kije Ścieżką pod Reglami? Uwielbiam ją! 

życze WAm słońca, bo u mnie pochmurno i tylko patrzeć jak będzie padał deszcz.

Ewa

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.