Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po prostu taka sobie JA :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6581
Komentarzy: 117
Założony: 1 listopada 2018
Ostatni wpis: 11 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Katrain

kobieta, 36 lat, Zielona Góra

167 cm, 71.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Troszkę mnie tu nie było. Niestety. Ale w życiu nie każdego człowieka przychodzi taki moment, że ma migrenę. I ja ją miałam. Cały, calusieńki tydzień. A i dziś jeszcze nie czuję się idealnie. A jak to przy migrenie bywa - chce się wszystkiego, czego nie powinno. Były więc czekolady, pralinki, burgery i pizze. Na bogato. Niestety do słodkiego ciągnie wtedy jak nigdy, a do tłustego ciągnie z braku chęci do gotowania.

Padłam, ale powstałam. Dziś mój trzeci dzień z dietą Vitalii. I jeden trening na siłowni za mną. Wieczorem idę znów :) 

Mam nadzieję, że wy trzymałyście się lepiej niż ja ;)

23 listopada 2018 , Komentarze (5)

Rzadko się denerwuję. Bardzo rzadko. Ale dziś rzeczywiście mam jakiś Black Friday. Już z samego rana samochód postanowił mi zepsuć humor. Do tego dochodzą początki przeziębienia i brak sił na cokolwiek. Efekt? Miska, co ja gadam, micha! suchej granoli pokonana niewiadomo kiedy. I to w dniu, w którym postanowiłam liczyć kalorie. Piękny początek. 

Pomyślałam, że jak wypluję tę żółć z siebie, to będzie mi łatwiej wrócić. Nie od jutra. Od teraz. Obiad i kolacja będą już zgodnie z planem. Obiecuję :)

21 listopada 2018 , Komentarze (7)

Chwalę się, bo jest czym. 

Wczoraj, po miesiącach zwlekania, poszłam na siłownię i spędziłam tam niemal 2 h:) Było bieganie, był porządny trening, a dziś są porządne zakwasy.

W końcu!

via GIPHY

20 listopada 2018 , Komentarze (8)

Moja waga najprawdopodobniej w coś sobie ze mną pogrywa i od kilku dni odbija piłeczkę w przedziale 0,5 kg. Czyli co sobie schudnę, to sobie przytyję. Cieszy mnie jednak to, że... przestałam się tym już przejmować.

Na "diecie" jestem od 1 listopada i póki co dzielnie wywiązuje się z postawionych zadań:

- nie podjadam

- nie jem słodyczy (poza lodowym epizodem po wyrwaniu zęba, ale to była wyższa konieczność)

- żrem posiłki o połowę mniejsze, a nawet ponad połowę,

- żrem zdrowiej,

-sama gotuję,

-piję wodę.

I nie chcę tego zmieniać. Nawet jeżeli waga miałaby stanąć na tej cholernej 70 to nie zamierzam zacząć się głodzić. Jest jak jest. Cieszę się, że moje nawyki żywieniowe zaczęły się zmieniać, a ja nie miałam od tego czasu napadu, w czasie którego zachowywałabym się jak chomik szykujący się na wojnę.

via GIPHY

Za największy sukces ostatnich tygodniu uważam natomiast fakt, że... zrobiłam sobie sałatkę. I to dwa dni pod rząd. W dodatku miałam na nią cholerną ochotę i zjadłam bez grzebania widelcem w celu poszukiwaniu kawałka sera. Wiem, to może wydawać się niewiele, ale ja przez całe życie unikałam sałatek jak ognia. Zawsze byłam przekonana, że zimne, surowe warzywa nie są dla mnie. Zdecydowanie bliżej mi do mięsa. Ewentualnie do buraczków smażonych na maśle ;p

Ćwiczenia póki co leżą i kwiczą, ale pokwiczą tylko do dzisiejszego wieczora, ponieważ umówiłam się na wypad do siłowni. I czuję, że idę we właściwie miejsce ;)

To tyle na dziś :) Trzymajcie się dzielnie!

16 listopada 2018 , Komentarze (10)

Wracam do Was po chwilowej przerwie. Na szczęście nie po przerwie od diety :) Trzymam się dzielnie mimo chwilowego kryzysu, ale  ćwiczenia nadal kuleją. No nic. Może się w końcu uda.

Waga delikatnie poszła mi w górę. Ale tego się spodziewałam. W końcu po wyrwaniu zęba żyłam o samej wodzie i lodach ;p Idę teraz sprawdzić, co u Was się dzieje :) Mam nadzieję, że wszystko ok.

14 listopada 2018 , Komentarze (8)

Miały być ćwiczenia a wyszło jak wyszło. Wróciłam do domu przed 21 i padłam. W dodatku cały dzień chodziłam jakaś zła, głodna i z chęcią na słodkie oraz pieczywo. Ostatecznie zdecydowałam się na szklankę kakao słodzone syropem z agawy i kawałek chleba. Wiem, że to niewiele ale jednak. Teraz przynajmniej mam świadomość, że cały czas trzeba miec się na baczności. 

13 listopada 2018 , Komentarze (8)

Witajcie

niby mamy wtorek, a jednak tak jakby poniedziałek, prawda?

Doszłam ze sobą w między czasie do porozumienia dotyczącego ważenia i wpadłam na to, by robić to dwa razy w tygodniu - przed weekendem i po. Zatem dziś była aktualizacja paska. Aktualizacja udana, ponieważ przesunął się w dół o 0,5 kg. A w weekend z dietą wcale nie było perfekcyjnie.

Zaliczyłam dwa obiady rodzinne, a to oznacza kopytka, gulasz, karkówkę, mielone i smażone buraczki. Jadłam wszystko, ale w zdecydowanie mniejszych porcjach. I tak zamiast 15 kluch były tylko 4 :)

Podjadania i słodyczy brak - a to najważniejsze.

via GIPHY

Dziś zamierzam wdrożyć nieco ruchu. Koniec  z wymówkami pt. nie mam czasu. Mój telefon uświadomił mi bowiem, że czas ten przecieka mi przez palce. Dosłownie.

Po ostatniej aktualizacji systemu zaczął mi pokazywać ile czasu na nim spędzam. W sobotę wyszło łącznie aż 2 h (najwięcej z tego, bo aż 31 minut na Vitalii). A zawsze wydawało mi się, że nie jestem osobą chodzącą z nosem wetkniętym w telefon.

Chyba zacznę od ćwiczeń w domu, choć Multisport zaraz zacznie krzyczeć z mojego portfela;p Nie mam jeszcze pomysłu z kim ćwiczyć i co ćwiczyć, ale może przez dzień się narodzi. 

Może macie jakieś ciekawe propozycje w tym temacie?

Pozdrawiam i niezmiennie trzymam za Was kciuki.

9 listopada 2018 , Komentarze (10)

Jutro jest mój ulubiony dzień tygodnia. I to nie ze względu na wolne, a na fakt, że w każdy sobotni poranek jeżdżę na rynek. Może to głupie, ale uwielbiam wybierać warzywa, porozmawiać z paniami w mięsnym, czy spróbować świeżego chleba w piekarni. Uwielbiam patrzeć na moją lodówkę wypełnioną kolorami a nie śmieciowym jedzeniem. No właśnie, ale co zrobić by podczas zakupów nie wybierać produktów, których później będzie się żałować?

Mój patent jest prosty.

Koszyk.

Uroczy koszyk, który pięknie wyglada wypełniony pomidorami, pietruszką i winogronem. Do niego po prostu nie wypada wrzucać chipsów czy batonów :) W dodatku idąc z takim koszykiem czujemy się zupełnie inaczej niż z marketowymi reklamówkami. To tak jakby zrzucić dres i nałożyć na siebie obcisła suknie. Sprobujcie :)

A jak u mnie?

Dziś mija tydzień od kiedy jestem z Wami. Przez ten czas zrzuciłam 2,2 kg i to bez głodówki i ćwiczeń. Daniami z dzisiaj chwalić się nie będę, bo i nie ma czym. Jestem chwilowo na diecie papkowo-lodowej. I szczerze nie mogę już na nią patrzeć.

Miłego weekendu bez pokus Wam życzę!

8 listopada 2018 , Komentarze (6)

Mam takie zalecenie od lekarza: nie przemęczać się i jeść lody. W sam raz na dietę prawda?

Drugą część już spełniam, pierwsza - no, cóż... nieprzemęczanie jest okropnie męczące. Chciałam sobie więc ten czas umilić z Legimi. I tutaj mam pytanie, a równocześnie prośbę do Was: możecie polecić jakieś książki?

Szukam czegoś "lekkiego", ale nie banalnego. Z chęcią przytulę historie trudnych miłości z dramatem w tle. Coś na wzór serialu "Affair" - czekam na ostani sezon i muszę sobie tą lukę czymś wypełnić :) Z góry dzięki za wszelkie

via GIPHY

7 listopada 2018 , Komentarze (5)

Jest późno. Wróciłam z kina. Film był nudny ;p Trudno.

Jedyne o czym marzę to sen. Więc na szybko wrzucam menu z dzisiaj. 

Śniadanie: jajecznica z dwóch jaj na ciemnym pieczywie

II śniadanie: trzy placki z wczorajszej kolacji

Obiad: makaron ze szpinakiem również powtórka z wczoraj

Kolacja: placki gryczane z twarogiem i szczypiorkiem.

Jakoś więc się trzymam i mam nadzieję, że Wy też :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.