Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Choruje na anoreksje, bulimię i kompulsy od prawdopodobnie 12 roku życia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38798
Komentarzy: 217
Założony: 17 czerwca 2018
Ostatni wpis: 20 maja 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PigulaOla

kobieta, 24 lat,

161 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

1 września 2018 , Skomentuj

Oczywiście w czwartek byłam na treningu. Oczywiście te 2 dni spędziłam z chłopakiem, bo jakby nie inaczej. Byłam też odebrać świadectwo potwierdzające kwalifikacje w zawodzie. Tak, zdałam egzaminy zawodowe. Najzabawniejsze jest to, że w ogóle sie nie uczyłam, a z teorii miałam 97%, a z praktyki 75% (idealnie się zmieściłam). Jak to mawiają głupi ma zawsze szczęście :D

Dzień 48: 

W nocy: 2 jabłka, 3 domowe parówki, kromka chleba z masłem 

Śniadanie 1: 5 grzanek z hummusem i sałatka z 3 pomidorów, jarmużu, oleju z pestek dyni, 2 duże kalarepy 

Śniadanie 2: 2 kawałki ciasta z rabarbaru posmarowane masłem orzechowym, surowy pomarańczowy baton z biedronki i kiść winogron

Lunch: 2 saszetki kaszy jaglanej, mleko, 2 łyżki chia, 2 łyżki siemienia, łyżka cynamonu, 3 banany, wiórki kokosowe, kilka kostek gorzkiej czekolady  

Obiad: 7 kotletów jajecznych z dynią, miseczka ok.600ml pogniecionych ziemniaków z kalafiorem i 2 ogórki kiszone 

Po treningowy: Znowu dostałam baton proteinowy 

Kolacja:2 saszetki brązowego ryżu, marchewka z groszkiem, 2 puszki tuńczyka 

Dzień 49:

W nocy: baton dobra kaloria, jabłko, kawałek ciasta z rabarbarem tym razem bez masła xD

Śniadanie 1: Miseczka ok.600ml zupy krem z cukinii, 4 grzanki z hummusem

Śniadanie 2: 50g paluszków armantusowych z masłem orzechowym, budyń waniliowy, 11 brzoskwini

Lunch: Makrela wędzona, 2 pomidory, saszetka białej kaszy gryczanej 

Obiad: 2 miseczki ok.600ml frytków z batatów w przyprawach i dużo kotlecików z indyka oraz kurczaka w jakiś tam nasionach i płatkach 

Podwieczorek:  7 gofrów z domowym dżemem śliwkowym i twarogiem 

Kolacja: 2 saszetki kaszy gryczanej białej, 800g warzyw pieczonych oczywiście i 2 kabanosy 

Chciałabym już mieć to wszystko za sobą. Chciałabym przestać być zaburzona. Chciałabym przez cały dzień nie mieć chorych myśli. Niestety jeszcze długa droga prze de mną, ale jestem bliżej końca niż początku. 

29 sierpnia 2018 , Skomentuj

W wpisie "dzień 46" zrobiłam błąd w planie treningowym. W sensie dni pomyliłam,bo w tym tygodniu zaczynałam od wtorku, a później się zobaczy. No, więc zgodnie z planem dzisiaj treningu nie było. Nie spędziłam nawet jakoś ambitnie dzisiejszego dnia. Późnym popołudniem spotkałam się z chłopakiem na spacer, a tak to czyste lenistwo w domu.

Nie mam pojęcia co mi się stało, ale dzisiaj w nocy obudziłam się z wielkim głodem i zjadłam: baton dobra kaloria, kilka kostek gorzkiej czekolady, 3 kromki chleba z masłem i szynką, 2 marchewki :o 

Śniadanie 1: 4 grzanki z hummusem, 3 jaja na miękko 

Śniadanie 2:  sałatka (mieszanka sałat, awokado, pomidory koktajlowe, oliwa z oliwek, łyżka pestów dyni, łyżka siemienia, kukurydza)

Lunch: 10 placuszków twarogowo-cynamonowych z jabłkiem

Obiad: miseczka ok.600ml pogniecionych ziemniaków, sos pomidorowy, 6 gołąbków (kapusta, mięso mielone,ryż), starty burak

Podwieczorek: 3 babeczki z batatów, szklanka malin, 5 śliwek, 5 brzoskwiń, 2 garście migdałów, zwykły budyń waniliowy bez cukru w miseczce ok.600ml

Kolacja:  2 saszetki brązowego ryżu, puszka tuńczyka i warzywa mi zeżarli, więc bez  Za to zrobiłam se herbatkę ziołową 

29 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Jest już ok. Przeszło mi. Miałam po prostu słabszy dzień. Byłam u psycho. Jakoś ta wizyta poszła, ale nadal mam te same obawy w głowie. Boję się, że to nigdy się nie zmieni i już zawsze będę chora. Nawet nie wiecie jak chciałabym wyzdrowieć i zaakceptować samą siebie, ale nie potrafię. Niestety jeszcze długa droga przede mną. Nie da się wyjść w kilka miesięcy z choroby, w której się siedzi 6 lat. Potrzeba wiele czasu i cierpliwości. Muszę walczyć do końca i ani na sekundę nie odpuszczać. Nie ma, że boli ! 

Musze się też pochwalić tym, że wykupiłam sobie plan treningowy u miejscowego trenera personalnego. Już nie ćwicze FBW, tylko z podziałem na góra dół 4 treningi tygodniowo. Pierwszy tydzień mam z trenerem personalnym zajęcia  <w poniedziałek (góra), środę (dół), piątek (góra) i niedzielę (dół) > po to żeby nauczyć się poprawnej techniki i dobrać odpowiedni ciężar. W drugim tygodniu będę już prawdopodobnie sama ćwiczyła ten sam plan, ale to już zależy od tego jak mi pójdzie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Jadłospis

Śniadanie: 5 grzanek, serek wiejski, kiełki soczewicy i 2 ogórki gruntowe

Śniadanie 2: Budyń jaglany (2 saszetki kaszy jaglanej, mleko na oko, 2 rządki gorzkiej czekolady, wiórki kokosowe na oko, 3 banany, szklanka borówek, szklanka orzeszków ziemnych, garść daktyli)

Obiad:miseczka ok.600ml zapiekanki z ziemniaków, sera, śmietany, brokółów, przypraw, kurczaka

Po treningowy: Napój białkowy i dostałam w nagrodę baton proteinowy ^^

Podwieczorek: 6 małych rogalików z dżemem śliwkowym i 4 małe z musem jabłkowym

Kolacja: 2 saszetki brązowego ryżu, warzywa (papryka czerwona i żółta, cukinia, kukurydza, marchew, groszek) i kilka kawałków pieczonego morszczuka w przyprawach 

27 sierpnia 2018 , Komentarze (1)

Dzisiejszy dzień z pewnością nie był moim dniem. Dawno nie miałam aż tak beznadziejnego dnia. Nie chcę się użalać nad sobą już bardziej, więc macie jadłospis z dzisiaj:

Śniadanie: 5 grzanek z hummusem, 3 pomidory w śmietanie i trochę słonecznika

Śniadanie 2: Ten sam budyń jaglany co wczoraj 

Lunch: 50g pałeczków armantusowych, kilka garści żurawiny, jakiś koktajl chia mama mi zrobiła 

Obiad: Kilka kwałków dorsza pieczonego w piekarniku, 2 saszetki kaszy gryczanej, 400g warzyw na patelnię 

Podwieczorek: Paczka pieczywa chrupkiego z masłem orzechowym 

Kolacja: puszka tuńczyka, 2 saszetki brązowego ryżu, trochę warzyw (cukinia, papryka, kukurydza)

26 sierpnia 2018 , Komentarze (9)

Dzisiaj cały dzień spędziłam w domu z rodzicami i siostrą.  Prócz rana, bo rutynowo byłam na siłowni, ale resztę czasu spędziłam w domu. Nawet ciasto upiekłam i wspólnie rodzinnie zrobiliśmy pizze. Fajnie tak ugotować coś od czasu do czasu całą rodzinką. 

Oczywiscie wszystko jest w zdrowej wersji, bez laktozy i bez glutenu. Dawno nie wspominałam xD 

Śniadanie: Jajecznica z 4 jaj na maśle klarowanym, szczypiorek, kilka plastrów szynki, 2 pomidory, awokado i 4 kroki chleba 

Śniadanie 2 (po treningowy): baton dobra kaloria i  szejk proteinowy truskawkowy

Lunch: Budyń jaglany na wypasie   2 banany, saszetka kaszy jaglanej, mleko na oko, 3 łyżki masła orzechowego, kilka kostek prawdziwej gorzkiej czekolady, cynamon na oko, 7 daktyli, wiórki kokosowe na oko  i jeszcze kilka orzechów xD Ogólnie SZTOSS. POLECAM. Musicie koniecznie spróbować :) 

Obiad: miseczka ok.600ml rosołu. 2 drobiowe rolady i 2 wołowe rolady (w każdej w środku były suszone pomidory, cammembert, przyprawy i bazylia w listkach), miseczka ok.600ml ziemniaków pogniecionych gotowanych i pół miseczki ok.600ml kapusty kiszonej z ogórkami kiszonymi

Podwieczorek: 3 kawałki sernika z owoców leśnych 

Kolacja: Zaraz będzie pizza domowej roboty z szynką, pieczarkami, brokułem, kukurydzą, żółtym serem i sosem pomidorowym. Taka wielkości tej guseppe. 

26 sierpnia 2018 , Komentarze (1)

Zainspirowana komentarzami pod wczorajszym wpisem uznałam, że zrobię małe podsumowanie mojego postępu walki z chorobą od pierwszego dnia założenia tutaj pamiętnika i ogólnie konta czyli 17.06.2018r. 

Zacznę od wagi co jest najbardziej skomplikowane z tego wszystkiego. Czemu może się domyślacie jeśli jesteście stałymi czytelnikami, a jeśli nie jesteście to już tłumaczę. Zakładając tutaj konto ważyłam 42,1kg przy 161cm wzrostu. 5 lipca 2018r. dopadła mnie ciężka grypa przez którą po kilku dniach trafiłam do szpital. Przez ten czas sporo schudłam. Waga pokazała znowu 3 z przodu.  17 lipca 2018r. wyszłam z szpitala z wagą 41,2kg. 24 sierpnia 2018r. waga pokazała 44kg. Moja najwyższa waga jaką miałam do tej pory. Muszę jeszcze przytyć 4kg żeby waga była prawidłowa. W tedy na pewno umieszczę zdjęcia porównawcze. Gdybym wstawiła teraz z aktualną wagą to nie było by później takiego wow. 

Następną sprawą jest postrzeganie własnego ciała w lustrze. Jak waga, która idzie do góry mnie nawet satysfakcjonuje, tak lustro to mój największy wróg. Mam wielkie wahania nastroju jeśli chodzi o swoje odbicie w lustrze. W ciągu dnia mogę aktualnie widzieć chudzielca, a za 2 min grubasa i tak w kółko. Już trochę oduczyłam się co 5min sprawdzać jak wyglądam, ale jeszcze dosyć często się na tym przyłapuje. Staram się oglądać swoje odbicie w lustrze naczczo po porannej toalecie, bo w tedy jest najprawdziwsze, ale ostatecznie nie kończy się na porannym podziwianiu. Z drugiej strony to i tak dla mojej huśtawki (gruba, chuda) nie robi różnicy :P  Mam w dodatku problem z pogodzeniem się z tym, że jedzenie musi się gdzieś zmieścić, ale podobno wiele zdrowych osób też tak ma.  Mimo wszystko bardziej staram się patrzeć na mięśnie niż fat, bo już faktycznie zaczynam przybierać na masie mięśniowej. Nawet jakiś facet z siłowni to zauważył.  Tylko żeby to nie poszło w skrajność, że będę umięśniona niczym Big Majk, a będę widziała 0 mięśni :D . To też choroba xD

Miesiączki nadal nie mam, ale za niedługo idę do ginekologa i mam nadzieję, że wkrótce ją dostanę. Nie wiem jak wyglądają wyniki podstawowych badań i jeszcze dodatkowych na witaminy itd... Zrobię je dopiero jak będę miała te 48kg lub szybciej jak faktycznie trzeba będzie je zrobić szybciej. 

Za to samopoczucie się poprawiło. W ciągu dnia mam więcej siły żeby normalnie funkcjonować i żeby żyć. Nie chodze aż tak bardzo rozdrażniona i poirytowana jak kiedyś. Czuję się co raz częściej szczęśliwa.  Nie mam efektu przejedzenia po każdym posiłku. Za to ostatnio nasiliło mi się ucuzlenie na gluten i laktoze :( trochę mniej wypadają mi włosy. Mam mniej siniaków i lepszy kolor skóry. Cera jest mniej sucha.  Paznokcie są trochę twardsze , ale nadal się łamią.   Nie mam takich problemów ze spaniem jakie miałam kiedyś. Nie cierpię już na bezsenność i "ciężkie spanie"-Mam na myśli tutaj ciągłe budzenie się przez różnorodne doległości bólowe od bólu kości do bólu brzucha, głowy itp... Przyznaje się, że biorę psychotropy jedne są jakieś na nastrój czy coś, a drugie żeby spać xD  No i biorę też jakieś suple czy coś w tym stylu. Leki są żeby leczyć i spełniają tę rolę jak widać, ale żeby one działały nie wystarczy je tylko jeść. Muszę chodzić na terapię, odpowiednio się odżywiać i mieć odpowiedni wysiłek fizyczny w ciągu dnia. Wszystkie te warunki spełniam jak tylko potrafię. Serio się staram chociaż czasem tego nie widać. 

Zmieniłam trochę podejście do jedzenia. Nie boję się tak bardzo jeść jak kiedyś. Co raz rzadziej mam wyrzuty sumienia jak jem, ale to tyczy tylko zdrowe żarcie. jeśli chodzi o śmieciowe to z tym gorzej. Rzadko zdarzy się, że tych wyrzutów nie ma przy jedzeniu fastfoodów czy słodyczy., ale pracuję na tym. Ostatnio musiałam odpuścić, ale za niedługo znowu będę z tym walczyć.  Największym zaskoczeniem dla wszystkich jest to, że jem całkiem sporo i trzymam się tego konsekwentnie każdego dnia. No dobra prawie, ale wiecej jest tych dni co jem tyle ile sobie założyłam. Jedzenie co raz częściej sprawia mi przyjemność. Zdarza mi się głodzić czy mieć ataki bulimiczne (Później mam wyrzuty i jestem na siebie zła, że to zrobiłam)  i się temu poddawać. Zwłaszcza z początku, ale już jestem bardziej po nad tym. 

Nie ćwicze już morderczo codziennie. Trenuję 3-4 razy w tygodniu siłowo 30-60 min.  (Rzadko dobijam tych 60).  Nie zmuszam się do treningów. Chodze na nie z uśmiechem i sprawiają mi przyjemnosć. Tylko czasem mi się nei chce, ale to normalne przecież. W tedy się zmuszam, a potem i tak nei żałuję, ze poszłam na trening.  Jasne, że ciągnie mnie do codziennych ćwiczeń, albo morderczych, ale jestem bardziej ponad tym. 

Zmieniłam postrzeganie siebie. Już nie traktuję siebie aż tak surowo, ale nadal mam niską samoocenę. Boję się przytycia do tych 48kg. Ogólnie mam wrażenie, ze przy tej wadze będę strasznie gruba. Boję się, ze jak dobije tych 48kg to nadal będę tyć. Boję się, że pewnego dnia obudzę się (np. jutro) i będę ważyła 70kg. Będę strasznie gruba. Boję się, ze do końca życia będę widziała siebie jako grubasa nawet majac ciało Lewandowskiej :(  

Mimo wszystko, wszystko idzie w dobrym kierunku. Jestem bliżej, niż dalej celu. Tak twierdzą moi lekarze, rodzina, chłopak i ten facet z siłowni :P 

25 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Kiedy człowiek choruje na zaburzenia odżywiania staje się zupełnie kimś innym. Tak jakby w jego umysł weszła druga osoba, która widzi wiecznego grubasa, który musi się głodzić i katować ćwiczeniami. Ja nazywam tą osobę "przyjaciółka ana" dla której idealna chuda figura nie istnieje i nie jest osiągalna. Dla "any" nigdy nie jest się prefekcyjnym. Ciężko jest od niej uciec. 

Wczoraj byłam na siłowni. Potem spędziłam czas z chłopakiem. Byliśmy nawet na spacerze. Dzisiaj obudziłam się o 13, a poszłam spać tak jak zawsze. Miałam tak twardy sen, że nie szło mnie dobudzić. Mama była u mnie 3 razy. Nawet nie pamiętam, że mnie ktoś budził. Pierwszy raz mi się takie coś zdarzyło. Zazwyczaj budzę się sama lub budzik mnie budzi. 

Waże równe 44kg tak, że ten :P

Dzień 42:

Śniadanie 1: 5 grzanek z hummusem i herbata ziołowa

Śniadanie 2: 6 placków bananowo-owsianych proteinowych z 400g jogurtu naturalnego z odżywką białkową, chia i jagodami 

Lunch: miseczka ok.600ml pomidorów koktajlowych w śmietanie z słonecznikiem

Obiad: miseczka ok.600ml gotowanych ziemniaków, gotowana pierś z kurczaka i 3/4 miseczki ok.600ml gotowanej marchewki, kalafiora i brokuła (wszystko pogniecione, bo tak)

Podwieczorek: Baton dobra kaloria, 2 kiście winogron swojskich i 11 śliwek

Kolacja:2 saszetki brązowego ryżu, 3 kawałki tuńczyka pieczonego i warzywa (papryka, groszek cukinia)

Dzień 43:

Lunch: Miseczka ok.600ml płatków ryżowych z mlekiem, cynamonem, jabłkiem, 3 brzoskwiniami i orzechami

Obiad: 2 fit tortille z kurczakiem i surówką

Podwieczorek: fit budyń waniliowy z jagodami

Kolacja: 3 miseczki ok.600 ml zupy pomidorowej z ryżem

23 sierpnia 2018 , Skomentuj

Miałam bardzo leniwy dzień. Spędziłam całe po południe z moim chłopakiem, a wieczorem byłam na rolkach. Nawet nie wiem jak długo.  

Śniadanie 1: 6 grzanek z hummusem 

Śniadanie 2: Sałatka (mozarella, kukurydza, awokado, 4 pomidory, oliwa z oliwek, bazylia, rukola)

Lunch: miseczka ok.600ml płatków ryżowych z mlekiem, 2 kiwi, 3 nektarynkami, 4 śliwkami 

Obiad:miseczka ok.600ml puree z ziemniaków, marchewki i kalafiora. Miseczka ok.600ml kapusty kiszonej. 7 pulpetów drobiowych z brokułem. 

Podwieczorek: baton energetyczny omega 3 bio , 35g daktyli w czekoladzie, 35g nerkowców w czekoladzie, 2 kiście swojskich winogron 

Kolacja:3 miseczki ok.600ml zupy z jajkami, kaszą manną i pietruszką

22 sierpnia 2018 , Komentarze (8)

Właśnie uświadomiłam sobie, że za 11dni wracam do szkoły. Nie wiem kiedy to przeleciało, ale zdecydowanie za szybko :(  Niestety wszystko co dobre kiedyś się musi skończyć. Wczoraj byłam u psycho i spędzałam czas z chłopakiem przez resztę dnia. Dzisiaj byłam na siłce, a później musiałam opiekować się siostrą. Trochę posiedziałyśmy w domu robiąc różne ciekawe rzeczy, a później wyszłyśmy do sklepu na spożywcze zakupy i szkolne. Potem byłyśmy na chwilę u przyjaciółki na basenie. 

Dzień 39

Śniadanie: 3 fit rogaliki z twarogiem czekoladowym (wow coś innego niż grzanki z hummusem) i szklanka fit soku owocowego z chia 

Śniadanie 2: 4 parówki domowej roboty, awokado, 2 pomidory, oliwa z oliwek, słonecznik, rukola i bułka z masłem 

Lunch:miseczka ok.600ml jeżyn 

Obiad: 400g warzyw, 2 saszetki kaszy gryczanej białej, 2 filety z indyka w ziołach 

Podwieczorek: 4 kromki chleba z masłem orzechowym, banan i 3 kostki gorzkeij czekolady

Kolacja: Puszka tuńczyka, saszetka brązowego ryżu, pół papryki i kukurydza

Dzień 40

Śniadanie: 4 grzanki z hummusem, 2 jajka i duży ogórek gruntowy 

Śniadanie 2 (po treningowe): 5 gofrów czekoladowych proteinowych z twarogiem i owocami 

Lunch: 2 spore kawałki fit ciasta z śliwkami 

Obiad: 3 kawałki morszczuka w przyprawach i cytrynie, miseczka ok.600ml pieczonych ziemniaków, miseczka ok.600ml pieczonej fasolki szparagowej 

Podwieczorek: Paczka chrupek jaglanych z orzechami archaidowymi o ile dobrze pamiętam

Kolacja: 2 saszetki brązowego ryżu, 4 domowej roboty parówki i pieczona marchewka z groszkiem 

20 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

W ostatnim wpisie zapomniałam podać sobotnią wagę po wyjeździe itd... Z 43,1kg zrobiło się 43,5kg. Myślałam, że przytyłam więcej, a tu takie coś. Z jednej strony dobrze (Tydzień niezdrowego żarcia nie sprawi, że przytyje 5kg), z drugiej źle (próbuje przytyć xD). Zależy jak popatrzeć. Dzisiaj już wracam do zdrowego odżywiania. Raczej nie będę już robiła częstych skoków w bok, bo moje nietolerancje pokarmowe się za mocno odzywają. Byłam dzisiaj na siłowni z przyjaciółką. Dzisiaj podszedł do mnie jakiś facet i powiedział, że zrobiłam ogromny progres od pierwszego razu jak mnie zobaczył (chyba od 2 czy 3 dnia na siłowni). Nie ukrywam, że to dało mi mocnego kopa do dalszego działania i BARDO BARDZO UCIESZYŁO. Fajnie się z nim rozmawiało. Ma ciekawe poczucie humoru. Nawet udzielił nam kilka siłowych i dietetycznych rad. Fajny koleś. Kojarzę go z widzenia, ale nie zamieniłabym go z moim chłopakiem. Tak po za siłownią to siedziałam u mojego chłopaka, bo nie widziałam go z 2 tygodnie jak nie dłużej. 

Śniadanie:5 grzanek z hummusem i sałatka (2 pomidory, oliwa z oliwek, roszponka, bazylia, siemie)

Śniadanie 2: Miseczka ok.600ml płatków ryżowych na mleku z 3 garściami orzechów, kiwi i jabłkiem.

Lunch: Shake białkowy i baton dobra kaloria 

Obiad: Miseczka ok.600ml zupy wielowarzywnej. Miseczka ok.600ml pieczonych ziemniaków i 2 piersi z kurczaka pieczone w przyprawach. Do tego fasolka szparagowa

Podwieczorek: Fit lody bananowo-truskawkowe 

Kolacja: Sałatka (kukurydza, ryż brązowy, morszczuk, cukinia, papryka) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.