Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246449
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 września 2018 , Komentarze (5)

witam, słonecznie, bo aura przepiękna. Od rana bieganina, z kąpieli kwasowęglowej na masaż, potem szybko na śniadanie . Przerwa do 11:50,  wizyta w pokoju kąpielowym i masaż podwodny. A potem luz blues. Po obiedzie wybierzemy się w kierunku Wilczych dołów. Wczoraj przyjechaliśmy ok. 16, załatwianie, lekarz, nie było czasu na dłuższy spacer. W drodze do Borkowa zajechaliśmy na obiad do Szczecinka, zjedliśmy nad jeziorem, wspominając pobyt  sprzed 3 lat. Pokój solidny, wysoki ponad 3 m, bo to przedwojenne, niemieckie budownictwo, z historią  i z faszyzmem w tle. Pierwsza noc jak zawsze niezbyt dobra, muszę się przyzwyczaić. Dla ciekawych, na UTW zapisałam się na latino solo- kontynuacja, na j. angielski - kontynuacja   i na gimnastykę  rehabilitacyjną, prowadzona przez jakiś zespół rehabilitantów .  Może wybiorę jeszcze coś, ale to czas pokaże, bo jednak rodzice wymagają sporo fatygi. Wyjeżdżając z domu porozstawiałam miseczki  z sodą oczyszczona, z kawą mielona, mam nadzieje na pozytywny rezultat po powrocie. Syn w Grecji, "wizytuje" ponownie Meteory, które go zafascynowały swoją monumentalnością. Rozmowa telefoniczna z bratem, który trzyma  rękę na pulsie w sprawie rodzicieli. Czyli mam wypoczywać bez stresowo.

16 września 2018 , Komentarze (7)

Lubię podróżować, to już będzie 6 raz w tym roku, jeszcze weekend w Łodzi został. W październiku. Niedzielny poranek, jajecznica, pomidory, łyżeczka powideł, kawa. Potem jakieś krzątanie się i spacer.  Ach, jak dziś Hel było widać, nawet budynki były dostrzegalne. Na bulwarze tłumy, rodzinnie, sportowo, relaksowo. Przeszliśmy ponad 5 km.  było jeszcze chłodno. Morsy oczywiście zaliczały kąpiel, to zawsze atrakcja. Lubię swoje miasto, bo jest zadbane i kolorowe, mimo białych budynków w centrum. To zabytkowa część miasta , pod nadzorem architekta , dlatego i mój dom jest biały. Aktualnie wybieramy  z mężem zajęcia na nowy rok UTW. Ja się zdecydowałam, luby jeszcze się waha. Jutro internetowo zapiszę męża na wybrane zajęcia. Dziś na obiad resztki lodówkowe, bo tydzień nas nie będzie  Mam jeszcze bitki schabowe w pysznym sosie, zrobię je  w omlecie.  Dziś także wieczór z gotowaniem przez TV lubię to.  

15 września 2018 , Komentarze (6)

Korda i Niebiesko - Czarni, czyli herosi lat 60- tych. Byłam wówczas dzieckiem, czas biegł powoli, chciało się więcej, lepiej, inaczej. Teraz chcę spokoju, ciszy i stabilizacji. Dziś właśnie tak czuję, chociaż zaczął padać deszcz, chociaż ojciec znów pokazał focha, a ja będę jak zawsze najgorszą córką ( chociaż jedyną ). Mówiąc po kaszubsku, mam na to wylane, jestem w pełni dorosła od wielu, wielu lat, myślę rozsądnie i nie lubię być manipulowana. Poszliśmy do kina na film Dogman, niespecjalnie polecam. Gdynia przygotowuje się do Festiwalu Filmów Fabularnych. Jakoś tak się składa, że co roku o tej jesteśmy poza miastem. W zapowiedziach Centrum Filmowego film z moją ulubioną aktorką Carey Mulligan. Tego filmu z pewnością nie przepuszczę.  Krótki spacer, obiad to powtórka tajska z wczoraj, potem kawa i ciasto na balkonie, w ostatnich chwilach słonecznych. Pakuję się , a pogoda zapowiadana jest doskonała . Babie lato będzie zatem moje.  Opłaty zrobione, bojler odpowietrzony, w lodówce pustki.  Zostało tyle, aby na jutro i na poranny poniedziałek. To w ramach minimalizmu. Chociaż  mam zamrożony rosół, pierś kurzą, jest włoszczyzna. Bo gospodyni musi zawsze mieć coć w zanadrzu, prawda?

14 września 2018 , Komentarze (12)

  Koniec, finito, the end. Wczoraj po 21 ogłosiliśmy ostateczny koniec remontu. Wici rozesłane, muszę się zastanowić nad terminem parapetówki.  Bo przecież mam teraz mieszkanie jak nowe!!! Ale, gdy wychodzę z domu nawet na krótki spacer, zakręcam wodę. Bo życie toczy się dalej, fatum trwa, bo mój ojciec zalał sąsiadów. Wprawdzie to niewielka plama, ale coś wisi w powietrzu. Od razu dzwoniłam do brata, aby wreszcie ubezpieczył mieszkanie. Oddala temat z dnia na dzień, oby, tfu, nic się nie stało. Wracając do nas, moja perfekcja  w sprzątaniu spowodowała, że więcej kłóciłam się z mężem, poddał się argumentowi, że jak zrobi teraz porządnie, to następny raz będzie za  ho, ho czasu. I naprawdę napawam się teraz ciszą, spokojem i ładem. Dziś po raz pierwszy od  prawie 3 miesięcy kawę  śniadaniową piłam w łóżku, czytałam jakiś czas. Potem były same przyjemne zajęcia, typu wieszanie obrazów, dekorowanie , ozdabianie. Obiad był poza domem - kuchnia tajska. Porcja spora, oboje zabraliśmy ze sobą pudełka. Krótki spacer, kupno biletów na Dogmana na jutro,  w domu herbata celebrowana w ładnych filiżankach, kawałek babki piaskowej. No lubię takie klimaty i już.Teraz czas pomyśleć o przygotowaniach do wyjazdu. Przed chwilą dzwonił syn, akurat jest w okolicach Coloseum, raczy się aperolem spritz, zazdroszczę i tyle. Nie rozmawialiśmy na temat papieża i audiencji, będzie okazji face to face.Wczoraj zdążyłam jeszcze doprowadzić swoje dłonie do porządku po pracach remontowych. Nie zawsze miałam na nich rękawiczki, stąd taka potrzeba. Polecam peeling Paloma , złuszcz i świetnie natłuszcza . 

12 września 2018 , Komentarze (5)

bo wszystkiego po trochu. Z rana poszłam do Empiku odebrać zamówioną książkę " Smak kwiatów pomarańczy"  To rozmowy z Tessą Caponi- Borawska o jedzeniu, o kulturze, o włoszczyźnie ogólnie mówiąc. Zabiorę ją na wyjazd, będzie jak znalazł na wieczory. Po drodze  drobne zakupy i plany na dziś. Majster będzie aż do 20, zrobiłam zatem II śniadanie, aby wytrzymał do obiadu dziś późniejszego. Jedziemy do rodziców. Po powrocie zrobię tagliatelle ze szpinakiem, wczoraj opędziłam towarzystwo zupą warzywną.  Zamówiłam pranie dywanów, ktoś przyjedzie po odbiór, zwrot wypranych będzie po ok. 2 tygodniach.  To pralnia  susząca, piorąca, trzepiąca, itd., czyli taka maksymalnie  dla mnie.  Gdy wieje to w mieszkaniu więcej śmierdzi stęchlizną. Coraz częściej zastanawiam się nad rzeczoznawcą, bo nie wytrzymam tego smrodu długo. Tak to jest, gdy się ma czuły nos. Powoli przeglądam szafę , szykując się do jesieni. Niestety moje drogie, kiedyś to nastąpi, być może niespodziewanie , a ja będę przygotowana. Nie lubie być zaskakiwana, tak jak nie lubię specjalnie niespodzianek, tych dużych. znaczących. Bo małe, zabawne i okazjonalne, jak najbardziej.   Syn dziś na audiencji u Papieża, zazdroszcze i czekam na relacje.

11 września 2018 , Komentarze (2)

Dziś pan remontowy miał wpaść tylko na chwilkę. Ta chwilka trwa do tej pory, a jesteśmy po 14. Cała gładź położona wczoraj na sufit napęczniała od wilgoci i po prostu spadła. Robota od początku. No cóż, nadal jestem poddawana próbie cierpliwości. Dziś wstałam o 6, spać nie mogłam, zobaczyłam  cienie pod oczami na swojej twarzy. Czy to już deprecha? Nadal wali stęchlizną w sypialni, nie codziennie, ale są chwile nie do wytrzymania. Wstaję z gilem do pasa. Czytam o sposobach likwidacji tej rozkosznej woni i cóż. ? Ozonowanie, czekanie , może i latami. Na dodatek mój ulubiony sąsiad będący sprawcą, postawił bezmyślnie karmnik dla ptaków na krawędzi swojego balkonu i mam obesrany swój balkon. I jak tu myśleć pozytywnie o ludziach?  Chcąc się odprężyć  ugotowałam zupę dla rodziców, drugie danie , upiekłam biszkopt ze śliwkami. Jutro tam jadę   ojciec sygnalizował potrzebę pomocy.  Do sąsiada wyślę męża, bo nieopatrznie  jeszcze nazwałabym po imieniu takie zachowanie.  A zupa była jarzynowa i tyle dziś na obiad. 

10 września 2018 , Komentarze (5)

koniec. Dziś nawet balkon został posprzątany, a pan remontowy zabrał część swoich gratów. Niestety nadal czuję stęchliznę, chyba będziemy ozonować drugi raz. Ale to po powrocie z wyjazdu. Dziś odkurzałam książki, każdą brałam do ręki,  a jest ich trochę. Nabrałam ochoty na powtórkę z niektórych, takich, które zachwyciły mnie przed laty. Przypomniałam sobie przy okazji o posiadanych zasobach znaczków pocztowych, slajdów, poradników dietowych. Ach, czegoż to człowiek nie kupował. Wczoraj przygotowałam paczkę do Fundacji, z nieużywanymi zasłonami ( nowe!, ładne!) i serwetkami  świątecznymi ( były takie modne, we wzorki  z okazji), teraz dojdą niektóre książki. Jak już pisałam ( ? napewno?) , pozbyłam się całkowicie  firanek, stawiając na żaluzje.  Jestem zadowolona, bo mieszkanie stało się nowoczesne i przestrzenne.  Spałam  niespecjalnie, bo oglądałam tv, co robię rzadko  i nie o porach późnych. Obejrzałam pierwszy odcinek serialu z Agatą Kulesza, ale chyba zrezygnuję z pozostałych. Przewiduję treść , będzie mroczna, niesmaczna ,bo o molestowaniu i zboczeniach, o degeneracji w Policji. Mam dość takich tematów. Na obiad dziś pomidorówka z makaronem , łosoś pieczony z rozmarynem , ziemniaki pieczone i kiszona kapusta.  Na jutro planuje tagliatelle ze szpinakiem. A dzis pan remontowy zachwycał się zupą, miłe to.

9 września 2018 , Komentarze (2)

I ruszam się, bo tak trzeba. Waga ładnie wróciła do normy sprzed wyjazdu, a to dzięki dreptaniu po domu . Co ja się namyłam podłóg, odkurzałam , wycierałam, prasowałam, przenosiłam tam i z powrotem. Ale są za to rezultaty. W poniedziałek zaczynamy ostatni tydzień  remontu. Dziś na obiad wyłącznie  rosół, bo czasu było mało. Ale w sobotę ugotowałam wspaniały sos hiszpański z książki o jelitach. Zrobiłam 3 zapiekanki , z ziemniakami, z makaronem i z kasza, każda z bitkami z indyka  z serem . Chłopcy pałaszowali aż miło. A ja wyczyściłam lodówkę z resztek. Dziś brat wizytuje rodziców, zmienili zdanie , prosili o zupę. Cieszę się, coś im ugotuję  na moja wizytę. Narazie nie robię manicure, chociaż paznokcie mam zniszczone niesamowicie. Ale to za wcześnie, bo znów będe pracować z chemia, rękawiczki nie zawsze pomagają. Czytam ostatnio mało, bo czasu brak. Wieczorem padam na nos i zasypiam szybko. W czasie wyjazdu mam zamiar nadrobić zaległości.

7 września 2018 , Komentarze (2)

działka rekreacyjna jest tylko wspomnieniem. Żal? Nie i jeszcze raz nie. Może na wiosnę poczuje jakąś nostalgię, ale narazie mam co innego na głowie. Dziś na obiad dania "przedszkolne", bo zupa krem z cukinii , naleśniki z twarogiem i surówka z marchwi z jabłkiem. Dania lekkie, ale smakowało niesamowicie. Wprawdzie naleśniki były z baru mlecznego, korzystam jednak z takiej możliwości, skoro są przepyszne!! Kto jadał w polskich barach mlecznych, tych prawdziwych, ten wie , o czym piszę. Wczoraj odwiedziliśmy małego chłopczyka, który pojawił się na świecie 3 tygodnie temu. Zapomina się szybko, jaką drobinką jest noworodek . Ustka układał do ssania, wyginał się i puszczał śmieszne bączki. Pracy przy maleństwie od groma , ale to szkoła dla rodziców. Nasz majster dziś maluje smrodliwą farbą zacieki na suficie. Aż w gardle drapie. Jeszcze tydzień, jeszcze chwilka i będzie finisz.  Przebieram już nogami z niecierpliwości.

6 września 2018 , Komentarze (8)

i powoli wszystko się klaruje. Mąż aktualnie skręca nową szafkę do łazienki. Pozbywamy się poprzedniej , będzie luźniej i nowocześniej. Przy okazji zrobiłam porządek w środkach czystości, mam tego od licha i ciut, ciut.Żaluzje do dużego pokoju zwanego salonem wybrane, zakupione nawet, czyli nie ma odwrotu. Pan remontowy powoli zaczyna wchodzić w fazę wykończeniową , a my tęsknimy do relaksu, odpoczynku i porządku w mieszkaniu. Dziś na obiad wczorajszy barszcz, jeszcze smaczniejszy. Znajoma przysłała umyślnym paszteciki z kapusta własnej roboty i było to pyszne. Na II danie makaron z kurkami, mix sałat . Chłopcy zadowoleni, mlaskali z zachwytu,ja zresztą też. Dziś późnym popołudniem wizytujemy chrześniaka męża, który stał się po raz drugi ojcem, tym razem synka. Po obiedzie zrobiłam kawę z kawiarki i tak mi się  zatęskniło za moim potomkiem, że zadzwoniłam na chwilkę  rozmowy. Synek zdrowy, w poniedziałek zaczyna wakacje zagraniczne, czego zazdroszczę. A potem będą opowieść i  wspominki!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.