Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246598
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 grudnia 2018 , Komentarze (1)

A dużo potrafi, bo dziś wstałam jak skowronek, kawy w łóżku nie było, a nad morze poszliśmy już po 9. Mało tego, na balkonie wisiało już pranie! Czyli, brak światła słonecznego czyni z nas osoby niemrawe, bez motywacji. Tak było ze mną wczoraj, gdy  proste ćwiczenia, które wykonuję z palcem w wiadomym miejscu, sprawiały mi trudność.  Dziś idę na tańce latino i mam na to prawdziwą ochotę. Bioderka będą w ruchu, ciało będzie się wyginać i to będzie słuszna godzina. Potem angielski  i powrót do domu po 18 , gdy już ciemno. Wracam zmęczona, to prawda, ale z satysfakcją, że byłam aktywna . Dziś przeszliśmy już ponad 8.000 kroków, pokonując dystans prawie 5 km.  Jutro mikołajki, mężowi kupiłam coś słodkiego, jutro, gdy pójdzie na swoje zajęcia  , zawitam do salonu jednej z marek i nabędę ulubioną męża wodę zapachową. Moja także ulubiona, nie ukrywam.  Skończyłam czytać książkę o ortodoksyjnych Żydach, teraz czytam o naszym  Arturze Rubinsteinie i jego małżeństwie. Nawet nie wiedziałam, że pan Artur zdobył Oskara, a widziałam tę statuetkę podczas wizyty w Łodzi. Aha, waga  bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła spadkiem. Fajnie, prawda?

4 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Udało się namówić mamę i była  dziś kąpiel,  mycie głowy,  pozwoliła sobie nawet odżywkę nałożyć. Potem ubrałam moja staruszkę w czystą bieliznę, piękny , kolorowy szlafrok  polarowy w  formie płaszczyka . Kupiłam go ponad rok temu, do tej pory wisiał w szafie. Mam nadzieję, że od dziś będzie używany. To właśnie mój sukces dzisiejszy. Kto wie , o czym mówię, rozumie mnie.  Potem obiad podaliśmy, zjedliśmy z rodzicami, bo wczoraj nagotowałam dużo  jedzenia. Brat będzie w piątek, to powinno wystarczyć.  Rozmawialiśmy także o Wigilii, zaproponowałam  urządzenie jej dla rodziców  23 grudnia, w niedzielę.  Podzielimy się opłatkiem, zjemy coś, pogaworzymy chwilkę, jakaś kawa , ciasto , i wszyscy będą zadowoleni.  Nie uda mi się bowiem namówić mamy na przyjazd od nas, czyli coroczny zwyczaj odchodzi do lamusa.  Poza tym luzik, waga znów bz. Walczę z chęcią podjadania słodyczy, to nie jest łatwy czas na takie wyrzeczenia.  Na obiad ogórkowa i omlet z serem pleśniowym. Spaceru nie było, była gimnastyka rozciągająca i nie było mi dziś łatwo ćwiczyć, co stwierdziłam ze smutkiem. Musze się zmobilizować.

3 grudnia 2018 , Komentarze (8)

Waga spadła, co mnie cieszy i daje motywację do trwania  w postanowieniu dot. słodyczy. Pogoda odpowiednia na spacer, chociaż lekko mży. Ale ciepło, jak dawno nie było. Poszliśmy, wyszło ponad 5 km i prawie  9.000 kroków.  Wiatr nas owiał, po drodze zobaczyliśmy tęczę , może ostatnią w tym roku.  Taki widok zawsze wzrusza. Dokupiłam dziś kolejne świece, wypalamy ich sporo, bo przyjemnie przy nich posiedzieć. Konfrontuję wiadomości z pobytu w Łodzi z tymi przeczytanymi w książce o Żydach w Belgii.  Faktycznie, pani przewodnik spójna była  z belgijską opowieścią . Czytam to teraz jak coś już znajomego, ale nadal zadziwia mnie ta religia.  Jutro wizyta u rodziców, muszę teraz zająć się gotowaniem, szykowaniem posiłków do zabrania.  Potem przejrzę wreszcie świecidełka  ozdobne,  ułożę  ubrania na półkach w szafie. Chyba już pora na  przygotowania garderoby na święta?  Popijam zieloną herbatę po obiedzie, smakuje mi. Chyba zrobię sobie kolejną. 

2 grudnia 2018 , Komentarze (2)

 Mąż obkupiony, zadowolony, tym razem nie protestował i wszystko mu się podoba. Czemu więc muszę przechodzić za każdym razem takie szopki?  To już staje się tradycją.  Dokupiłam jeszcze dla syna żel pod prysznic o zapachu kawy, ładne koperty , aby włożyć w nie  bilety zamówione internetowo, rezerwację pobytu sanatoryjnego w lutym, trochę "drobnych" na wydatki dla dziecka.  Na śniadanie dziś jajecznica, grzanki, twarożek, papryka, owoce i kawa z mlekiem. Do grzanek przekonałam także męża i chrupiemy oboje. Waga stabilna, może ruszy po kolejnym dniu.  Ze słodyczy tylko 2 kostki gorzkiej czekolady, a to w ramach uzupełnienia magnezu . Na obiad zrobiłam pierś kurzą gotowaną, w sosie chrzanowym. Dawno nie było takiej potrawy, bo ona jest naprawdę prozaiczna, ale mąż zajadał się, bo lubi sosy. Popołudnie zapowiada się spokojne, coraz ciemniej za oknem , czas zapalić świece. Zaczęłam czytać książkę  J.S. Margot  pt. "Mazel Tow". To opowieść belgijskiej kobiety o  ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej, która była korepetytorka dla dzieci tej rodziny. Ciekawy świat odmienności i to wcale nie w czasach dawnych. 

1 grudnia 2018 , Komentarze (8)

przyrzeczenia, bo zjadłam dziś kawałeczek ciasteczka, do kawy, w galerii. Ale tylko tyle, naprawdę, i wcale mi nie smakowało. No cóż, wyszło, jak wyszło, nadal jednak zostaję w postanowieniach.  Złamię je znów 7 grudnia, bo to urodziny męża. Ale, ale, udało się kupić spodnie dla męża! Hurra. facet zadowolony, spodnie fajne,  z domieszka wełny , w kratkę. Chłopina wygląda odlotowo i widać, że dobrze się czuje. Spotkałam znajomą z pracy, rocznik 52, nadal pracuje. Pochwaliła, że ładnie wyglądam, że schudłam ( dobra kobieta!) i widać, iż emerytura mi służy. Prosiłam o pozdrowienie znajomych z pracy, co z pewnością kobitka uczyni. To przecież temat do rozmowy przy porannej kawie.  Z dobrych rzeczy to rezerwacja tygodniowego pobytu z zabiegami  w połowie lutego.  To będzie prezent na rocznicę ślubu, już 41. Już się cieszę, a do lutego wcale nie daleko. Przecież czas tak szybko biegnie.  Pogoda zmienia się, w nocy musiało być solidnie zimno. Teraz zachmurzenie  i chyba będzie coś padać. Reszta wieczoru w spokoju, przy muzyce , świetle świec  i z książką. 

30 listopada 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj byliśmy na Kamerdynerze Filipa Bajona. Mieszkam na Kaszubach, chciałam więc zobaczyć tę opowieść. Kolejny zawód ostatnio. Film nudny, obok mnie kobieta spała. Zdjęcia dobre , świetna Anna Radwan i Adam Woronowicz.  Grą Janusza Gajosa wcale nie  zachwycałam się, grał lepiej. Historie rodów pruskich na Pomorzu znane są  tutejszym . Chociażby rodzina von Krockow mająca dwóch synów, jeden był w Wermachcie, drugi służył Polsce. Mieszkali na terenie dzisiejszego Pomorza przez wieki, zrobili wiele dobrego dla tutejszych Kaszubów.  Podobno Kamerdyner to najlepszy dotychczas film Bajona, ale dla mnie niekompletny. Np. brak wytłumaczenia osób niepełnosprawnych w lesie zagłady, a przecież to pensjonariusze  szpitala dla nerwowo chorych z Wejherowa. No cóż, widziałam film  i tyle. Dziś natomiast udało się kupić bilety do Oliwskiego Ratusza Kultury na występ  zorganizowany w Mikołajki , gdzie posłuchamy sobie samby, bossa novy,jazzu. Mają być także jakieś niespodzianki. Byliśmy tam ostatnio na występie Mariusza Lubomskiego. Fajne miejsce. Wczorajsza wizyta w bibliotece to także informacja o przenosinach do nowego miejsca, blisko naszego miejsca zamieszkania. Ależ się cieszę. A poza tym pobliska  ulica Starowiejska  będzie niedługo deptakiem, co stanie się zgodnie z postulatami mieszkańców. Tyle o kulturze i jej meandrach. Waga spada, 5 dzień bez słodyczy, co nie oznacza bez cukru. Nie jadam po prostu wytworów cukierniczych, ciast, ciasteczek, czekoladek , cukierków, itd. Trzyma się i to jest najważniejsze. Dziś  bardzo zimno, postanowiłam pobyć w domu . Już zrobiłam na jutro gołąbki , rosół si ę powolutku gotuje, ryba na dziś zaprawiona i czeka na pieczenie. Za oknem wieje solidnie  i potęguje  zimno nieprawdopodobnie.  A moje pranie wywiesiłam na balkon, a co!

29 listopada 2018 , Komentarze (1)

I nadeszła prawdziwa zima i duży chłód. Na morzu sztorm, fale rozbijają się o falochron. Z północnego wschodu idzie fala mrozu, a wiatr już jest dosyć silny. Po spacerze ( 10.212 kroków)  mieliśmy twarze czerwone  jak pomidory. A po powrocie kawa z kawiarki + grzanka z pastą paprykową smakowały bosko ! Dziś waga stabilna, czyli nie przybyło. Nadal bez słodyczy, to już 4 dzień, co nie oznacza, że zupełnie zrezygnowałam z cukru. To byłaby przesada, bo przecież cukier jest nawet w pieczywie. Na obiad zupa pomidorowa z lanymi kluskami i  spaghetti z cukinii  z pesto bazyliowym. Jakie to było pyszne! Dodałam jeszcze czosnek i papryczkę ostrą.  Na deser pieczone kasztany, ale nie będę ich amatorką. Znów wizyta w bibliotece, drobne zakupy, bo chcę zrobić gołąbki, a   wieczorem udamy się do kina na Kamerdynera. Niby takie zwyczajne życie emeryta, ale właśnie ono daje mi tyle radości. Po latach pracy w stresie,  z ogromną odpowiedzialnością, koniecznością bezustannej mobilizacji, mam wreszcie  wymarzony spokój, tempo wybrane przez siebie i możliwość wyboru rytmu dnia. Wprawdzie i ja mam swoje problemy , chociażby rodzinne, ale negowanie aktualnego stanu byłoby grzechem. Aha, mąż dziś odebrał wyniki badań, jest zdrowy jak źrebak, może stąd ta euforia u mnie?!:D

28 listopada 2018 , Komentarze (4)

w nocy śnieg prószył i to tak dosłownie, bo tylko lekki puch na ziemi. A za to słońce świeci, jest pięknie. Na spacer wyszliśmy już po 9, aby złapać słońce na bulwarze. Spotkaliśmy znajomą z pięknym labradorem, przywitał się z nami uroczo. Od  północnego wschodu zimno wiało, ale szliśmy równym krokiem i tempem. Wyszło  prawie 6 km i ponad 8.000 kroków. Po drodze zakupy w Lidlu , kupiłam rybę  o nazwie wilk morski, czyli zębacza. Będzie na piątek. Dziś 3 dzień bez obżerania się słodyczami, a waga daje znać o nowej formie odżywiania. bo ładny spadek. Kusi mnie słodkie nadal, ale dziś zaspokoiłam ten głód  polową marakui i polową cherimoyi . Na obiad zupa   z soczewicy + filet z kurczaka , mix sałat  . Dla męża dodatkowo ziemniaki. Na śniadanie rozkoszowałam się grzankami z nowego tostera, były z grahama, jedna do jajka na miękko, druga z szynką  , kawałeczek z powidłami. Do tego kawa z mlekiem , mandarynka i pół jabłka. Nie wiem czy pójdę na zajęcia, bo bardzo bolą mnie biodra po wczorajszej gimnastyce. Faktycznie, wczorajsze ćwiczenia polegały na wyginaniu nóg w biodrach, może to? Narazie skończyłam robić przelewy, popijam herbatę, za chwilkę zrobie sobie drugą, była smaczna. 

27 listopada 2018 , Komentarze (5)

że trzymam się postanowień. łatwo nie jest, bo co nawyk, to nawyk. Te słodkości po obiedzie, małe co nieco po śniadaniu, jakiś kąsek  wieczorem. Dziś zjadłam  jabłko pieczone i dodałam trochę syropu klonowego. Wczoraj wieczorem zaspokoiłam taką potrzebę migdałami i orzechami. Narazie nie czuję zmian w organiźmie,  w tym w wadze. Ale to dopiero początek. Dziś u rodziców dzielnie odmówiłam  słodyczy, chociaż przez cały czas miałam przed sobą talerz z ciastkami. Na szczęście ciastka należały do tych niezjadliwych, było zatem łatwiej. Dziś byłam na zajęciach rozciągających, ćwiczenia były z hantlami, słyszałam co chwilkę chrupot moich kości. Sprawność coraz lepsza, bo nie męczę się tak, jak na początku. Z powodu wizyty u rodziców spaceru nie było, ale żalu też nie. Pogoda bowiem mocno taka sobie. Natomiast udało się kupić kolejny zapas świec, fajny bieżnik   i toster. Bardzo lubię grzanki do kawy, wystarczy, że są podpieczone, nie muszą być z czymś. Graham z tostera, pycha!

26 listopada 2018 , Komentarze (3)

Wprawdzie aktualnie jest dopiero  po 13, ale do tej chwili nie zjadłam nic słodkiego. Na śniadanie kasza jaglana z paprochami i jogurtem + herbata zielona i całe jabłko. Na II  kanapka z awokado i anchois + miseczka zupy pomidorowej z makaronem. Na obiad powtórka z wczoraj, czyli zrazy, tym razem z ziemniakami + buraczki.  Co dalej, zobaczymy. Dziś przepiękna pogoda, słonecznie, bezchmurne niebo, ale chłodno. Już jesteśmy po rozruchu, wyszły 4 km i 8.000 kroków.  Gotuję zupę z czerwonej soczewicy dla rodziców, poza tym będą naleśniki. Część z twarogiem, część z jabłkiem.  A poza tym dziś mam ochotę na lenia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.