Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246626
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Nadal jestem w szoku po zamordowaniu Prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.  W Trójmieście widać  żałobę , wczoraj wpisaliśmy się do wyłożonej w Gdyni księgi, ludzie gromadzą się , by wyrazić swój żal. Mam nadzieję, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan  z powodu niezrównoważenia sprawcy.  I dumna jestem z Prezydenta Poznania, który śladem  śp. Pawła Adamowicza zaskarży postanowienie Prokuratury o umorzeniu sprawy dot. tzw. aktów zgonu. :|. Dziś byłam u endokrynologa, mam skierowanie na biopsję, i co tu dalej mówić?   Pogoda taka sobie, ale nad morzem trzeba być i tyle. Dziś wyszło prawie 5 km i prawie 9.000 kroków. Mimo wczesnej pory  (9:15) na bulwarze było sporo ludzi, zawsze mnie to cieszy Mgła na horyzoncie, widać statki w zarysie, tak smutno było.  Zapuściłam się słodyczowo ostatnio, co jest absolutnie wbrew postanowieniom, wbrew zdrowemu rozsadowi, wbrew sobie.  Czas rozpocząć zabawę od nowa. Dziś kupiłam w Lidlu pitaję- nie była smaczna, to nie jest owoc moich marzeń.Teraz wiem i kupować nie będę. 

14 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Jest mi niezmiernie smutno, bo wczoraj został zaatakowany nożem Paweł Adamowicz, Prezydent Gdańska, uczestnik wczorajszej  WOŚP. Dziś zmarł, miał 53 lata. To był dobry gospodarz miasta, świetny samorządowiec. Trudno mi nie mówić o tym, że  to pokłosie sytuacji w Polsce, konfliktów między Polakami, braku pomocy dla  takich imprez jak Orkiestra, jak ludzie dobrych serc. I znów kilka dni  Polacy będą dla siebie mili, serdeczni i zyczliwi, potem wszystko wróci do "normy". To straszne, co sie stało.;(.

13 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Ależ spałam, jak dziecko po prostu! To wczorajszy ruch  tak mnie zmógł, i dobrze. Dziś po śniadaniu kawa w łóżku, co uwielbiam, dokończyłam książkę,  szkoda, że koniec. Chwilka tylko spaceru, aby wrzucić coś do puszki, aby tradycji stało się za dość. Na ulicach pełno młodych wolontariuszy, to podnosi na duchu, oby ludzie znów byli łaskawego serca. Dziś u nas kolęda, oczekuję zatem wizyty w porze poobiedniej. Na obiad pomidorówka z własnego przecieru, duszone mięso  z warzywami, kasza pęczak. Waga znów optymistyczna, ale to rezultat wczorajszych wyczynów. I tyle na dziś, miłej niedzieli życzę :).

12 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Już o 10:30 jechaliśmy SKM do Sopot - Wyścigi. Stamtąd  w stronę  Brzeźna, nadmorską aleją. Rowerzystów! Zatrzęsienie. To samo dotyczy biegaczy, rodziców z wózkami. Gdy przypomnę sobie jesienno- zimowe pobyty  u szwagra w Łebie, tam nad morzem jedynie przyjezdni spacerują, miejscowi siedzą w domach. A w Trójmieście ludzie aktywni, chętni  do ruchu. Dziś pokonaliśmy 11 km, wykonaliśmy ponad 15.000 kroków.  Zaliczyliśmy restaurację włoską Toscana w Sopocie, ale raczej nie będzie powtórki. Smacznie, ale nie urywa niczego, jadłam lepiej. Kolejny raz zachwycałam się architekturą międzywojenną, dziękując opatrzności, że te cudeńka nadal istnieją. Wróciliśmy do domu o 15:30, czyli poza domem byliśmy ponad 5 godzin. Moje stopy tym razem wołały o podologa, muszę się umówić w przyszłym tygodniu.  Teraz  herbata Earl Gray, świece i dalszy ciąg opowieści  Bogny Ziembickiej  o Różanach.  Występująca  tam Marianna to moja ulubienica. Książka jest zabawna, ciekawa, teksty błyskotliwe. Czytam z przyjemnością, słuchając jednocześnie NIgela Kennedy i jego wirtuozerii skrzypcowej. Jutro WOŚP, czuje się w obowiązku wrzucić coś do puszki. Psuje z PiS z zazdrości zakazali strażakom przeciwpożarnym udziału w imprezie. A przecież zbiórka jest dla narodu, nie dla Owsiaka, oby wreszcie to ludzie zrozumieli.

11 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Pospaliśmy oboje długo, bo do 8. To chłód w sypialni tak usypia. A było dziś ok. 13 stopni. po śniadaniu wymarsz nad morze, bo jeszcze w miarę słonecznie było. Po drodze zamówiłam na poniedziałek wizytę u fryzjera, wymieniłam noski w okularach. Na bulwarze spotkaliśmy koleżankę , jest  morsem, szła się wykąpać w morzu. Podziwiam z całego serca, a ona tak codziennie!:p Powrót do domu, po pokonaniu prawie 6 km i wykonaniu prawie 9.000 kroków. II śniadanie i wyjazd do rodziców. Mam była sama, ogarnęliśmy mieszkanie ( pranie wywiesić, zamieść, zmienić serwety na stołach, pozmywać naczynia w zlewie, wynieść śmieci,  ugotować makaron , itp), nakarmiliśmy mamę obiadem , dałam jej leki, chwilka rozmowy i wyjazd. Jedzenie  zostało jeszcze na dwa dni. Po drodze spotkaliśmy ojca, wymiana informacji, umówiliśmy się na wtorek, aby zobaczyć polecane domy pogodnej starości. Trudna decyzja, ale naprawdę konieczna. Mama jest już kompletnie obojętna na świat. Aby jej życie było zdrowe, higieniczne i spokojne, musi mieć opiekę całodobową, specjalistyczną.Ojciec  odpocznie, może za chwile i on będzie wymagał pomocy całodobowej.  Jutro zapowiadana jest nad morzem całkiem ładna pogoda. Jeżeli się sprawdzi, znów ruszymy w teren, bo ruch to samo zdrowie.

10 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Mimo ponurej pogody, bo nad morzem jest właśnie tak, moja aktywność nie spadła. Pojechaliśmy do Sopotu, tam zjedliśmy II śniadanie w Wedlu ( omlet z mozzarellą i oliwkami), a potem kierunek Gdynia. Szliśmy trasa przy morzu, chłodno było, bo wiało z północnego w schodu, narzuciłam zatem tempo całkiem ostre. Mało ludzi, prawie nikogo po drodze, taka pora dnia, taka pora roku.  W okolicach potoku Swelina była już rozgrzana. Tu poszliśmy nad sam brzeg, nie do góry, obawiając się podmokłych terenów po ostatnich opadach.  Mijała nas para jeźdźców na koniach i dwa ogary im towarzyszące. Koń kary miał piękny ogon do samej ziemi. Mąż od razu zrobił zdjęcia. Chwila wędrówki w stronę Orłowa, puszczanie kaczek, wypatrywanie bursztynów. Mgła była nad morzem, a ono takie stalowo nieprzyjemne. Powrót do domu komunikacja miejska, po drodze zakupy  niezbędne.  Na obiad dziś był rosół z makaronem, koniecznie z krążkami marchewki i z zielona pietruszką, oraz mix sałat z pieczoną piersią kurczaka , z mandarynkami i nasionami chia, w sosie vinegret + grzanka.  Oboje objedliśmy się po dziurki w nosie.  Potem szykowanie obiadu dla rodziców: tenże rosół  oraz kotlety mielone i duszona kapusta. Tak lubią, tak im smakuje.  Jeszcze przygotowałam zapiekankę dla nas na jutro i mogłam usiąść.  Najpierw zerknięcie do przeglądarki sanatoryjnej i znów szok, bo dziś kolejka zmalała aż o 205 numerów. Oj, naprawdę szykujemy się na luty, nie ma co! Dzisiejsza aktywność to prawie 9.000 kroków , duża dawka jodu i zadowolenie z formy aktywności. Waga moja kochana znów łaskawa. Staneła na wczorajszej wartości i mam nadzieję, że jutro ponownie zjedzie;).

9 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Wczoraj oglądałam Paszporty Polityki.  Wolę to niż seriale czy programy odmóżdżąjące z TVP. Mąż był  w szoku, gdy spośród nominowanych wskazywałam prawidłowo wygranych. Bardzo podobały mi się dziewczyny głosujące przeciwko odstrzałowi dzików, zniesmaczona byłam wypowiedziami Dawida Podsiadło, który po otrzymaniu paszportu stwierdził:" Myślałem, że nie będę musiał tu stawać..."  Ani to zabawne ani grzeczne.  Lubię ludzi dowcipnych, ale  ma być to dowcip z polotem. W tym przypadku tego zabrakło. Prowadzący imprezę to pani Torbicka i pan Baczyński, oboje z klasą, przyjemnie się oglądało, a Podsiadło był takim dysonansem bardzo widocznym. Dziś  spacer nad morze, wiało lekko, padał drobny śnieg, spacer był krótki, bo czekała nas wizyta u pani notariusz. To znajoma , zawodowo znajoma, chwilkę rozmawialiśmy o sprawach dnia codziennego , o dzieciach, o hobby, a potem przystąpiliśmy do czynności. Starszej daty notariusze traktują klienta jak gościa, przecież znają wiele ich spraw prywatnych. To miłe, bo jest ochota wrócić tam , gdy jest potrzeba. Wracając do domu zaszliśmy do księgarni , gdzie sygnalizowano duże przeceny. Oj, jak serce boli, gdy nie kupujesz, bo  potem oddajesz je do biblioteki, do instytucji potrzebujących , a widzisz pozycje ciekawe!. Rano waga fajna, bo spadło sporo, ale nie szaleję z radości. Czas pokaże , czy to chwilowe.  Przeglądarka skierowań do sanatorium znów pokazała duży spadek w kolejce. Wyjazd w lutym bardzo prawdopodobny.  Obiad dziś smaczny, bo zupa krem ( jak wczoraj), kurczak pieczony, ryż  brązowy i mix sałat.  A popołudnie spędzę z książką,  z kawą, przy świecach poprawiających nastrój. 

8 stycznia 2019 , Komentarze (4)

kilka dni mi uciekło przez palce. Ale dziś jest lepiej, bo wyspałam się wreszcie. A to za pomocą melatoniny 5mg. Wędrówka  w kierunku bulwaru, ale najpierw do Yves Rocher po kosmetyki, bo tam nagromadziło mi się trochę punktów rabatowych. Kupiłam kosmetyki rozświetlające, poczekają na swoją kolej używania, bo mam jeszcze poprzednie. Potem nad morze, a po drodze rozmowy na temat wyjazdów.  I tu wychodzi szydło z worka, gdy okazuje się, że wspomnienia są cudowne, że gromadzenie ich to naprawdę dobry pomysł na starość. Przyznałam się mężowi, że już chciałabym gdzieś pojechać, on wyznał, że też  już czeka. Mamy zaplanowany wyjazd w kierunku Waplewa, Kwidzyna, Sztumu, ale doszedł jeszcze Grudziądz, jako wyjazd dodatkowy.  Poznawanie Polski jest naszym hobby, a odkrywanie zabytków mało znanych to sama rozkosz.  I tak sobie rozmawialiśmy, przeszliśmy w ten sposób prawie 5 km. w tempie średnim, bo wyszło prawie 7.000 kroków. Po drodze jeszcze wizyta u pani notariusz, aby umówić się na sporządzenie wzajemnego pełnomocnictwa do spraw wszelakich.  To taka forma zabezpieczenia na  każdą sytuację , która życie przyniesie. Mąż, kochany jak mało kto, sam pojechał do rodziców. Ja nadal nie mam ochoty na te wizyty. Tym razem zawiózł wodę, ziemniaki i galaretkę z kurczaka, która sama zrobiłam.  Z rzeczy niezbyt przyzwoitych, zjadłam pączka, całego, na szczęście bez lukru. Smakował obłędnie!:D

7 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Wstałam dziś, ale najlepiej nie jest. Noc taka sobie, wzięłam tabletkę na zmniejszenie ciśnienia, po niej zasnęłam. Wyszliśmy z mężem na spacer, 5,5 km, 9.984 kroki, ale wróciłam zmęczona okropnie. Bolą mnie nogi, po schodach ledwo wchodzę. Teraz chce mi się spać. Na  śniadanie owsianka z jabłkiem, II ś. to dwie grzanki, jednak z serem, druga z powidłami i kawa. Na obiad makaron szpinakowy z sosem własnego pomysłu( czosnek, pietruszka zielona, trochę czerwonej papryczki), zupa krem z brokuła + pasztecik z pieczarkami. Nie czuję się najlepiej, boli mnie głowa i najchętniej zakopałabym się do wiosny  w jakimś ciepłym, przytulnym miejscu. ;(.

6 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Kolejna noc nieprzespana, to już trzecia z kolei. O 1 piłam czekoladę gorąca, o 3 zmogło mnie. Dziś zostałam w łóżku, to pokłosie moich wizyt u rodziców. Cóż , organizm musi odreagować. Kończę książkę, to historia Polki w Bretanii, sporo opisów tamtejszej przyrody, przy okazji zaglądam do internetu, aby zobaczyć na własne oczy te cuda.  Co chwila jakaś drzemka, rozmowa z mężem, chwila  muzyki, taki prawdziwy relaks. Mąż wspomógł mnie ciastkami z cukierni, czekoladowymi, skusiłam się na jedno tortowe, to wyłom w moich postanowieniach, trudno, tak się zdarzyło.Nie będę z tego powodu rozpaczać czy kajać się.Patrzę na siebie w lustrze i widzę zmarnowaną twarz, oczy podkrążone , z cieniami. Jutro, jutro wszystko wróci do normy, wraz z nowym tygodniem.;(.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.