Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246731
Komentarzy: 6498
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2019 , Komentarze (4)

 śpiewa Sinatra, uwielbiam jego głos. Na jakąś chwilkę  nawet komarka złapałam poobiedniego.Dziś przed obiadem porwałam męża w tany, gdy usłyszałam w RMF Classic Sinatrę i Bono, to mój ulubiony utwór i zawsze zamawiany na różnego rodzaju weselach.  Nadal zimno i na dodatek ponuro dziś. Ale plan wykonany, ponad 5 km  szybkim marszem, ponad 7.000 kroków na spacerze.  W nocy nie spałam do 1:30, nie mogłam zasnąć, być może to rozgrzewający balsam do ciała . Mąż zostawił mnie w łożu, wyniósł się, bo  przeze mnie sam nie mógł zasnąć.  Na obiad tagliatelle z pomidorkami, papryką , pietruszką zieloną i czosnkiem. Do tego sałata mix, z przewagą niesamowicie zielonej rukoli i liści botwiny. Dodałam pieczonego buraka, jabłko, pestki granata i słonecznika, zalałam sosem vinegret, pycha!!! Jeszcze na kolację będę miała jej porcję. Musze dziś porozciągać powięzi, a przyszło mi to na myśl, gdy zobaczyłam starszego mężczyznę idącego w przykurczu, szurającego ledwo nogami.  Ta opinia wśród starszych ludzi, że należy dużo siedzieć, niestety często powoduje ich niesprawność zupełną. Zadbam więc o siebie, rozciągając przy okazji i inne części ciała. Stojące na parapecie storczyki niestety chyba pomarzły. Nic to, wymienię je na nowsze, trudno. Po wczorajszej Uwadze na temat ubojni , mam taką awersję do mięsa kopytnego, że trudno to opisać. Dlatego gulasz jadł mąż, ja ww. makaron. Czekam już z niecierpliwością na otwarcie nowej biblioteki. Książki przeczytane, mam mnóstwo lektury domowej, ale lubię mieć zawsze  pod ręką coś dodatkowego, nieznanego. Odczuwam ogromne podniecenie, gdy zaczynam czytać nową książkę. A gdy ona wciąga, to potrafię całą noc czytać. Gorzej jeżeli nie przemawia do mnie, dlatego pożyczam zawsze dużo. 

25 stycznia 2019 , Komentarze (8)

nie zgadzam się z moją stacją meteo. Pokazuje  - 2 stopnie, natomiast na zewnątrz jest  koszmarnie zimno. A może to tylko ja tak czuję? Wiatr bardzo dokuczliwy, spacer skrócony, zmarzłam szybko. Poszliśmy oczywiście nad morze, na plaży fale, wprawdzie nie sztorm, ale morze się burzy. W Yacht Klubie  ptactwo na nasz widok  zaktywizowało swoja obecność. Wśród  tego towarzystwa była kaczka albinos, jedyna. płci nieznanej, bo ona jedyna, nie było odnośnika. Wyglądała  tak ładnie wśród tych szarości, burości . Nie karmiliśmy, bo nie wzięłam ziarna, chleb odpada, jest dla tych stworzeń zabójczy.  Po powrocie  zerknęłam w telefon, a tam - 6 stopni. I co?  Kto kłamie, co kłamie?  Wiem, że to nie portal zajmujący się polityką, ale społecznie dla mnie ważna jest także reakcja ministrów na pytania dziennikarzy. Przyznam się zatem, że wczoraj wysłałam do KPRM  maila z treścią, że nie podoba mi się aroganckie zachowanie ministrów, pełne pogardy dla ludzi, którzy chcą wiedzieć , co spowodowało ich decyzję. Odniosłam to do ministra Glińskiego, skądinąd  ministra kultury. Och, jaki pogmatwany jest ten świat! Dziś tradycyjny post, u mnie , a więc na obiad łosoś pieczony + pieczone warzywa, a barszcz ukraiński był na początku. Wczoraj zupełnym przypadkiem kupiłam bardzo smaczne pomidorki koktajlowe, smakują jak  latem. Jedliśmy na śniadanie, ależ to była frajda. Dziś w dodatku do Wyborczej Tylko zdrowie przeczytałam, że aktywność fizyczna jest antidotum  na chorobę alzheimera, a nie jak dotychczas uważano, rozwiązywanie krzyżówek. A zatem kobitki, do sztang, rowerów, kijków, na fitness, na maty, na dywany!!! ;)

24 stycznia 2019 , Komentarze (9)

Uch, ależ zimno rano było!  Dawno takiej pogody nie mieliśmy, odzwyczaiłam się od mrozów. W taki poranek kawa smakuje znakomicie. Waga ok. narazie stoi, co tez jest optymistyczne. O 10 wizytowałam zakład podologiczny, gdzie zrobiono mi przepięknie pedicure, wycinając skalpelem także modzele.  To doskonałe uczucie, gdy po zabiegu stajesz na stopy!. Potem wyjazd po zakupy, typu trochę tego, trochę owego. Był bowiem i nowy abażur do lampki nocnej, wkład do uzdatniania wody, produkty spożywcze, chemia. Zajechaliśmy także do Decathlona po nowe plecaki , czepki kąpielowe, kąpielówki dla męża. Naprawdę nie kupiłam zbędnych rzeczy. Na obiad dziś barszcz ukraiński, bardzo lubię te zupę.  Mąż dojadł jeszcze trochę leczo, teraz oboje raczymy się kawą. Nasza kolejka do sanatorium skraca się coraz bardziej, trzymając się tempa 150 poz. na dzień. Wczoraj interweniowałam  w sprawie wpłaconej zaliczki na pobyt w Inowrocławiu, dziś już kasa była na koncie. Żal mi tego pobytu, ale naprawdę  możemy w zaplanowanym okresie wyjeżdżać do sanatorium. Dziś  dużo ruchu nie było, ale to sobie odbije jutro. Jutro też jest dzień!

23 stycznia 2019 , Komentarze (7)

Dziś mrozik, taki całkiem porządny był. Spaliśmy przy zamkniętym oknie, bo bez przesady, prawda? Po śniadaniu  ciepłe ubranka, nawet mąż włożył coś pod spodnie, i wymarsz. Trasa dziś lekko dłuższa, przeszliśmy okolicami  mojego dzieciństwa. Łącznie wyszło 6 km i prawie 9.000 kroków. A marsz był szybki, bo zimno na bulwarze i wiało  mrozem z północnego wschodu. Wczoraj Złotonaniebie przypomniała mi o awokado, dziś II śniadanie  właśnie w tym stylu, bo  tost z awokado i łososiem wędzonym. Pycha i tyle!!! Zakupy w Lidlu pozwoliły mi zaplanować  posiłki na dni następne, będzie barszcz ukraiński, będzie łosoś pieczony, będzie gulasz.  Miałam nadzieję na jakieś fajne owoce egzotyczne, ale skończyło się na jabłkach.  Kupiłam także ciasto francuskie, będą ciasteczka ślimaczki z ricottą. Wczoraj w Super Stacji była pani Ewa Woydyłło- Osiatyńska, dla mnie wzór damy, mądrej kobiety, prawdziwej profesjonalistki. Mowa była o sposobie reagowania na hejt, na obraźliwe słowa. Odłożyłam na jakiś czas moje wizyty u rodziców, sumienie mnie gryzie, ale nie potrafię więcej znosić tak ohydnych słów w moim kierunku. Ta wczorajsza rozmowa z p. Woydyłło - Osiatyńską utwierdziła mnie w mojej postawie.  Trwało to lata, ale wreszcie mam dosyć, ocknęłam się, koniec.:(

22 stycznia 2019 , Komentarze (9)

Zabieg wykonany, wyniki za tydzień. Dużo nas było i sporo młodych kobiet. Wszyscy na biopsję. To jakaś plaga?  Zimno dziś , na szczęście słonecznie i nad morzem powietrze dobre.  Po wizycie w szpitalu  poszliśmy na bulwar, znów szybki marsz, w drodze powrotnej wstąpiliśmy na  II śniadanie do baru mlecznego. Lubie te smaki i ten klimacik.   Pokonany dystans to 4 km i prawie 7.000 kroków. Systematyczność moim sprzymierzeńcem.  Na obiad reszta wczorajszych kopytek, ale z kiszoną kapustą, duszoną z pieczarkami. Mam tak dosyć problemów, że wczoraj po prostu  siłą woli nie zrobiłam rezerwacji  w jakimś miejscu, aby wyjechać i pobyć gdzieś , gdzie będę rozpieszczana. Czytałam dziś o kolejnych roztopach na Grenlandii i obawie zalania nas przed upływem 20 lat. Zaczynam bać się takich przewidywań, powodzi, suszy, braku wody. W obliczu klęsk i kataklizmów ludzie są dla siebie gorsi od dzikich zwierząt. Dziś wstałam o 6, w mieszkaniu zimno, bo okno otwarte, kaloryfery zakręcone, ale przynajmniej stęchlizny prawie nie czuć. Coś za coś. Może umarła cholera z zimna?;)

21 stycznia 2019 , Skomentuj

to już  prawie koniec stycznia. Szybko leci czas, jak to na emeryturze. Codzienne spacery tak weszły mi w krew, że bez nich czuję się  jak wybrakowana. Dziś 4 km, chłodno było, szliśmy szybkim marszem, sporo kalorii spalonych. Na śniadanie zrobiłam owsiankę na mleku owsianym, gotowaną, ale tak sobie mi smakowała. Potem prawie 2 godziny rozmowy przez telefon z bratem. Omawialiśmy jego wizytę u rodziców, dorośli tacy, a tak bezradni jesteśmy.  Na obiad dziś zrobiłam kopytka, bo przez weekend trochę ziemniaków "zebrałam". Podałam je z leczo, smakowało. Połowę leczo oddam do sióstr miłosierdzia, które wydają jedzenie bezdomnym.  Skoro rodzicom takie "ochłapy" nie smakują, to skorzysta kto inny. Tym razem będę uparta, nie widzę powodu, aby czuć się tak podle po ostatnich słowach matki.   Za oknem dziś szaro, ponuro, wyraźnie będzie śnieg padał. Waga dziś znów pozytywna, co cieszy mnie niezmiernie.  Jutro wizyta  związana z biopsją, mam nadzieje, że to będzie tylko "na wszelki wypadek".  Dziś zamówiłam sobie na czwartek pedicure, wreszcie, bo już chodziłam koło tematu, jak lis koło drogi. A tak lubię moje stopy po zabiegu, bo naprawdę mogę przejść wówczas kilometry bez stękania.  Przeglądarka sanatoryjna  pokazała spadek ponad 100 pozycji, przy takim tempie to będzie w połowie lutego wiadomość.  Dziś rozkwitły kupione we czwartek  hiacynty, pachną upojnie i przywołują na myśl wiosnę. A ona tak jeszcze daleko!

20 stycznia 2019 , Komentarze (1)

bo bulwar dziś był zatłoczony. Podziwiam  ludzi niepełnosprawnych, którzy nawet z balkonikami  starają się przejść wcale nie mały dystans. Pogoda u nas w Gdyni przepiękna, niebo błękitne, na zatoce sporo statków, ich kolory widać z daleka, są jak egzotyczne  ptaki, które przysiadły na wodzie. Poszliśmy zobaczyć, czy morsy się kąpią, sporo ich było, większość kobiet. Ja, ciepłolubny osobnik, podziwiam tą odwagę zetknięcia  ciała z mroźną wodą. O stopach nie wspomnę, chociaż oni  nakładają  odpowiednie osłonki. Przeszliśmy do Polanki Redłowskiej i z powrotem, wyszło 5,5 km i prawie 8.000 kroków. Taka wędrówka wśród mieszkańców  zadowolonych z życia w ciekawy mieście, to fajne uczucie. Po drodze weszliśmy na " odrobinę luksusu na co dzień", parafrazując piosenkę Starszych Panów, czyli do Leonidasa , na czekoladkę szt./osobę. Co za rozkosz w ustach!:D. Chwilka rozmowy z dziewczyną sprzedającą, studentką romanistyki, o pięknie języka włoskiego.  Naprawdę uśmiech, życzliwość i dobre słowo to  hasła - klucze do dobrych kontaktów z drugim człowiekiem.  Na obiad znów rosół ( uwielbiam!), oraz gołąbki w sosie pomidorowym.  Zrobiłam wczoraj , zawijając mięso we włoską kapustę.  Jutro natomiast przygotuję kopytka, do tego mam leczo warzywne. Kupiłam napój owsiany , piję od wczoraj kawę z nim zamiast mleka. Bo nawet to bez laktozy niestety nie służy mi. 

19 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Gdańsk z lotu ptaka , ten stary Gdańsk, wygląda cudownie. Często oglądam na Planet+ program Świat z góry. Pokazanie Gdańska z wysokości unaoczniłoby  , jak piękne to miasto. W dniu pogrzebu Pawła Adamowicza telewizja pokazuje miasto, popatrzcie sobie i zadbajcie, aby Polska nie była niszczona.:(. Dziś  spacer był samą rozkoszą, bo słońce w Gdyni pełne. Śnieg skrzy się, woda w Bałtyku spokojnie  kołysze się, usypiając ptaki  siedzące na niej.  Moje miasto jest piękne, ludzie w Gdyni są  złaknieni kultury, są solidarni i  stoją frontem do samorządności. Ostatniej niedzieli byliśmy w Sopocie, to miasto Jacka Karnowskiego bez dwóch zdań.  Jest zachwycające swoją secesją, wędrówki ulicami  Sopotu, przyglądanie się domom przedwojennym, kiedy architektura wiedziała, że dom budowany jest dla człowieka i dla jego potrzeb, to rozkosz. Jacka Karnowskiego znam z czasów, gdy o gospodarowaniu Sopotem nie marzył. Wiem, że jest dobrym gospodarzem, odważnym i docenianym przez mieszkańców. Nie ma co, mieszkam we wspaniałym miejscu. Dziś oglądam tłumy, które o tym świadczą.  Dziś po raz pierwszy od lat nałożyłam śniegowce, mogłam bez problemów pokonywać  breję przy krawężnikach.  Zrobiliśmy ponad 8.000 kroków i prawie  4km. To na dziś wystarczy. Spałam  długo,  nie chcąc wyjść z kokonu łóżka, nadal jestem  niepozbierana, bo nie potrafię tak szybko zapomnieć. 

18 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Pojechaliśmy rano do Gdańska, do ECS, pożegnać pana Pawła Adamowicza.Staliśmy ponad 2 godziny wraz z tłumem ludzi, którzy jak my przyszli oddać hołd, okazać szacunek i podziękować człowiekowi, który tak upięknił Gdańsk, był człowiekiem prawym,  szlachetnym i bez nienawiści w sobie.  Staliśmy z  mieszkańcami Pruszcza , Gdyni, Gdańska, Nowego Dworu , z innymi , w solidarności po stracie, bo Paweł Adamowicz był prezydentem wszystkich Gdańszczan, bez względu na ich poglądy, status materialny czy przynależność partyjną. Bardzo było mi potrzebne to pożegnanie, dotknięcie trumny, pobyt w tym miejscu. Jestem teraz spokojniejsza, bo zrobiłam coś, co trzeba było zrobić. W drodze powrotnej weszliśmy do pobliskiej restauracji na kawę, zimno było i jeszcze wiatr potęgował to zimno.  Spotkaliśmy panią Krystynę Zachwatowicz, z przyjemnością przekazałam wyrazy szacunku.  A teraz chwila historii. Poeta niemiecki pochodzenia żydowskiego Heindrich Heine powiedział:" Tam gdzie palone są książki , dojdzie do palenia ludzi."  Inny człowiek, uważany onegdaj za mężą stanu wszech czasów , chciał wykształcić młodzież odważną, brutalną, nie ugiętą , nie bojąca się świata, chciał stworzyć Nowy Porządek. Człowiek ten nazywał się Adolf Hitler.  Są w Polsce grupy młodzieży, ludzi wcale nie tak młodych, którzy czczą tego człowieka, a organa ścigania dopiero po tragedii w Gdańsku zajęły się tymi ludźmi. :(. Dziś waga ok, bo wczoraj byłam bardzo grzeczna. Na obiad pieczone okonie, które udało się wczoraj kupić. Rozmowa z bratem, wrócił już z zagranicy, nadal rozmawiamy na temat  sposobu opieki nad rodzicami. temat staje się coraz trudniejszy. Oboje jesteśmy  załamani sytuacją. 

17 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala, zapisałam się na usg tarczycy i biopsję na 22 stycznia. W tym miesiącu zapłaciłam  już za zdrowie 1150zł, kolejne badanie będzie kosztować 150zł. Muszę, po prostu muszę zacząć myśleć o swojej przyszłości, bez wydatków ponoszonych na rzecz rodziców w postaci żywności, obiadów , gotowania,  środków czystości, itp. Inaczej będzie niedobrze, a przecież moi rodzice mają naprawdę duże oszczędności. Wolałabym, aby wykorzystali je na siebie, póki  mogą. Dziś zrobiliśmy w markecie większe zakupy do domu, mleko, woda, mąka, warzywa, owoce. Udało się kupić świeże okonie, jutro upiekę je na obiad. Potem przechadzka po sklepach odzieżowych, kilka przymiarek w Zara, ale nic nie kupiłam. Cały czas mam w głowie to, że w mojej szafie czekają  ubrania  na spadek wagi. Oglądałam dziś moją sylwetkę w różnych ujęciach  lustrzanych, nie jest dobrze. Nic nie kupiłam, bo i po co?  Wykonałam dziś 2,5 km oraz 11.868 kroków.  Kolana mnie bolą, nasmarowałam je maścią, o dodatkowym spacerze nie ma dziś mowy.  Na obiad zupa szczawiowa i leczo warzywne. Mąż nadal bardzo przeżywa śmierć Pawła Adamowicza. Nasi znajomi są tak samo wstrząśnięci, trudno się z tym pogodzić.  Nie pojedziemy teraz pożegnać pana Prezydenta, zrobimy to, gdy w Bazylice Mariackiej będzie mniej ludzi, mniej  ochrony i innych obostrzeń.  A polityka nadal jest brudna, podła i naprawdę szkodliwa, skoro ludzie od niej głupieją. :(.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.