Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247643
Komentarzy: 6501
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2021 , Komentarze (6)

Otwarte sklepy budowlane, to skorzystaliśmy.  Pogląd mam, wybór jest, teraz tylko czekać na termin remontu. I to jest najgorsze, to czekanie. Ale nic to, obraz mojej nowej łazienki mam przed oczami, dziś utwierdziłam się we właściwym  wyborze.  Schodziliśmy  sporo , zakupy tez obiecujące, bo przy okazji nowa kurtka wpadła, kilka rzeczy w ulubionym , czarnym kolorze, ale to już na lato. Poza tym kilka fajnych przedmiotów takich bardziej prezentowych. Będzie jak znalazł, gdy będzie okazja.  Miało być też coś ba balkon zielonego, ale iglaki nie są w centrach ładne, poza tym wolałabym coś liściastego. Dlatego pojedziemy do ogrodnika, tam dokonamy zakupu. Jest natomiast hotel dla owadów, wisi na balkonie, mam nadzieje, że zamieszkają tam jakieś stwory.  Nieoficjalnie dowiedziałam się, że mój chrześniak będzie się żenił pod koniec lipca. Muszę szykować kasę, nie ma co, bo to ostatni taki przypadek w rodzinie.  Dziś na obiad był kotlet schabowy +  miź sałat, a przed nim botwinka. Na jutro ugotowałam zupę pieczarkowa i to musi wystarczyć . Usiadłam po 17 , zmęczona bieganina dzisiejszą, krzątaniem się po kuchni. Za oknem zrobiło się pozytywnie, bo słońce wyszło.  Chwilo trwaj jak najdłużej!😍

3 maja 2021 , Komentarze (1)

Pogodowo oczywiście, oprócz soboty.  Wczoraj i dziś pochmurno, deszczowo, wiatr chłodny zawiewa ostro. Wyszliśmy z zamiarem rozruszania kości, szybko przygnało nas do domu. Pozytywny widok, to ogromna ilość ludzi stojących do punktu szczepień przy plaży. Jakie to pozytywne odczucia budzi we mnie. Odwrotnie niż obrazki z Zakopanego i i Krupówek, gdzie kłębi się masa ludzi bez maseczek,be z zachowania dystansu, pod wpływem alkoholu. Nie rozumiem tej chęci jechania w góry , aby się napić. I tu przeciwnikom szczepień pragnę przypomnieć, że to mój pamiętnik i wyrażam tu swoje zdanie. Wczoraj wysłałam koleżance pracę do prezentacji, ona zadowolona, ja mam satysfakcję.  Jeszcze sąsiadka z góry chciała o czymś z prawa porozmawiać, ale zahaczyła mnie akurat w ten feralny dzień ze smartfonem i czasu  ani głowy do tego nie miałam. Poza tym rozmowa na klatce schodowej to nie najlepsze miejsce, zaprosiłam do nas, jak będzie miała ochotę, przyjdzie.  Dziś na śniadanie owsianka z borówkami,jabłkiem ,miodem,nasionami chia i siemieniem lnianym + jogurt. Zdrowe i pożywne. Miody od Sadowskich już mi się kończą, zamówię kolejne, albo kupię bezpośrednio, gdy będziemy w okolicy. Na obiad botwinka, ziemniaki okraszone skwarkami+ jajko sadzone + marchewka gotowana z kalarepką + maślanka.  I to ciekawe, bo oboje uwielbiamy takie jedzenie. PO dwóch dniach kaczki smakowało znakomicie. Za oknem szaro, coraz ciemniej i spadek ciśnienia wyraźny.  Jutro planujemy markety budowlane pod kątem remontu, wyboru drzwi , terakoty/ gresu itp. przedmiotów.  Dziś zatęskniłam za Krakowem i prawdopodobnie pojedziemy, może jeszcze w maju.  Mąż odtwarza od wczoraj zapiski z naszych podróży z różnych lat. Ma frajdę i satysfakcję, że tak dużo tego było. Podobno  po połowie maja pogoda ma wystrzelić. Oby!

1 maja 2021 , Komentarze (1)

Do Białogóry zawitaliśmy tuż po 10, na parkingu pusto, jest dobrze. Kijki w dłonie i marsz w stronę plaży.  Nieliczni ludzie w okolicy, co cieszyło. Szliśmy równym tempem, ciesząc się zielenią, bo to lasy w większości sosnowe, pięknym zapachem, świergotem ptactwa , no i bezmaskowaniem.  Radość z wędrówki była ogromna. Wreszcie, wreszcie!!!!  Nie tylko blisko domu, nie tylko to , co zawsze. Zejście na plażę i przed oczami ukazał się widok - bezkres białego piasku, błękit morza, fale, szum , zero człowieka.  Szliśmy obok siebie z uśmiechami na twarzy , powtarzając co chwila, ale super, patrz, nikogo, a tak pięknie. Doszliśmy do Bezimiennej, tak nazywa się rzeczka wpadająca do morza. Dziś meandrowała szeroko, w zupełnie inną stronę niż zawsze. Woda przeźroczysta, płytka, złoty piasek na dnie , tak wygląda przyroda polska. Chwilka odpoczynku na łyka wody, kilka kulek winogron, i dalej w drogę. Tym razem przez las, wdychając zapach żywicy ze ściętych drzew.  Droga powrotna obfitowała w turystów.  Spotkaliśmy najmniej 30 osób, kilkunastu rowerzystów.  Jakie to szczęście, że wstajemy wcześnie, że jedziemy wcześnie, że mamy luksus samotności w przyrodzie. Na parkingu tłok, od razu ktoś zajął zwolnione przez nas miejsce. A tablice rejestracyjne z całej Polski. Po drodze do domu mijał nas sznur samochodów jadących nad morze, i to bez przesady.  Jeszcze  w samochodzie ciepło, nawet za ciepło, ale po przyjeździe do domu już widać chmury na niebie, już nie ma tego pięknego błękitu, a baranki gęstnieją.  Wczorajsza praca w kuchni wynagrodziła świątecznym obiadem. Rosół z różnych mięs drobiowych , z makaronem,  z zieloną pietruszką. Kaczka pieczona, czerwona kapusta ( jeszcze z Wielkanocy, z zamrażalnika), wczesne ziemniaki, na deser Tiramisu.  Teraz mogę spokojnie zająć się czytaniem , rozmową z mężem, planowaniem kolejnych  wypadów. Tym razem niech to będzie na dłużej i dalej.  Dystans pokonany dziś to 10km, mam nadzieję, że wczorajsze obżarstwo poszło sie bujać. 

30 kwietnia 2021 , Komentarze (6)

Oj działo się dziś, działo. Ale najpierw  żarełko, a zacznę od końca. Kawa dopijana stoi obok, piję ją bez mleka , gorzką. Przed chwila zjadłam kawałek Tiramisu, które uczyniłam dziś , takie z ajerkoniakiem, mniam. Chłopina w zachwytach. Na obiad ziemniaki wczesne z czosnkiem niedźwiedzim i koperkiem, grillowane szparagi zielone, maślanka. Na II śniadanie koktajl zielony , z imbirem natka, szpinakiem , jabłkiem . Na śniadanie serowo-  kanapki - serek wiejski, ser żółty, ser pleśniowy + kawa.  Najedzona jestem jak bąk i chyba na dziś wystarczy. Po tych wszystkich "atrakcjach" miałam  ochotę na  wyskoki żywieniowe. Przechodząc do tematu głównego, pomimo pogody do d....  poszliśmy chociaż na krótki spacer, jakby wyprowadzając psa.  Droga wiodła nas różnymi ulicami bocznymi, aby nie w tłumy kupujące przed majówką. Skręciliśmy  na Skwerek Kościuszki, tam już stawiane są lokale sezonowe, potem w stronę plaży, przy klubie Mar. Woj. Riwiera stoi namiot wojskowy jako punkt szczepień . Nawet w radiu mówiono o tym punkcie, określając dokładnie lokalizację. Tam skręciliśmy w stronę  miasta, bo chmura czarna na niebie zapowiadała kataklizm. Jeszcze do jednego sklepu , jeszcze do Biedronki,  jeszcze do innego sklepu, ale i tak nie dostałam czego szukałam. Wysłałam męża, a sama  do domu. I DOPIERO POD DRZWIAMI ZORIENTOWAŁAM SIĘ, ŻE MAM PLECAK OTWARTY, i brak  smartfona!!!!!🥵   Może jednak został w domu?  Szukam, nie ma, no to biegiem do męża, bo wiem , gdzie miał zakupować. Chciałam zadzwonić do siebie, może ktoś znalazł, może czeka na telefon???? Minęliśmy się z mężem, bo nie znalazłam go, ja w pąsach, zdenerwowana, obmyślam plan działania, zastanawiam się , gdzie mogłam go zgubić.  Teren dosyć rozległy, szanse małe. No wreszcie mój chłopak przyszedł, dzwonię do siebie , nic. Cholera mnie weźmie za chwilkę. Dzwonię drugi raz, odzywa się młody męski głos. Telefon został znaleziony przy plaży, przy punkcie szczepień, czyli wypadł  szybko z plecaka. Proszę o spotkanie, określam swój ubiór, umawiamy się na pobliskim przystanku.  Widzę czwórkę młodych , elegancko ubranych ludzi, okazało się, że to tegoroczni maturzyści, którzy mieli zakończenie roku szkolnego.  Telefon odzyskałam, pięknie podziękowałam, także z gratyfikacją, życzyłam spełnienia planów  w dalszym życiu.  Skończyło się dobrze, trafiło na życzliwych i uczciwych ludzi. A ja mam nauczkę, bo to drugi raz takie zdarzenie . Podobno do trzech razy sztuka. Plecak muszę kontrolować , to znaczy muszę kontrolować siebie, aby kolejny raz się nie przydarzył.  Po powrocie do domu opadłam z sił, bo emocje puściły. Mój apetyt na te różności jak wyżej wziął się właśnie z tego zdarzenia. Mam nadzieję, że jutro w Białogórze uda się zrzucić te nabyte kalorie. Oj dziewczyny, ale mam szczęście.!!!!!

29 kwietnia 2021 , Komentarze (5)

Dzień zaczęłam już przed 7 , po śniadaniu poszłam na Halę Targową, dokupić niektóre produkty. Udało się znów dostać czosnek niedźwiedzi, sporo zieleniny kupiłam, poza tym kawę i nabiał. No i bukiet goździków, wybrałam różnokolorowe. Są piękne, pachną i długo postoją. Reszta była wczoraj w Lidlu. Miało padać po 8, ale deszczu nie widać, udaliśmy się więc nad morze. Brak wiatru, ciepło, przyjemnie się szło. Spotkałam koleżanka, która morsuje, szła się wykapać w morzu.  Moje nadciśnienie  niestety ogranicza w wielu wyborach. Pomimo wczesnej pory ludzi było sporo, też pewnie złaknieni spokojnego oddechu, powietrza i pięknej atmosfery.  Po powrocie zajęłam się sprzątaniem łazienki, udało mi się wyprzedzić męża w tej czynności. Kochany chłopak sprząta, ale niestety nie robi tego według mojego  poglądu jak ma być wysprzątana łazienka. Nie mówię nigdy uwag, ale od czasu do czasu wybiegam przed szereg i robię to ze szczoteczką do zębów. Zużyłam 3 torebki kwasku cytrynowego do szyb kabiny, ale cały kamień zszedł.  Na obiad dziś zrobiliśmy sobie wolne, czyli zamówiliśmy pizzę. Jednak wolę zjeść ją w innym miejscu, to nie to, co w pizzerni.  Deszcz pojawił się tuż po 14, spadek ciśnienia odczuło się od razu.  Na jutro mam zamiar podać szparagi zielone, młode ziemniaki z czosnkiem jw. oraz jajko sadzone. Powtarza się to danie u mnie, ale to sezon szparagowy, cóż zrobić, tak lubię.  Pogoda na  pierwszą majówkę  zapowiadana jest tragiczna.  Zaopatrzeni jesteśmy w książki, ja mam jeszcze zobowiązania wobec młodszej koleżanki z pracy, jakoś czas zejdzie.  Może w sobotę uda się wstrzelić w ładne chwile i uda się spacer?  Dziś wykonałam przelewy, aby mieć z głowy na ostatnie dni. Mąz pomalował barierki balkonowe , ciekawe, czy deszcz ich nie zniszczy? 

27 kwietnia 2021 , Komentarze (5)

Mąż sięgnął dziś do swoich zapisków sprzed lat, tych dotyczących naszej aktywności wyjazdowej i kulturalnej.  Piękne wspomnienia  i smutek, bo brak tego ogromnie. Przy każdym zapisie wspominaliśmy wyjazd, pobyt w kinie, wizytę w muzeum czy na koncercie. Ileż tego było, naprawdę. Wyszło średnio, że w samym kinie w 2016r. bywaliśmy 2x w miesiącu, do Gdańska czy Sopotu jeździliśmy  nawet 3 razy w tygodniu, to samo nad pełne morze w okolice Helu, Białogóry. A teraz tak ogromnie oboje tęsknimy za tą aktywnością, intensywnością poznawczą. Dziś ograniczamy się do wędrówek dłuższych lub krótszych , uzależnionych od pogody , temperatury, czasu. Dziś spacer w stronę bulwaru, wędrówka nad morzem w pięknym słońcu. A moim zamiarem dziś było pozostanie w domu, po wczorajszym smutnym dniu, gdy zlana zostałam deszczem i śniegiem w drodze z biblioteki, gdy zmarzłam robiąc zakupy, wracając od fryzjera. No właśnie, jedyne dobro wczorajszego dnia, poza tym, że jesteśmy zdrowi, to moja fryzura, bez zbędnych kogutów na głowie co rano. Rozgrzać się wczoraj nie mogłam, a wiatr przewiał mnie na wskroś.   Skończyłam czytać kolejna książkę, pt: A jeśli jutra nie będzie..." To z kolei pozycja napisana jak  scenariusz do filmu lub do teatru.  Rzecz właściwie dzieje się w jednym miejscu, w czasie I w.ś  w okolicach Łodzi, pokazując  wielonarodowość ziem polskich pod zaborami, dylematy Polaków , której władzy służyć, jak zachować sumienie i postąpić właściwie.  Zaczęłam kolejną książkę, bardziej współczesną.   Jednak znów ugotowałam młodą kapustę na obiad. Jest pora na nią , trzeba korzystać. Jutro mam zamiar nabyć szparagi, bo to także sezonowe warzywo.  Podałam dziś kapustę wyłącznie z ziemniakami, smakowało nam ogromnie. Czekam na otwarcie sklepów budowlanych, chciałabym kupić kilka gałek do komody, zastanowić się nad materiałami do remontu, coś zaplanować.  Majówka zapowiadana jest nad morzem w deszczu i chłodzie.  Zrobię wóczas sobie zaplanowany dzień lenia, będę tylko czytać, drzemać i rozmawiać z mężem. Jedzenie mam już zaplanowane. gotowanie to pestka, wszystko może być zatem wg. planu.

25 kwietnia 2021 , Komentarze (5)

Pojechalismy z rana ( po 9) do Kolibek, aby  powędrować  lasem, bez ludzi i bez masek. Zaczęło się pięknie, dywanem kwitnących zawilców.  Potem złotokap, kwitnące na biało owocowe drzewa, wyglądające jak panna młoda w sukni ślubnej. Od razu przypomniała mi się Ania z Zielonego Wzgórza i jej zachwyty nad przyrodą. Chwilka wędrówki, zejście na plażę i.....  och, ogromne, czarne chmury z obu stron, bo i od Gdańska i od Gdyni. Plażą dalej i dłużej, co robimy? Wracamy!  Szybko schodami do góry, tylko lekkiej zadyszki dostałam, co dobrze wróży, szybko przeszliśmy parkiem do samochodu i zaczęło padać. A zimno, uch!  Przyjechaliśmy pod dom, a tu śnieg!  Dziś 25 kwiecień , drugi kwartał roku, a dłonie marzną bez rękawiczek. Dziwna ta niby wiosna w tym roku. I prognozy na lato nieciekawe.  Cóż, a po wstaniu  z łóżka przyszła mi myśl do głowy, aby zostać tam  i poleniuchować. Jak się okazuje , pomysł nie byłby zły.  Po powrocie ciepła herbata, kawałek ciasta i książka. Skończyłam już 3  pożyczoną. oddam jutro, może coś nowego wezmę? O, za oknem zrobiło się ciemniej, znów nadciąga chmura , i tak co chwila. Ale co tam, najważniejsze, że zdrowie dopisuje, i niech tak zostanie. Co tydzień meldujemy się rodzinnie  w rozmowach ze szwagierką, z synem, z kuzynką. Świadomość, że bliscy też zdrowi powoduje pozytywne myślenie. Kuzyn z Hamburga dał znać, że zdrowi, chociaż szczepieni dopiero teraz będą, a są deczko starsi. Po tym wszystkim rodzinnych imprez i spotkań  będzie w Polsce co nie miara!   Pora wybrać jakąś roślinę na balkon, ale to do ogrodniczego trzeba pojechać. Może po tych chłodnych dniach się uda? Narazie przeglądam w internecie  i tylko planuję.  Dziś przeczytałam dziwną ( dla mnie) informację o budowie w Łomiankach pod Warszawą  osiedla domków jednorodzinnych tylko dla katolików.   Czyżby w Polsce nadszedł czas na zamykanie się w zonach dla wybranych? 

24 kwietnia 2021 , Komentarze (2)

Pstrąg potokowy kolejny raz smakował znakomicie. Do środka włożyłam natkę pietruszki posiekaną z czosnkiem niedźwiedzim. Podałam z młodymi ziemniakami ugotowanymi w skórce i z kapustą kiszoną. Najedliśmy się oboje, chociaż ryba wcale nie była duża. Będę powtarzać to danie, tę rybę, bo naprawdę warto.  Ogórkowa już ugotowana, polędwiczki indycze rozmrażają się, a warzywa do niej już podsmażone.  Poranki teraz są pieknie słoneczne, ale bardzo chłodne.  Wyszliśmy na bulwar, aby zaczerpnąć powietrza, dotlenić płuca i rozruszać kości. Spacer zawsze sprawia mi ogromną przyjemność. Gadam wówczas jak nakręcona, o głupotach, o starych dziejach, śmiejemy się oboje. Umiejętność śmiania się z siebie jest bardzo ważna, tak samo jak przyznawanie się do błędów. Na szczęście nie sprawia mi to trudności, znam swoje ułomności i potrafię się z nich śmiać, a do błędów zawsze się przyznaję. Tak jest łatwiej , bo po co się dręczyć, że ktoś wytknie ten błąd?  Lepiej samemu uprzedzić o fakcie popełnienia.  Tak  naszła mnie tego typu refleksja.  Mąż kupił dziś na Hali Targowej piękne irysy( kwiaty), stoją dumnie w wazonie i cieszą oko. Wczoraj widziałam tam bardzo dużo cudnych kwiatów balkonowych, ale chyba nie złamię się i nie kupię. Skończyłam czytać Córkę nazisty, tym razem to o obozie koncentracyjnym w Lublinie.  Na szczęście dziś Lublin to piękne miasto, a kaplica na Zamku to ewenement w skali światowej.  Dziś słyszałam w radiu, że pandemia spowodowała zwiększenie czytelnictwa w Polsce. To cieszy, bo ostatnimi laty mowa była o ludziach, którzy w ciągu roku nawet jednej książki nie czytają.  Pamiętam swoje dzieciństwo, tv jeszcze w powijakach i mało kto posiadał, ale czytaliśmy  wszyscy.  Na podwórku była wymiana zdań na temat przeczytanych książek, chwalenie się, że znalazło się coś nowego ciekawego. A z okazji różnych świat podarowanie książki to był bardzo dobry pomysł.  Kilka lat temu podarowaliśmy mojemu bratankowi grę planszową na I Komunię.  Uslyszeliśmy, że on wolałby pieniądze, a w gry nie gra , tylko w takie na komputerze, albo w telefonie.  Czy dziś dzieci czytają Mikołajka?  Jeżeli nie , to ogromna strata, bo poczucie humoru w tej książce jest znakomite. 

23 kwietnia 2021 , Komentarze (9)

Tak o rybach wczoraj myślałam, dziś rano poszliśmy na Halę Targową, aby je kupić. Udało się kupić karasia, płotkę i pstrąga potokowego. Ugotowałam zupę rybą na mniejszych rybach i łbie pstrąga. Podałam na obiad, obok młode ziemniaki posypane koperkiem i czosnkiem niedźwiedzim, bo i ten kupiłam. Jakie to było smaczne, te gotowane rybki, te ziemniaczki!!!. Jutro będzie pstrąg pieczony, nadziewany pietruszką i czosnkiem jw. Do tego kiszona kapusta.  Zrobię jeszcze ogórkową i upiekę polędwiczki indycze, to na niedzielę.  Surówka z kalarepki i młodej kapusty + koperek, to będzie dodatek.  Nachodziłam się dziś, bo ponad 10.000 kroków i prawie 8 km. wyszło. Najpierw Hala Targowa, biblioteka jedna, biblioteka druga, piekarnia, zakup tuszu do drukarki, no i spacer bulwarem. Wiało ostro, był naprawdę chłodny wiatr, mimo słońca było nieprzyjemnie. Pranie wyschło momentalnie na balkonie. Przyroda chowa się jeszcze przed otwarciem, widać to po rajskich jabłoniach, którymi obsadzony jest bulwar. W zeszłym roku buchał od kwiecia, teraz pustko, smutno.  Udało mi się zapisać do fryzjera już na poniedziałek. Powinnam  dawno zrobić kolor, ale poczekam z tym na profesjonalistkę. Poza tym w poniedziałek mam wizytę u podologa, w środę u stomatologa. Mąż dziś był  także u podologa, będzie miał specjalistyczne wkładki , aby odciążyć jego biedne stawy kolanowe . Fizykoterapeuta nie mógł uwierzyć, że mąż skończył 70 lat, bo przychodzący ludzie w jego wieku są staruszkami ledwo poruszającymi się.  Takie komplementy to każdy lubi!  Igor Tuleya  pozostawiony w spokoju, oby na zawsze. Uwielbiam jego rozwagę i spokój w wypowiedziach, pomimo zrujnowanego życia zawodowego. Okrucieństwo ludzi wobec ludzi jest porażające. Czytam aktualnie książkę pt" Córka nazisty" . Czasy niewiele zmieniły mentalność człowieka. Ostatnio zajadam się ciemnymi winogronami. Brak dobrych owoców o tej porze to ogromny żal. Organizm woła, a nie ma co podać.  A, jeszcze sok z buraka był, tak więc szanowne zdrowie dostało odpowiednia porcję dobra. 

22 kwietnia 2021 , Komentarze (3)

dziś pogoda pod psem, nie obrażając tych cudownych zwierząt. Pada, mocno wieje, ochłodziło się.  Co robić? Ano zajęłam się lodówką i wymyślam dzień zero waste. Mąż dokupił cukinię,  z niej i z pozostałych warzyw znajdujących się w domu ugotowałam zupę krem, na oliwie, taką naprawdę  pro .  Resztka kalafiora surowego?  Proszę bardzo, starłam na tarce, dodałam 2 łyżki fasoli czerwonej  z puszki, która mi została po czymś, 3 ogórki konserwowe, mała puszka groszku, garść posiekanego koperku, 2 łyżeczki majonezu , doprawić i, proszę, jest sałatka. Poza tymi daniami mam jeszcze wczoraj zrobioną galaretkę z  warzyw i z indyczym i kurzym mięsem z rosołu, jestem więc  zabezpieczona na chwile : " coś bym zjadł , ale nie wiem co?"  Tak minęło przedpołudnie, na obiad wspomniana zupa i reszta rolady francuskiej na ciepło + ww. sałatka.   Przygotowałam pościel na zmianę, wypiłam sok z buraków i marchwi oraz jabłka, porozmawiałam ze szwagierką. Niestety, rozmowa adekwatna do wieku, czyli o zdrowiu, przede wszystkim.  A ponieważ lubimy ze sobą rozmawiać, trwało to trochę. Przeczytałam już jedną książkę z biblioteki, jutro oddam, niech inni się cieszą. W nocy przerwa w spaniu, zamiast przewracać się z boku na bok wstałam, poczytałam do 1, zmarzłam , wróciłam do łóżka i od razu zasnęłam.  Wracam dziś do sprawy prośby koleżanki, będę siedzieć nad wyrokiem WSA. Już któryś raz słyszę, że język prawniczy jest niezrozumiały dla nie prawników. A ponieważ ja tego nie czuję, bo jest dla mnie czytelny, zawsze mnie to dziwi. Może niesłusznie, ale zostaliśmy wykształceni w tym kierunku, więc dla nas to prostota. Pomogę zatem z przyjemnością. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.