Do wczoraj pogoda była przepiękna, chociaż czuło się nadchodzącą zmianę. Dziś byłam sama na spacerze, wyjście z mężem jest coraz bardziej ograniczone, a ja potrzebuję ruchu. Wyszłam z domu szybkim krokiem, utrzymywałam tempo przez godzinę, potem już czułam zmęczenie, ale przeszłam całą zaplanowaną trasę. Dziś wiało ze wschodu, fale były całkiem duże ale jeszcze świeciło słońce i było przyjemnie. Mało ludzi, cisza, szum morza i ptaki, te zimowe. Wróciłam zmęczona, ale naładowana dobrą energią. 🙂 Wizyta gości udała się, dodatkowo przyszedł jeszcze kuzyn męża, było nas razem 11 osób. Rozmowy, wspominki, śmiechy, opowieści. Po wizycie padłam jak złamana ze zmęczenia. Oj dalo mi się to we znaki. Byłam u lekarza kontaktowego w środę, opowiedziałam o bólach mięśni w nocy, o bezsenności, o niedoczynności tarczycy powinien sam wiedzieć. Ustaliłam z doktorem, że odstawiam statyny na miesiąc, mam obserwować organizm. No cóż, po pierwszej nocy bez lekarstwa ból minął, dziś też go nie było. W środę mąż był w szpitalu na konsultacji, operacje kolana będzie miał 15 lutego. Chciał wcześniej,po Nowym Roku, ale tak dosyłają im endoprotezy. Już teraz jest lekka panika w domu, muszę to ograniczyć. Po wizycie gości wcale dużo jedzenia nie zostało, co mnie cieszy. Trochę zabrał panicz do Poznania, resztę zagospodarowałam. Dziś był rosół ( to na stawy), polędwica z dorsza pieczona i pieczone ziemniaki + kiszona kapusta. Teraz siedzimy jak dwa stare grzyby, każdy w swoich sprawach, a dzień za dniem mija.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.