Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 297425
Komentarzy: 6980
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 29 marca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 września 2017 , Komentarze (2)

To ja ta nędza. Tak wyglądam  z powodu przeziębienia. U mnie jak już, to tak poważnie. Dziś mąż kupił Sulfarinol do nosa i jakiś nowy lek ziołowy wykrztuśny. Twarz mam umęczoną ciągłym wysiłkiem , oczy maleńkie, blada, nie lubię siebie takiej.  Ale nie poddaję się, wstałam, i krzątam się po domu. Zrobiłam  , przepis  z czapy, serniczki z ricotty. Dodałam do masy brzoskwinie z syropu, a spód zrobiłam z  kruszonych herbatników z roztopionym masłem. Serniczki umieściłam w kokilkach do sufletów, jeżeli próba się uda, będę powtarzać. Pogoda dziś przepiękna, ale mogę podziwiać ją jedynie przez okno. Na obiad dziś wołowina  w sosie grzybowym + kiszona kapusta. Taki typowo polski obiad.  Wczoraj otrzymałam maila od koleżanki z pracy, wybiera się na emeryturę, spodziewa się drugiego wnuka / wnuczki. Coraz większe grono znajomych wybiera tę formę bytowania. Nie dziwię się, życie na emeryturze jest spokojne, mieć tylko hobby, jakąś pasję, a czasu nie wystarczy na smutek i zgorzknienie.

29 września 2017 , Komentarze (3)

Zostałam dziś dłużej w łóżku., aby wypocić ten wstrętny katar. Nie znoszę takich niedogodności, bo u mnie to zawsze na całego. Wstałam jednak na II śniadanie,,które tak pieczołowicie przygotował mój mąż.Pycha!. Dziś kończyłam czytać książkę Agnieszki Olejnik pt " A potem przyszła wiosna". Fajna, o wyborach życiowych z perspektywy kobiety i z drugiej strony mężczyzny. O prawdzie, szczerości , bólu, prostocie życia. To nie jest lektura  z najwyższej półki, ale  przecież  takie pozycje czyta się także . Kupiłam także bilety na koncert Mariusza Lubomskiego, który odbędzie się 26 października w Oliwie.  Lubię faceta, śpiewa wyraźnie, mądre teksty, ma niesamowity głos.  Mam jego autograf uzyskany  podczas demonstracji KOD w Gdańsku. W domu hałas z obu stron. Z jednej remont w budynku naprzeciw, z drugiej stawianie rusztowań do naszej kamienicy.  Na szczęście zaczęto od nastej strony, w ten sposób szybciej będziemy mieć okno na świat.  Dziś robię obiad resztkowy. Pomimo piątku będzie mięso, a dokładnie dwa kotlety schabowe, które nam nie smakowały nawet po usmażeniu. Zrobię zapiekankę z kaszy pęczak, kotletów, pieczarek i fasolki  flażolet. Przygotuję także wołowinę, o której pisałam wczoraj. Planuje ponadto uporządkować szuflady w łazience, bo trochę za dużo tam nawkładałam. A poza tym ciepła herbata + syrop z kwiatu bzu, kocyk, książka, muzyka. Musze sie wykurowac do poniedziałku, bo zaczynam taniec hiszpański. 

28 września 2017 , Komentarze (1)

Zmieniłam datę zabiegu kosmetycznego, bo od kilku dni mam potworny katar. Męczy mnie w nocy, nie daje spać, dusze się, leci z nosa. Powtarza się to po każdej wizycie u dentysty, gdy dostaję znieczulenie. Muszę zbadać ten wątek. (slina). Byliśmy nad jeziorem, celem były grzyby. Grzybów prawie zero, 2 prawdziwki ( ja, ja!), kilka podgrzybków, trochę kurek. Zamarynowałam  wołowinę na pieczeń, zrobię ją w sosie grzybowym. Pogoda wspaniała spacer po lesie udał się znakomicie. Pusto już, cicho, ludzi nie widać. W domu dalej przygotowuję się do jesieni, chowam odzież letnia, wyjmuję jesienna, przeglądam, zastanawiam się nad zestawieniami. Lubię  sukienki i do tego kolorowe rajstopy, mam ich naprawdę sporo.To była do niedawna moja mania kupowania. Ale zaspokoiłam ją i tyle. Po powrocie znad jeziora  poszłam do łóżka. Leżę od kilku godzin, czytam, przeglądam informacje. Chcę się wygrzać, może w nocy uda się spać, gdy katar spłynie. Ze mną jest ciepły termoforek, ubrany w sweterek z golfem. Fajne urządzonko!

26 września 2017 , Komentarze (3)

Jesień tak cudna, że aż dech zapiera. Dziś tuż po 9 wyjechaliśmy nad otwarte morze, w stronę Białogóry. Mąż tam przed 40 laty dorabiał w czasie wakacji prowadząc pole namiotowe. Dziś ten teren wygląda zupełnie inaczej, ale plaża i Bałtyk nadal zachwycają.  Samo dojście od parkingu do plaży to ok. 1,5 km. Kijki w ręce i marsz! Ale po drodze co chwila grzyb - podgrzybek, prawdziwek, miodówka.  Do plecaka zatem , w domu ususzę w suszarce. I już słychać szum, a po chwili  widać je- morze! Błękitne , z białymi grzywami fal i ten ogrom pustej przestrzeni z białym piaskiem. Chrzęścił pod stopami , aż miło! Ruszyliśmy na zachód raźnym krokiem, przeganiając mewy. Po 2 km. usiedliśmy zasłonięci przez trawy i zjedliśmy po kanapce, po gruszce, popiliśmy wodą. Po chwili ruszyliśmy dalej, w stronę rzeczki Bezimienna. Maleńka, ale dzielnie toczy swe wody ku morzu. Tam kolejna przerwa na fotografowanie cudów natury. A potem znów w las, bo zaczęło trochę wiać . Po 5 km. dotarliśmy do samochodu . Zrobiła się pora na obiad, zaczęliśmy zatem szukać odpowiedniego miejsca. Niestety, nawet te całoroczne lokale były w większości pozamykane. Dotarliśmy aa przed Krokową, tam w przydrożnym zajeździe zjedliśmy domowy rosół z pierożkami z wątróbki ( pycha!). Powrót do domu wypadł akurat w  godzinach szczytu, poszło jednak nieźle i o 17 zlądowaliśmy w domu.  Przeszliśmy 10km, robiąc 14.400 kroków.  Nieźle. Jestem zmęczona, ale tak pozytywnie. Grzyby już się suszą, aja za chwilę dopije kawę i zacznę czytać. Lubię takie dni. Takie typowo dla emeryta.

25 września 2017 , Komentarze (4)

Dlatego dziś byłam u stomatologa. Znów dwie ampułki znieczulenia, znów mam z głowy 3-4 godziny  zanim "wrócę" do siebie.  Tak, mam wrażliwe dziąsła,nawarstwiający się kamień w tempie szybkim, a zatem  to znieczulenie jest niezbędne. To raczej od tej zimnej wody lecącej z wężyka czy zimnego powietrza dmuchanego na dziąsła. Ale pani doktor jest zadowolona ze mnie, "znamy się" od prawie 10 lat, dziś chyba jakąś zniżkę zastosowała, bo  chyba mniej zapłaciłam.:). Wizyta w bibliotece, znów  8 książek . Bez czytania nie wyobrażam sobie życia. Wizyta w bibliotece jest dla mnie samą rozkoszą:p Pogoda dziś wspaniała, wprawdzie lekko chmurki przesłaniają niebo i słońce, ale jest ciepło, wróciłam nawet do jasnych spodni .  Wczoraj oglądałam  Masterchefa, dużo ludzi ze Śląska. Mam zamiar zrobić faszerowane ziemniaki oraz gołąbki z kaszą gryczana i  wędzonką. Oczywiście bez takiej ilości tłuszczu jak  w programie. Kiedyś byliśmy z mężem w Jastrzębiej Górze w ośrodku, do którego przyjeżdżali także  dyrektorzy kopalń na wczasy odchudzające. Pani od masażu zeznała, że są co roku, chudną kilka kilogramów, a potem wracają do swych śląskich kobiet i do sposobu odżywiania. I tak w kółko. Przynajmniej  interes się kręcił!

24 września 2017 , Komentarze (3)

Ach, jak było dziś cudnie!  Wykorzystaliśmy tę pogodę do cna. Najpierw pranie odzieży użytej wczoraj przez męża  do porządkowania garażu. I guzik mnie obchodzi, że dziś niedziela. Prawdopodobnie przez 2-3 miesiące nie będę mogła korzystać z balkonu, to dziś jedyna okazja.  Potem nad jezioro. Po drodze zachwyt nad kolorami drzew. Na działce zbiór okolicznych grzybów , kawa na tarasie, lekkie porządkowanie wśród roślinności. Mąż zajął się spuszczaniem wody, odkręcaniem, chowaniem, zabezpieczaniem. W tzw. międzyczasie udaliśmy się do lasu. Rezultat fajny , bo właściwie wszystkie gatunki nam znane. Wystarczyło na porządną kolację.  W lesie chyba wczoraj był najazd, dziś cicho, pusto, nostalgicznie. Co chwila właziłam w pajęczyny, na szczęście nie z takimi ogromnymi potworami. Brr, brzydzę się pająków. Znów latały nad nami żurawie, wzbijały się coraz wyżej, coraz więcej ich było.  I one szykują się do odlotu. Smutne to, ale niech im się szczęści po drodze. Pomalowałam na kolor miętowy drewnianą skrzynkę do owoców. Użyłam lakierobejcy, a zatem nadal widać słoje. Wyschła , zabrałam do domu, ładnie wygląda na  blacie. Na działce  pelargonie kwitną jak głupie, muszą tam zostać z powodu tynkowania. Myszy było jakoś mniej, a może zabezpieczony kominek utrudnia im wejście?  Zaczęłam wczoraj czytać "Oskarżenie" Remigiusza Mroza. Także wczoraj ktoś wystawił przy śmietniku fajne  euro palety. Och, mam ogromna ochotę zrobić z nich  kwietnik na balkon. Poczekam z tym jednak do przyszłego roku. 

23 września 2017 , Komentarze (2)

Mąż porządkował dziś garaż . Znalazł wiele rzeczy, które "wyszły" w nieznane: stojak na opony, lampę do domku letniskowego (będzie na następny sezon do powieszenia), dolnopłuk do tamże  zakupiony kilka lat temu, drewniana skrzynkę na owoce . Samo dobro. Wiele wyrzucił teraz miast kiedyś. Ważne , że to zrobił, chociaż przetrzymywanie rzeczy kila lat ot tak sobie, bo się przyda, jest bez sensu. Dlatego pozbywam się od razu albo sezonowo, ma mniej , ale mam także okazje do kupienia czegoś nowego!. A w ramach moich porządków  idę w poniedziałek do stomatologa na kwartalne czyszczenie kamienia, w piątek na mikrodermabrazję diamentową  na twarz, zabieg zakupiony w ramach Grouponu za jedyne 49zł. Z doświadczenia wiem, że takie zabiegi dobrze mi robią , chociaż akurat z cerą nie mam żadnych problemów , a dobre geny działają.  Za chwilkę udajemy się na "wybieg". Byłam już po zakupy, jest ciepło chociaż pochmurnie. Najtańszy relaks emeryta to spacer, więc trzeba skorzystac

22 września 2017 , Komentarze (2)

Pada, czyli Trójmiasto dołączyło do tej gorszej części Polski. Cóż, trzeba polubić i tyle. Dziś jeszcze nie byłam na powietrzu, zostawiam to na moment mniej mokry. Rano zrobiłam porządek w szafce z kuchennymi produktami typu kasze, mąka, itp. Od razu luźniej się zrobiło.  Zadzwoniłam do mojej Fundacji i zmieniłam sobie zajęcia . Zamiast języka włoskiego będę miała warsztaty teatralne. Przymierzałam się do takich, ale nie było wcześniej propozycji. Włoskiego nie nauczę się więcej w tej grupie i przy takim systemie.  Brakuje mi tylko konwersacji, czego nie dostanę  w takim towarzystwie. A o teatrze marzyłam, jeszcze chętnie zapisałabym się na pisanie scenariuszy. Może kiedyś.Dziś na obiad  zupa dyniowa , pstrąg łososiowy pieczony + mix sałat.  Mąż z rana pojechał na cmentarz wymienić kwiaty, już jesienne, bo chryzantemy, niestety. :( 

21 września 2017 , Komentarze (5)

Dziś czwartek, miało być pięknie , i jest pięknie. Z samego rana, bo sporo przed 10, wyruszyliśmy  w stronę bulwaru. To na szczęście blisko, a zatem już po chwili szliśmy w blasku morza i słońca. Sławy festiwalowe prawdopodobnie mieszkają w hotelu  przy Polance Redłowskiej, bo otarłam się , dosłownie, o Juliusza Machulskiego i Andrzeja Zielińskiego. Od razu przypomniałam sobie film Volta i tak przyjemnie się zrobiło. Dalej co chwila mijały nas osoby z identyfikatorami spieszące się w stronę Teatru Muzycznego.  Jak dobrze, że im pogoda dopisała, to jak wizytówka Gdyni na ten czas. W drodze powrotnej wizyta w ulubionych delikatesach, zakup przepysznej, puszystej  babki drożdżowej i prawdziwie tureckiej chałwy. Jej cena - 118zł/kg, powaliła mnie na kolana, ale nie oparłam sie , kupiłam niecałe 10 dag. W domu czarna gorzka kawa i kawałek chałwy- to rozkosz dla podniebienia. Ten zakup podzieliłam na dwa dni. Rozkosz czekania na przyjemność to takie podniecające!   Mąż zrobił rano zupę dyniową, na obiad zatem jesienna zupa , kopytka z maślakami oraz jakaś sałata.  Teraz będę opracowywać strategie przekonania mamy do pieluchomajtek, tatę do zdobycia recepty na nie , obojga do "odkażenia" mieszkania.

20 września 2017 , Komentarze (6)

Od rana u rodziców. Tata zrobił zakupy według ustaleń. Po kawie wyszedł załatwiać swoje sprawy. Nastawiłam zatem rosół, mama obrała włoszczyznę i czuła się przydatna.  Mąż odkurzał i mył lampy, na co namierzał się od lat, ale nie było pozwolenia. Wypoziomował także szafę, zmył podłogi.  W tym czasie ja smażyłam jabłka w cieście, na co wpadłam po drodze do rodziców, mama spała.  I te jabłka to był strzał w 10, bo starzy ludzie uwielbiają słodkie. A zatem obiad składał się z rosołu z makaronem , mięsa wołowego i kurzego gotowanego, w sosie musztardowym, maślaków  w śmietanie, surówki z marchewki, deseru w postaci jabłek w cieście. Wysprzątane, wymyte, naczynia w zmywarce, a staruszkowie mogli odpocząć po dniu pełnym wrażeń.  Martwi mnie natomiast nietrzymanie moczu przez mamę , ona nie daje sobie z tym rady, tata nie umie jej pomóc, a ja nie jestem tam  co dzień.  Po tej wizycie poszliśmy na spacer, poobracać się trochę w pobliżu "wielkiego świata" To przecież Festiwal Filmów Polskich!  Widziałam parę osób znanych, ale ponieważ nie oglądam TV, nie pomne nazwisk. To zresztą nie jest istotne i ważne.  Ważne, że dziś pięknie świeciło słońce, że można było nawet na ławce posiedzieć, że morze miało kolor przyjaznego błękitu z odcieniem srebrzystym.  Oby jutro tak było!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.