To już rok odkąd jestem na Vitalii, gdyby nie moje lenistwo, dopadająca mnie rutyna moglabym powiedziec - to byl cudowny rok. W planie miałam o tej porze ważyć najwyżej 70kg. a jest 20 wiecej.
Otóż tak zaczynałam o 103 kg, do wiosny szło super -15kg. aż do jesieni bylo fajnie mimo że waga przestała spadac to sylwetka pod wplywem ćwiczeń zaczęła fajnie się kształtować. Aż do jesieni. Gdzie zaczęłam się poddawać i aż w końcu przestalam walczym. Dziś myślę że wlasnie ten zastój powodowal u mnie zniechecenie i brak motywacji.
Cholera jasna uświadomiłam sobie w końcu, że przecież nie walczylam dla nikogo innego tylko dla samej siebie, kiedy było super kiedy znajomi mówili ale "schudłaś"...hmmm teraz mam +4kg, niby nie tak duzo ale ponieważ ćwiczenia tez odpuściłam to cielsko stało się "rozlazłe".
W związku z tym dziś rok później po raz drugi podejmuje te samą decyzje, dietka i ćwiczenia dzis zaliczone. wstyd mi to pisac bo niektore pomyślą - ile razy juz tak pisała...bla bla bla. jasne macie racje, ale od Nowego Roku zmieniłam pracę, w końcu robię to co lubie i sprawia mi to przyjemność, poznaję nowych ludzi i chciałabym zmienić się również ja sama - przynajmniej w wyglądzie.
no to tyle ględzenia, mimo że malo pisze to jestem i was czytam i gratuluje wam postępów, dyscypliny i samozaparcia, bo dziś wiem , że właśnie te dwie rzeczy sa gwarantem sukcesu.