jak w temacie, koniec oszukiwania siebie samej Was i wszystkich dookoła, że się odchudzam, co przez kilka dni udaje mi się utrzymywać dietę na 100% i znaleźć czas na ćwiczenia, to nagle nadchodzi taki dzień że zaczyna się lawina obżarstwa kilku dniowego, znowu brak czasu a ćwiczenia, dopada mnie uczucie bezsilności że jestem do niczego, ociężałości która nie pozwala ruszyc się z kanapy. Dlatego postanowiłam zawiesić na jakiś czas pamiętnik, zresztą i tak mało pisałam. może przyjdzie kiedyś taki dzie że znowu będę gotowa stanąć do walki na 100%
tymczasem trzymam za Was kciuki i życzę powodzenia
xXxMartusiaxXx
20 listopada 2017, 09:59Hej, tak patrzę na Twój pamiętnik i widzę ładny spadek, szkoda, że zawieszasz pamiętnik. Co do ćwiczeń to się nie martw - nie tylko ćwiczenia pomagają schudnąć. Podstawą jest odpowiednie odżywianie. Mój tato przez rok czasu tylko na zmianie odżywiania zrzucił około 50kg. Może masz źle dobraną dietę? Że dopada Cię obżarstwo. Nie wiem jak się odżywiasz/odżywiałaś, ale nie zawsze trzeba katować się dietą. Wystarczy wprowadzić pewne ograniczenia. Ja np. nie pamiętam, kiedy ostatnim razem jadłam ziemniaki. Niektóre produkty są mega tuczące i warto by było je ograniczyć. Często jest tak, że nie widzi się po tygodniu żadnej różnicy w wadze, bo w pewnych momentach waga stanie i nie chce ruszyć. Przechodziłam długo przez takie coś, kiedy waga mi stanęła na 84kg i nie chciała ruszyć, chociaż nie, ruszała ale nie w tą stronę. Ważyłam się codziennie i powoli dostawałam pierdzielca bo było coraz więcej. Przywaliłam do jakiś 86, ale później ruszyło w dół. Nie wiem jak u Ciebie z piciem płynów. Najlepiej pić 0,03l wody na 1 kg masy ciała - wiem nie jest łatwo, ale to tylko kilka dni takich. Ja np. nie piję soków, ani gazowanej wody, jedynie co to mleko, woda i herbata (ale bez cukru). Widziałam wpis o późnej kolacji. To dużo szkodzi niestety. Miewałam już tak, że jak zjadłam do 20 to waga schodziła, natomiast jak jadłam bliżej 21 to potrafiłam przytyć :/ Między posiłkami najlepiej zapijać wodą, jeżeli jest się głodnym. Może, żeby ominąć kilku dniowe obżarstwo będziesz robić jakiś cheat day raz w tygodniu? Ale nie taki, że będziesz jeść co chcesz nie zwracając uwagi na ilość tylko powiedzmy masz ochotę na chipsy to chipsy ale nie jeszcze frytki, hamburger i czekolada :D Dobrze by było, żebyś nie myślała o tym że masz dietę. Dietom mówię stanowcze nie. Ja wiem, że działają, że dają szybkie efekty, ale czy warto? Skoro większość osób po diecie wraca do dawnych nawyków? Najlepiej jest pozmieniać pewne elementy, delikatnie sobie zabierać ilość jedzenia, ale bez przesady. Początkowo musiałam jeść 1 woreczek ryżu plus 4 kotlety sojowe i surówka bo byłam bardzo głodna później zeszłam do 1/3 woreczku ryżu i 3 kotletów. - to było w lecie więc jadłam trochę mniej. Pomyśl może o takich daniach, co są zapychające a mają mało kalorii np. fasola szparagowa, szpinak, kapusta kiszona. Ja bardzo często robię szpinak (kupuję mrożony, podsmażam cebulę, dodaje ostrej papryczki, czosnek i na koniec wrzucam szpinak rozmrożony. Chwilę mieszam, a następnie dodaję 1/4 szklanki śmietany 12% wymieszaną z jakąś 1/2 szklanki wody. To chwilę mieszam, aż zacznie się gotować, czasem dodam trochę pokrojonego sera żółtego i odrobinę prażonej cebulki) do tego dodaję rybę albo zamiast ryby mieszam z ryżem - obiad wychodzi pyszny, zapychający i nie jest to jakaś wielka bomba kaloryczna. Nie chcę, żebyś odebrała mój komentarz jako mądrzenie się, chciałam dać jakąś radę, bo przez dłuższy czas miałam problem ze schudnięciem i przywaliłam w sumie z 59kg na 93, w pewnym momencie nawet widziałam 95,5kg. Teraz mam 74,5 i idzie już oporniej, wcześniej po kilogramie na tydzień, teraz kilogram na 2 tygodnie. Przez ponad półtora miesiąca zrzuciłam tylko 3 kg, ale nic nie ćwiczę - tylko chodzę. Trzymam kciuki, że będziesz gotowa do walki na 100% a nawet i więcej. Najważniejsze to dobrać odpowiednio posiłki. Przecież zawsze można zjeść jakąś pizzę czy coś, tylko najlepiej jest jeść domową - dużo składników, mniej ciasta i kawałek strasznie zapycha, a nie tak jak w pizzerii że zjadło by się jedną pizzę i ciągle mało. Jakbyś chciała przepis na ciasto sprawdzone, to mogę podesłać :) Także powodzenia i dużo wiary w to, że się uda. Bo nie ważne jak długo zajmie ta walka, najważniejsze, że każdego dnia jest się coraz bliżej. A jak zobaczysz, że te dania Ci smakują to nie będziesz chciała fastfoodów czy innych takich rzeczy. I to mówię ja, dziewczyna, która regularnie od stycznia 2017 roku co najmniej 3 razy w tygodniu żarła kebaba na wieczór, taaa wieczór ... koło 21, czasami też i 3 w nocy - teraz już mnie nie ciągnie, bo gotuję smaczniejsze rzeczy :)
filipAA
1 listopada 2017, 11:40Życzę powodzenia