Hej. Weekend minął szybko. Pod znakiem gorączki glutow itp. oczywiście u dzieci. Najpierw starszy dziś już młodszy zaglucony 🤦 ehh.
Jezeli chodzi o jedzenie jest ok. Chociaż zdjęć mam mało bo nie wszystkie posiłki robiłam.
Sobota:
obiad był duży ale nie zjadłam wszystkiego.
niedziela. Na obiad był schabowy ziemniaki i sałata
dzis natomiast nie mam zdjec bo dzień cały w biegu.
Rano zawiozłam syna do przedszkola bo był występ na dzień mamy i z tym lekkim katarem ale go zawiozłam. Wyszło super ❤️ łezka mi się kręciła w oku ! Ale zanim dotarłam na występ pojechaliśmy do mechanika zawieść auto bo się mężowi popsuło. Wróciłam w biegu zjadłam pół bułki ciemnej z wędlina sałata i serem żółtym. Dopilam zimna kawę z rana i pojechałam na zakupy i do przedszkola. Tam był poczęstunek więc wypiłam kawę zjadłam kawałek sernika. W domu zjadłam po 15 dopiero obiad makaron z warzywami (co nie zjadłam w sobotę ) i parówka. A potem zaczęłam podjadac. 3 kostki czekolady. Kawałek ciasta z rabarbarem kawa z mlekiem.... 🤦 Wyszło to że rano nie zjadłam śniadania i potem automatycznie próbowałam to nadrobić. Na kolację dwa naleśniki z serem. Wody mało. Już widzę że jednak jak jem rano i potem w miarę te pory trzymam jest lepiej.
Jutro w domu z dzieciakami. Mąż jedzie do pracy po południu.
Dzis wieczorem będę ćwiczyć na stepperze.
Pozdrawiam.