Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

jestem osobą która od jakiegoś czasu ma chęci stanąć do walki... Tak, ale to tylko chęci, które wraz z napadającym częstym głodem znikają. Moja praca to czysto biurowe zajęcia- pracuję w niej od 4 lat i w tym czasie zaczęły się moje "duże" problemy. Chciałabym zacząć zmieniać siebie tak już na serio... mam dosyć sapania idąc po schodach czy strachu, który towarzyszy mi podczas zakupowania nowych ciuchów:(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20676
Komentarzy: 515
Założony: 19 lipca 2016
Ostatni wpis: 30 września 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Marta.marta.marta

kobieta, 34 lat, Bytom

156 cm, 125.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 września 2018 , Komentarze (9)

Jak w temacie. Chce wrócić do zdrowego jedzenoa, chce schudnąć, chce być szczęśliwa!!! Zaczęłam nowy etap w swoim życiu- od dwóch miesięcy jestem sama, rozstalam się z moim narzeczonym. Jestem na tyle już silna by zacząć wszystko od nowa. Brakuje tylko powera

5 marca 2018 , Komentarze (2)

dzień dobry Kochani w ten piękny dzień :*

Tu, gdzie jestem czyli w Moers, teraz o 8:00 rano jest 6 stopni Celsjusza na plusie:) zaliczyłam spacerek z moim pieskiem, nacieszyłam się promieniami słońca i śpiewem ptaków. Wróciłam do domku, zaparzyłam kawkę i myślę jak efektywne wykorzystać dzień.

Mam na myśli zaplanować posiłki na cały tydzień, żeby zakupy robić z głową no i przeżyć za 100 euro do 15 marca. Z reguły jak ja robię zakupy to staram się kupować tylko potrzebne rzeczy, chociaż do tej pory dodatkowo wrzuciłam do koszyka jeszcze jakąś zachciankę:( ale ja i tak pół biedy... Mojego chłopa wysłać do sklepu, to wpada w jakiś szał zakupowy i wrzuca produkty bez których naprawdę by się obyło... Stawia często na gotowce, a co za tym idzie, ceny też są dużo wyższe.

Pewnie w tym tygodniu to jednak ja będę odpowiedzialna za zakupy, bo akumulator w aucie nam padł i na większe zakupy nie ma co liczyć. Ale to nawet dobrze, bo produkty będę kupować na bieżąco i mogę liczyć na świeże warzywa...

Oprócz jedzenia, chciałabym przyłożyć się o języka niemieckiego. Pobrałam na telefon aplikację, gdzie słownictwo i podstawowe zwroty są poukładane tematycznie. A dlaczego aplikacja na telefon a nie klasycznie ze słowniczka albo samouczka? Jestem osobą, która nie potrafi się skupić przy książce (wstyd się przyznać, ale nawet nie czytam), natomiast telefon jest ze mną zawsze i zamiast oglądać fb albo insta, włączam apkę i uczę się. To co narazie ogarniam to kropla w morzu...

Od dzisiaj mój chłop zaczyna popołudniówki i to już tak na stałe więc wieczory będę spędzać sama:( pewnie dni bedą ciągły się jak flaki z olejem. Zastanawiam się nad jakimiś ćwiczeniami z yt. Co moglibyście polecić dla dużej grubaski, z zerową kondycją, tak żeby niezniechęcić się po pierwszym razie? 

28 lutego 2018 , Komentarze (15)

Witajcie Kochani ponownie...

weszłam na pamiętnik i zaktualizowałam moje pomiary po wielu miesiącach... niestety zaczynam od zera jak to było w sierpniu 2016 r. W sumie miałam zamiar usunąć to konto, bo wstyd mi jest mojej porażki... jednak z drugiej strony to nauczka za moje lenistwo.

od wczoraj powoli wracam do zdrowszych posiłków i namawiam do tego narzeczonego, bo sama nie dam rady... nie chce na nikogo zwalać, ale to że wróciłam do większej wagi to wynik wspólnego mieszkania z mamą, kuzynem i jego rodzinką... oni wszyscy chudzi jak szczypiorki, wpie*rzali  co wieczór chipsy, pizze itp... a ja że mam słabą wolę to jadłam razem z nimi... co ja poradzę że nie jestem konsekwentna w swoich postanowieniach?

od dwóch tygodni jestem u narzeczonego w Niemczech... mam wielkie marzenie pójść tutaj do pracy i normalnie egzystować wśród ludzi... od lipca 2017 r. siedzę w domu i dostaje na łeb... Ale żeby tutaj iść do pracy. muszę znać chociaż komunikatywnie język... powiem szczerze: siedzę ze słownikami i przy nich z mózgu robi się kisiel... Nie potrafię się skupić, jestem ospała, dzisiaj wypiłam już drugą kawę... Nie ogarnę nigdy tego języka, a na kurs narazie mnie nie stać, bo z ledwością żyjemy z jednej wypłaty...

Mam mnóstwo czasu, a nie potrafię tego wykorzystać... Ani na dietę, ani na ruch, ani na naukę niemieckiego... co ze mną jest nie tak????

23 listopada 2017 , Komentarze (11)

witajcie Kochani;*

Po ostatnim poście dostałam 2 prywatne wiadomości od cudownych osób... Przeczytałam i popłakałam się, bo Dziewczyny napisały szczerą prawdę, nie znając mnie a wyłącznie wnioskując z moich postów. Przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że ten czas, który siedzę w domu wykorzystam dla siebie... Nie siedząc przed tv lecz aktywnie... Przyznam ze nie ruszyłam z mocnego kopyta, bo dostając zakwasów szybko bym się zniechęciła:) tak więc przedstawię Wam efekty wczorajszego dnia:

Śniadanie: 

Obiad:

Kolacja:

Oczywiście idealnie nie było, ponieważ miałam w ciagu dnia wyjazd i na mieście kuzynka kupiła mi croissanta. Wieczorem wpadło tez pare chrupek (dosłownie z 10 kulek chrupek orzechowych z Biedronki). Jednak cały czas zwracam uwagę zeby w domu były owoce w razie nieodpartej ochoty na słodkie.

Jeszcze chciałam Wam pokazać moje wyniki z Endomondo- prawie 4 km:

Dziękuje za kopa w moje wielkie pośladku i trzymajcie kciuki za moją wytrwałość ;)

Buziaki:*:*

17 listopada 2017 , Komentarze (18)

Cóż mogę więcej powiedzieć... Jestem nieodpowiedzialną osobą... Rok temu podjęłam sie walki: liczyłam kalorie, piłam dużo wody, starałam sie jak najwiecej ruszać... I co z tego??? Dzisiaj jestem na samym początku drogi.

Niestety moja słaba wola nie pozwoliła mi nawet utrzymać wagi po zgubieniu tych kilkunastu kg...

Jestem na siebie wściekła, bo z takim samozaparciem nigdy nie zasłużę na założenie sukienki/spódniczki. Będę musiała ukrywać sie pod luźnymi ciuchami, najlepiej czarnymi...

Czy warto jest poraz kolejny zaczynać???

16 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

Kochane Vitalijki:*

Od jakiegoś czasu jest ze mną coraz gorzej... Zaczęłam spowrotem przybierać na wadze:/ jeszcze nie nadrobiłam całego bagażu, który zrzuciłam i bardzo chce tego uniknąć...

Od początku lipca nie pracuje, bo nie przedłużyli mi umowy. Wyszłam wtedy z założenia że los sam mnie pcha do tego żebym wyjechała do mojego Narzeczonego do Niemiec. W październiku będzie już rok, jak żyjemy w rozłące. Na szczęście kochamy się tak samo jak wcześniej, a może i bardziej, jednak nie można wystawiać uczucia na tak dużą próbę. Miałam świetną okazję zrobić to na koniec lipca, bo miał urlop i przyjechał. Mogłam z nim wyjechać, ale jest ALE...

Moja mama ma depresję po śmierci Taty. Teraz jest OK, ponieważ jej lekarka zmieniła jej leki, ale do tej pory widziałam jak sobie nie radzi z tym wszystkim. Uciekała w alkohol, a ja ją błagałam żeby nie zeszła na tą drogę, mówiłam jej że to nie jest rozwiazanie problemów. 

Kolejna sprawa która trzyma mnie, to fakt że moja Mama wyjeżdża za granicę na mesiąc do pracy, a w domu zostają kuzyn i jego narzeczona z dzieckiem. Kuzyn jest kierowcą i całymi dniami w trasie, a kuzyna Kobieta cały czas spędza z Dzieckem. Jakby sama została, nie dałaby rady i zapewne pojechała do swojej rodziny, a podwórko i dom zostałyby bez nadzoru. Zdaje sobie sprawę że to tylko budynek, ale nie chce żeby został bez nadzoru, bez opieki.

Postanowiłam że skoro wytrzymałam tyle czasu bez mojego Ukochanego, to jeszcze ten miesiąc poczekam. Niech wszystko się wyklaruje: Mama wróci, miejmy nadzieję że w lepszym stanie psychicznym, a ja na spokojnie będę mogła jechać i zacząć nowy etap w życiu.

Wiem, że nie powinnam się w ten sposób usprawiedliwiać, ale dużo mam na głowie. Staram się coraz więcej ruszać i pić dużo wody. Mam nadzieję że szybko wrócę na właściwe tory...

16 lipca 2017 , Komentarze (7)

niestety od jakiegoś czasu mam kryzys... Od kwietnia mieszkam z Mamą- wyprowadziłam się ze śląska, bo dostałam wypowiedzenie z pracy więc doszłam do wniosku że lepiej pobyć z nią w tych trudnych chwilach, a prace znajdę wszędzie. 

I niby wszystko jest pięknie bo wreszcie mam towarzystwo, ale wspólne spędzanie czasu przynosi wiele pokus... Obiadki naszykowane przez moja Mamę czy Bratowa nie zawsze są fit, a człowiek wracając z pracy przed 19 nie ma siły myślec o gotowaniu i je to co dostanie...  Przez to lenistwo nie mam żadnych oszałamiających efektów a wręcz jestem 2 kg na plusie;(

Denerwuje sie sama na siebie, bo jak sie postarałam to były efekty (zaczęłam rok temu z wagi 126 kg), a teraz cieżko nawet utrzymać to, co do tej pory osiągnęłam.

niezmiennie wyglądam tak:

2 marca 2017 , Komentarze (9)

dziękuje za Wasze dobre słowa zamieszczone w poprzednim poście. Dodały mi dużo otuchy;* wiem że czas goi rany i z dnia na dzień ból będzie sie zmniejszał... Tak tylko zmnejszal bo nigdy nie mnie po stracie tak dobrego człowieka jakim był mój Tata.

Ja już ostatnie dni spędzam w moim domu rodzinnym. W niedziele sie pakuje i czas wracać na moje stare śmieci. Wiecie co, nawet brakuje mi tego miejskiego powietrza. U mnie na wsi, gdzie teraz jestem jest taka cisza jakby ludzi nie było, a w mieście ciągły gwar, ludzie ciagle gdzieś pędzą. Po drugie tęsknie za moja praca, może nawet nie za samymi obowiązkami jak za ludźmi;)

A co słychać w moim dietkowaniu? Powiem Wam że przez ostatnie 2 tygodnie strasznie to zaniedbałam, jak pisałam wcześniej sie objadając. Teraz emocje opadły i wracam po rozum do głowy. Ważyłam sie niedawno na wadze, która maja tutaj rodzice i uparcie mnie przekonuje ze wazę 104 kg, czyli schudłam. Ale nie nastawiam sie ze tak jest bo waga jest dosyć stara (wskazowkowa). Jak wrócę do siebie to mam jedna na której wazę sie od początku. Już zbliżam sie do magicznej liczby -20 kg mniej;) jestem już tak blisko tej wagi dwucyfrowej a jeszcze tak daleko.

Na szczęście do świat jeszcze pozostało ponad 5 tygodni;)

28 lutego 2017 , Komentarze (23)

W Walentynki mój świat przewrócił się do góry nogami... Po ciężkiej chorobie odszedł mój kochany Tata:( chorował na chłoniaka Hodkinga- wybrał 1 cykl chemii, który zniszczył guzy na węzłach chłonnych na szyi, ale zrobił się przerzut na płuca i to go wynończyło...

Od tego czasu nie umiem się pozbierać. Jestem na zwolnieniu lekarskim i spędzam czas z Mamą, która najbardziej cierpi bo straciła swojego ukochanego. A ja przez te 2 tygodnie zajadałam smutek:( żarcie pozwalało mi zapomnieć o tym co się stało. Jednak dzisiaj doszłam do wniosku że to nic nie da, bo nie przywrócę Tacie życia, a ja sama muszę wrócić do normalności i pogodzić się z tym co się stało. 

7 lutego 2017 , Komentarze (15)

witajcie, 

Dawno nie pisałam, ale to nie znaczy że zapomniałam o Was;) przecież z Wami to wszystko się zaczęło;) a nieuzupełnianie pamiętnika raczej wynika z braku czasu i częstego zmęczenia... Jak ja już chce wiosnę!;)

Tak jak w temacie, już ładne parę kg ze mnie zeszło. Teraz dążę do celu: byleby zejść poniżej 100 kg i ujrzeć dwucyfrową wagę;) Zauważyłam także że moja sylwetka powoli się zmienia, chociaż daleko jej do ideału:p

Ja i mój brzuch;) My chyba nigdy się nie rozstaniemy;)

A Co tam u Was?:)

Buziaczki;* :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.