Uwielbiam być na "diecie". Znów mam pretekst by kombinować w kuchni a nie wiecznie się zasłaniać brakiem czasu.
Wczoraj na kolację wyczarowałam jaglane placuszki z odrobiną oscypka, z oliwkami i cebulą. Podane z sosem czosnkowym.
W sumie był to totalny eksperyment - została mi kasza jaglana z mojego "nie-sushi" - i postanowiłam zaryzykować.
Do kaszy (mniej więcej szklanka ugotowanej) wbiłam jedno "wiejskie" jajo (więc nie wiem czy to m czy l), dodałam 2 łyżki mąki żytniej pełnoziarnistej (typ 2000). Dodałam 1/3 posiekanego drobno oscypka (tego małego), trochę czarnych oliwek i ćwierć średniej wielkości cebuli. Doprawiłam do smaku i zaczęłam smażyć malutkie placuszki (bez dodatku tłuszczu).
Podałam z sosem czosnkowym na bazie jogurtu z odrobiną soli himalajskiej i ostrej wędzonej papryki :D
Żyć, nie umierać :)
Biegałam! Ja biegałam wczoraj! :D