Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Introwertyczka, miłośniczka książek, wielbicielka słodyczy i leniwa baba (o zgrozo!). Cały czas próbuję schudnąć i walczę z lenistwem. Skutki póki co są nieciekawe.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6205
Komentarzy: 92
Założony: 27 marca 2016
Ostatni wpis: 23 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
stara_panna

kobieta, 35 lat,

173 cm, 84.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lipca 2016 , Komentarze (6)

CIĄGLE OD JUTRA

Ostatni wpis napisałam jakiś miesiąc temu. Zapewniałam, że czas na zmiany. Obiecywałam sobie, że zacznę działać. I co? Wielkie nic! Dni mijały, ale ja nie robiłam kompletnie nic, no może jedynie obijałam się z kąta w kąt i narzekałam, że jestem za gruba. Na chwilę uspokajałam sumienie, powtarzając sobie, że jutro już na pewno poćwiczę. Bzdura! To jutro przeciągało się w nieskończoność.

TERAZ!

Dzisiaj dostałam olśnienia. Skoro będę sobie obiecywać cuda na kiju i czekać na jutro, to nie osiągnę nic do później starości. Naczytałam się mnóstwa blogów, oglądałam filmiki na yt i jedno zdanie mnie trafiło: rusz dupę dzisiaj! Jakże wymowne. A ile czasu potrzebowałam, żeby to pojąć... Przebrałam się w strój i odpaliłam ćwiczenia z Primaverą na yt (zrobiłam 6 min rozgrzewkę, 20 min trening na całe ciało i 8 min rozciągania). Niby niewiele, ale i tak dało mi w kość. Pot lał się ze mnie strumieniem, ale poczułam satysfakcję, że w końcu zaczęłam.

MOTYWACJA

Jak już wspomniałam naczytałam się mnóstwa blogów i na jednym było napisane, że dobrym rozwiązaniem, aby wywiązać się ze swoich postanowień, jest planowanie. Napisać sobie cele, konkretne zadania, kiedy i co robić. I to nie tylko w dziedzinie bycia fit, ale ogólnie. Trzeba posprzątać, napisać projekt, iść po zakupy - odpowiednio wcześniej zaplanować i zapisać. Może w moim przypadku się sprawdzi taka metoda.

NOWA ENERGIA

Może powodem jest to, że zelżał w końcu upał. Może to, że jak dzisiaj spojrzałam w lustro na ten wylewający się brzuch ze spodni, to miałam ochotę się rozpłakać. Może to, że marzy mi się wymiana ciuchów na sezon jesienny. Tak czy inaczej nabrałam chęci. Jasne, mam często takie krótkotrwałe zrywy, ale sztuką teraz będzie to utrzymać. Ale bez napinania się, tylko wyrobienie w sobie odpowiednich nawyków. Dobra, nagadałam pierdół, długa droga przede mną, a potem chwalenie się efektami. ;)

26 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Znowu mnie przez dłuższy czas nie było, bo miałam na głowie sesję. Na szczęście już po egzaminach i mam rok zaliczony. Cieszę się bardzo, bo semestr letni dawał mi się we znaki. Przez wakacje chciałabym zebrać literaturę do pracy magisterskiej i poznać potrzebne książki, oby ten plan wypalił. Oprócz tego chcę też porządnie zabrać się za siebie, bo moje odchudzanie utknęło w martwym punkcie. 

Miałam chwilę załamania, straciłam zapał. To znaczy nie wróciłam do złych nawyków żywieniowych, cały czas staram się jeść zdrowo, ale zupełnie zrezygnowałam z ćwiczeń (oprócz roweru, którym dojeżdżam do pracy). Jednak siły do mnie wracają. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, zaniedbałam się i trzeba dużo czasu, aby to zmienić. 

Póki zakrywałam się długimi spodniami i swetrami jakoś przebolałam zły stan mojego ciała. Ale teraz lato w pełni i o wiele bardziej zwracam uwagę na moje mankamenty. Wakacje to dobry czas, aby w końcu porządnie wziąć się za siebie, prawda? ;)

Potrzebowałam jakiegoś dodatkowego kopa, impulsu, inspiracji i zdecydowałam się na wykup diety vitalii, mam ją dostać w przyszłym tygodniu. Ciekawa jestem posiłków. Poza tym przede mną walka z samą sobą, aby wziąć się za regularne ćwiczenia. 

Zmierzyłam się dzisiaj: biust 93 cm, talia 82 cm, brzuch 96 cm, biodra 101 cm, udo 60 cm. Waga 73 kg. Dużo centymetrów do zgubienia. Zdjęcia też sobie zrobiłam, ale na razie ich tu nie zamieszczam, bo to wstyd, że doprowadziłam się do takiego stanu.

Czas naprawdę zadbać o siebie, a nie tylko udawać, że to się robi. 

5 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Nie było mnie nieco dłużej, bo najpierw miałam przeboje z uczelnią, to znaczy czekało mnie kolokwium, a materiał był trudny i na niczym innym nie mogłam się skupić, tylko myślałam o szkole. A potem wyjechałam na kilka dni i dopiero wróciłam.

I naszły mnie pewne refleksje dotyczące tego wyjazdu i mojego charakteru. Jestem bez wątpienia introwertyczką. Nie odnajduję się w tłumie, na imprezach. Nie potrafię rozmawiać o niczym, ani rzucać błyskotliwymi uwagami. Czuję się spięta i nie potrafię się dobrze bawić. Znałam kilka osób, ale mimo to nie umiałam się odnaleźć w tym towarzystwie. Może dlatego, że większość była sparowana. A ja nie dość, że sama, to jeszcze mało kontaktowa. Kiepskie połączenie.

A poza tym moje majowe poczynania mogę uznać za średnio zadowalające. Waga spadła do 73,8 kg, czyli postanowienie majowe wykonane. Jednak ciało nadal mało jędrne, żeby nie powiedzieć flakowate. Z jedzeniem byłam grzeczna, kombinowałam z nowymi przepisami. Z ćwiczeniami próbowałam coś zdziałać, początek miesiąca był bardziej intensywny. Niestety przez ostatnie dwa tygodnie nie robiłam nic. 

Plan na czerwiec to:

- zjechać do 72 kg

- ćwiczyć 4 razy w tygodniu

- zakończyć pomyślenie semestr na uczelni

23 maja 2016 , Komentarze (3)

Pogoda nas w końcu zaczęła rozpieszczać, nareszcie czuć zbliżające się lato. I cieszę się, że zrobiło się ładnie, ale jak dzisiaj otworzyłam szafę i wyciągnęłam wszystkie ciuchy, to okazało się, że nie mam nic porządnego na sezon letni. Będę musiała się wybrać na małe zakupy, chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty. Ale wypadałoby się zaopatrzyć w kilka bluzek i chociaż jakieś krótkie spodnie.

Oprócz tego ubraniowego problemu, to nie jest źle. Waga spadła do 74,5 kg. Jedzeniowo poprzedni tydzień był grzeczny. Tym razem wypróbowałam przepis na ciasto marchewkowe (bardzo dobre!) i na kotleciki warzywne (tu akurat szału nie było). Z ćwiczeniami też starałam się nie lenić. Wczoraj zrobiłam podejście do turbo spalania Chodakowskiej, wytrwałam 20 min i padłam. Ale w końcu zrobię ten trening w całości. A w zasadzie to dzisiaj nawet czułam, że mam uda, więc nawet te 20 min jakoś zadziałały. :) Swoją drogą nad tymi udami muszę pracować, bo lato idzie, a zawsze mam problem o tej porze roku z ocierającymi się udami, jest to bardzo niekomfortowe. 

Maj powoli zbliża się do końca i cieszę się, że w końcu jakoś się zorganizowałam i coś zaczęłam robić. Żałuję tylko, że jednak wcześniej się nie zmobilizowałam, bo jest tyle do zrobienia. No ale podobno lepiej późno niż wcale. :) 

16 maja 2016 , Komentarze (2)

Ostatni tydzień miałam dość stresujący, głównie sprawy związane z uczelnią - nie mogłam sobie poradzić z kilkoma projektami, ale już jest ok. Nie wszystko jeszcze zrobiłam, ale jestem do przodu. Swoją drogą nie mogę się doczekać końca semestru, bo ten daje mi się we znaki.

Jedzeniowo całkiem nieźle, jestem zadowolona. W końcu dopasowałam sobie stałe pory, o których jem. I udaje mi się coraz więcej warzyw dorzucać do posiłków. I póki co nie ciągnie mnie do słodkiego i to jest największy sukces. :) Tak w ogóle to blogi z fit przepisami to skarbnice pomysłów. ;) Parę dni temu zrobiłam kotleciki z kaszy jaglanej i jajek - tak na spróbowanie i wyszły całkiem dobre.

Ćwiczeniowo w porządku, wytrwale wywiązuję się z planu, który sobie ułożyłam. Na razie bez szaleństw, bo nawet trening 20 minutowy potrafi mnie wymęczyć, że ledwo mogę oddychać. Ale powoli przekonuję się do ćwiczeń w domu i wierzę, że będzie coraz lepiej, aż w końcu zrobię te wszystkie kilery Chodakowskiej i inne bajery z palcem w nosie. :P

Waga po dwóch tygodniach w końcu ruszyła w dół i mam nadzieję, że nie jest to chwilowy błąd pomiaru, tylko rzeczywisty spadek. Zanotuję sobie 75,5 kg.  

5 maja 2016 , Komentarze (7)

Hej! :)) Co tam u Was, jak się udała Majówka? Ja akurat spędziłam ją w domu, ale na szczęście nie objadałam się, tylko nadrobiłam zaległości na studiach i nawet poćwiczyłam, więc ogólnie nie najgorzej. 

Dzisiaj przyszły do mnie buty, które specjalnie zamówiłam sobie do ćwiczeń. Wcześniej ćwiczyłam w zwykłych tenisówkach i potem trochę bolały mnie stopy. Stwierdziłam, że zainwestuje w bardziej sportowe obuwie, co mnie skutecznie zmotywuje do działania. Wydałam kasę, więc nie mogę się teraz lenić. ;) Kolor bardzo mi się podoba. Bałam się trochę, że nie będą pasować, w końcu takie niebezpieczeństwo kupowania przez internet, ale na szczęście są ok. Moja wielka stopa się zmieściła.

Dzisiaj sobie włączyłam trening na spalanie z Primaverą. Trwał tylko 20 min, a dał mi w kość! Czasami nie mogłam złapać rytmu i technicznie było pewnie do bani, ale pracuję nad sobą. Zmachałam się strasznie i w zasadzie dobrze, że ćwiczenia nie były dłuższe, bo pewnie bym się zniechęciła i więcej nie spróbowała. Dla początkujących było akurat. Trzeba popracować nad kondycją i z czasem na pewno będzie lepiej. ;)

30 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Kwiecień minął mi w mgnieniu oka, ogólnie czas pędzi w zawrotnym tempie. Czy tylko to ja odnoszę takie wrażenie? Tak czy inaczej miesiąc średnio udany. Planowałam schudnąć do 75 kg. Nie udało się. Miesiąc kończę z 76,6 kg, całościowy spadek to tylko 2,4 kg. Ale cieszę się i z tego! :) Jedzeniowo raz lepiej raz gorzej, starałam się jeść regularnie i zdrowo, ale grzeszki też się zdarzyły. Zwłaszcza w tym tygodniu poszalałam, ale się poprawię. Z ćwiczeniami niestety się nie udało, tak jak planowałam. Jednak trochę tej aktywności było, ale raczej niesystematycznie. Podsumowując, szału nie było.

Plany na maj to:

1. Zjechać do tych 75 kg (jak będzie lepiej, to się nie pogniewam :P).

2. Wziąć się za regularne ćwiczenia. Bez ściemy i wymówek!

3. Jeść smacznie i zdrowo, wyszukiwać ciekawe przepisy.

Poza tym: zabrać się w końcu za magisterkę - napisać przyzwoity konspekt, popracować nad organizacją dnia i przezwyciężyć lenistwo! A więc do dzieła. :)

29 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Jest coś, czego w sobie nie znoszę. Paskudna cecha charakteru, której nie mogę się pozbyć. I to nie jedna, nawet kilka. Lenistwo, słomiany zapał, brak zorganizowania, zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę. To chcę w sobie zmienić, próbuję, jednak nadal odpadam w przedbiegach. Nie wymagałam od siebie dużo. Ćwiczenia pół godziny dziennie. Nic więcej! I nawet to mnie przerosło. Jestem sobą rozczarowana. Po raz kolejny się poddałam, zanim na dobre zaczęłam. I znowu poszłam bez opamiętania w słodkie. Ten brak wytrwałości mi dokucza. To lenistwo mnie pochłania. Nie chcę tak! Moje dni wyglądają tak samo: dom-praca-dom-komputer. Marnowanie czasu i nicnierobienie. Zgroza! Gnuśnieję z małymi przebłyskami energii. Nie podoba mi się to. Chcę odnaleźć w sobie pasję, chęć do działania, do poznawania świata. Nie wiem, co ma na celu ten wpis, ale może jak sobie napiszę czarno na białym to w końcu do mnie dotrze, że czas ruszyć tę paskudną leniwą dupę i zawalczyć o siebie, zaprowadzić zmiany i w końcu działać dłużej niż przez kilka dni. Bo kręcę się w kółko. Zmiany są potrzebne.

25 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Nareszcie poniedziałek! :) Nie należę do osób, które początek tygodnia uważają za zło konieczne. W zasadzie to nie przepadam za weekendami, bo wtedy nie mam co ze sobą zrobić. Lubię być zajęta, lubię chodzić do pracy. Ale nie o tym miałam pisać.

Zeszły tydzień uważam za bardzo udany. Pod względem jedzenia było w porządku, staram się urozmaicać swoje posiłki, dodawać dużo warzyw i np. biały makaron/ryż zastąpić pełnoziarnistym/brązowym. Przeszukuję różne strony w poszukiwaniu inspiracji. Nawet to fajna zabawa. :) Drugi tydzień mogę zaliczyć bez słodkiego i muszę przyznać, że od razu lepiej się czuję. Nadmiar czekolady działał zawsze na mnie rozleniwiająco, nie miałam na nic energii, miałam problem ze wstaniem rano. Teraz jest w porządku.

Moje osobiste wyzwanie ćwiczeniowe, czyli postanowienie, aby przez miesiąc ćwiczyć codziennie skalpel 2 Chodakowskiej, w toku. Pierwszy tydzień za mną. Niecałe 30 min, a i tak dają mi te ćwiczenia w kość. Poza tym dzisiaj w planach podroż rowerem do pracy. Trochę chłodno, a po południu ma niby padać, ale jakoś to przeboleję. ;)

Dzisiaj na wadze 76,6 kg (ubyło 0,5). Powolutku to idzie, ale przynajmniej coś się dzieje.

Życzę Wam udanego tygodnia. Pozdrawiam! :)

18 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Byłam dzisiaj pochodzić po sklepach. Miałam chwilę czasu, czekając na pociąg, więc weszłam do galerii. I humor zepsułam sobie na resztę dnia. Przymierzyłam kilka koszul, sweterków i dwie sukienki. W niczym nie wyglądałam dobrze, ani nie czułam się komfortowo. Bardziej obcisłe ciuchy tylko podkreślały moje boczki i wielkie brzuszydło, a w tych nieco luźniejszych wyglądałam bezkształtnie i dodawały mi kilogramów, których i tak mam przecież za dużo. Nic nie kupiłam, tylko się sfrustrowałam. 


Najpierw poużalałam się nad sobą i już chciałam się pocieszyć kawą z ogromnym ciastkiem, ale się powstrzymałam. To błędne koło. Zgrabniejsza figura sama się nie zrobi. Kiedy wróciłam do domu, poćwiczyłam skalpel 2 Chodakowskiej. Rety, to tylko 30 min wcale nie tak trudnych ćwiczeń, a pot lał się ze mnie strumieniem. Ale zrobiłam. I dla mnie to spory wyczyn. Daję sobie miesiąc na te ćwiczenia. Pół godziny dziennie zawsze znajdę. Chcę sobie coś udowodnić. I może będzie jakiś efekt. 


Tak poza tym to poprzedni tydzień całkiem udany pod względem jedzeniowym, nie było żadnych grzeszków, chociaż niewiele brakowało. Rower był tylko trzy razy, bo pogoda nie sprzyjała na częstsze przejażdżki. Waga z rana to 77,1 kg (ubyło 0,4 kg). Szału nie ma, ale jest ok. Do przodu! :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.