Czesc, Czesc...
Dzis czas rachunku jedzenia :) swiatecznego oczywiscie...no nie ma sie czym chwalic w moim przypadku, niestety, ale bardzo sie staralam i na staraniu sie skonczylo, a mianowicie:
WIGILIA: super, wszystkiego po łyżeczce ( zamiast 10 pierogów- jeden...) itp. czułam sie ok, a sprobowalam praktycznie wszystkiego. No dzien na + jak NIC.
I dzień Świat: niemal dietetycznie , wszystkiego po trochu- jedyny grzech mały kawałk sernika na zimno, kolejny dzien na +
nooo i sie zaczyna:
II dzien Swiat: wizyta u mamy brata ( jego zona oblednie gotuje i robi mega ciacha) ciasta chyba z 10 kawałkow, rozne inne pysznosci oraz z 0,7 nalewki wisniowej na osobe ....pieknie...dzien na -
Wczoraj: jeszcze bylam u rodzicow: ciasto+ 1/2 opakowania raffaello....obiad domowy itp. BRAWO...dzien na -
Wczoraj wieczorem i dzis rano czuje sie jak slon, boli mnie brzuch i pije miete....
Stanelam ze strachem na wage ...a tam ?? 64,9 kg??? SZOK przed Swietami bylo 65,2 kg, a jadlam jak **** no nie wiem i czuje sie ciezko, moze z moja waga cos jest jednak nie tak? Jutro rano tez sie zwaze...
Aleeee....nowe wyzwanie mialam zaczac po moich urodzinach w polowie stycznia, jednak zmienilam zdanie, zaczynam od dzis....wycinam z niego tylko alkohol, bo w Sylwestra raczej jakiegos drinka wypije. Szkoda mi czasu, a jak nie podejme nowego wyzwania to pewnie bede cos podjadac, musze miec "bata nad glowa"...
Dzień bez słodyczy , podjadania, fast foodów :
1