Ho Ho Ho ;)
I chociaż mikołaj już był tą sobotę zaliczam jako jego drugą wizytę ważenie wyszło rewelacyjnie, spadek 0,9 kg czyli nawet więcej niż się spodziewałem. Zatem wszystkiemu winny był alkohol ehhh wszystko co dobre musi mieć swoje negatywne konsekwencje Do celu zostało już całkiem niewiele bo tylko 5,5kg w porównaniu do smalcu jaki już pożegnałem, to te 5,5kg to wycisnę jednym paluszkiem a gdyby były z tym jakieś problemy i coś nie coś opornie szło, to mam już plan jak uzyskać kostkę na brzuchu
W biegi już tak wpadłem, że coraz bardziej odczuwa to portfel a jak mam usiedzieć na dupie dwa dni z rzędu to mnie nosi z miejsca na miejsca. Po miesiącu biegania w różnym tempie wiać dużo zmian w organizmie. Zarówno te oczywiste jak poprawa kondycji i formy jak i te mniej ale jednak spodziewane jak spadek tkanki tłuszczowej tu i ówdzie są też te indywidualne jak poprawa samopoczucia jak i te niemile widziane jak bóle stawów, pojawiają się głownie po treningach ale nie każdym i trwają kilka godzin. Jest to na pewno spowodowane średniej jakości butami ale póki co trzeba wytrzymać. A na stawy kupiłem sobie bardzo dobry suplement diety. Dziś pierwsza dawka poszła, po całej puszce zdam relacje co i jak.
Wczoraj podjąłem również wyzwanie 8km, podchodziłem do niego bardzo sceptycznie zwłaszcza, że do tej pory 5km to był dla mnie maksymalny dystans, i przebiegłem go do tej pory może z 4 razy. Więc tą 8ke traktowałem raczej w kategorii egzotycznych osiągnięć. Ale udało się, i to nawet jak na takiego amatora w dobrym czasie.
Dzisiaj już nie było tak różowo, ale wymęczone 5km strzeliło. Dalej realizuję wyzwanie plank, dzisiaj dzień 6, czyli 1 min 20 sekund. Trzymajcie kciuki, bo ten plank jest dla mnie bardziej wymagający niż bieganie
Na zakończenie, cytat który podesłała mi kiedyś koleżanka. Czasem może komuś pomóc