dotychczasowe diety, która stosowałam, (kapuściana, dukana, 1000 kcal, głodówki), nie dawały takich rezultatów. Odchudzajac się tudzien np chudlam 4 kg, ale przychodziła sobota, zjadalam jakieś smieciowki, Piłam wódkę i rano wchodząc na wagę +3 kg. I potem już jjojo, waga w gore...
A tteraz, zdrowsze odżywianie, śniadania, pyszne obiadki, owoce, warzywa, jem wszystko tak na prawdę i chudne zdrowo, i na zawszE. Wczidaj miałam grilla, o 17 woec więc stwierdziłam, że zjem sobie kolacje z grila, i kupiłam sobie pierś z kaczki w marynacie, (wyszło bardzo dziwnie z tym grilem, dlatego nie miałam czasu nic przygotować) zamiast piwka soczek 100% z pomarańczy i jakieś warzywka, z których przygotowalam szaszlyki, wszystko fajnie dopóki nie przyjechała reszta osób, podjadlam jedna kieblaska, jakaś mufinka gdzieś w między czasie się znalazła, i trzy kieliszki wódki. Wstając rano miałam wielkie wyrzuty sumienia, i bałam się ze miesiąc odchudzania pójdzie na marne. A wchodzę na wagę i 65.8 (wczoraj ważyłam 65.5) przez chwilę myślałam, że może do organizmu nie dotarlo, że zjaldam większą liczbę kcal, ale chłopak mnie uświadomił, że przy takiej diecie nie powinnam przytyć jak raz kiedyś więcej zjem.
Widząc to, postanowiłam dzisiaj ze zdwojoną siła wracam do odchudzania. Mam nadzieję że już niebawem, uzyskam swoją wymarzoną wagę ;)