Od ostatniego wpisu minął ponad miesiąc. Co się wydarzyło przez ten czas? Przede wszystkim wróciłam do pracy. Póki co nie narzekam na nadmiar obowiązków i oby tak zostało Fajnie być znowu między ludźmi... Matylda super czuje się ze swoją ukochaną babcią, nie widzę żadnej zmiany w jej zachowaniu, nie płacze gdy wychodzę do pracy, cieszy się gdy wracam. Przeprowadzka do rodziców na pewno ułatwiła sprawę, Młoda bardzo zżyła się z moją mamą. Starsza młodzież wróciła do szkoły, co niestety dla mnie oznacza dodatkowe obowiązki. Młody się cieszy (klasa II), Najstarsza trochę mniej (klasa V). Zobaczymy jak to z nimi będzie...
Pod koniec sierpnia powtórzyłam krzywą cukrzycową i insulinową. W poniedziałek byłam u diabetologa i niestety pomimo utraty kilkunastu kg, wyniki uległy pogorszeniu. Poprawił się wynik insuliny na czczo - z 15 spadł do 9,5, co bardzo ucieszyło lekarza, niestety 2 godziny po podaniu glukozy wyszło 105, co jest ponad dwukrotnym przekroczeniem normy. Mam również podwyższony poziom glukozy po 2 godzinach - ponad 170. Doktor stwierdził, że nie ma żartów i wprowadzamy metforminę - przez 1,5 miesiąca w dawce 3 x po 500mg, a od połowy października 3 x po 1000mg. Mój organizm musi przyzwyczaić się do tego leku. Do tego dostałam zalecenie wprowadzenia ruchu - obowiązkowo wieczorem, najlepiej po kolacji. Będę chodziła na szybkie spacery, ewentualnie kijki.
W kwestii wagi - przez cały sierpień utrzymywałam wagę w granicach 89,5kg. Nie przestrzegałam jakoś specjalnie diety, zdarzały się słodycze, ale na pewno jej dużo mniej niż kiedyś i mimo wszystko staram się zwracać uwagę na to co ląduje w moim dziobie. Zauważyłam też, że byłam przez ostatnie tygodnie dość obrzmiała. Dopiero wczoraj dostrzegłam, ze moja obrączka zrobiła mi się luźna. Może to wina upałów???
W każdym razie waga dziś pokazała 88,7kg, co mnie bardzo cieszy. Ważne jest dla mnie to, ze przez okres 5 tygodni udało mi się utrzymać wagę w ryzach i nie przekroczyłam 90kg. Teraz postaram się o utratę kolejnych kilku kg - chciałabym zejść poniżej 80kg - fajnie byłoby gdyby udało się to do końca roku. Jeśli się nie uda, to nie będzie tragedii - chyba trochę poukładało mi się w głowie, nie mam już takiej spiny jak kiedyś...
W kwestii budowy domu - wciąż czekamy na pozwolenie na budowę. W starostwie wniknęły jakieś problemy - dzwoniłam w tej sprawie do projektanta - powiedział, ze mam się nie martwić, on to ogarnie. Oby, bo jeszcze nie zaczęliśmy budowy, a już coś się ciągle pieprzy...
A na koniec, coś z przyjemnych rzeczy... Miniony weekend spędziliśmy z teściami i szwagrem nad morzem w Łebie. Wyjazd był nieplanowany, spontaniczny, ale za to cudownie spędziliśmy czas...Wynajęliśmy wspólnie domek, zrobiliśmy zrzutę na jedzenie i finalnie koszt naszego pobytu z dojazdem, noclegiem i atrakcjami dla dzieci dla 5 osób zamknął się w kwocie 300zł...
Zmykam do pracy... Buziaki