- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (27)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 19829 |
Komentarzy: | 539 |
Założony: | 2 stycznia 2012 |
Ostatni wpis: | 25 sierpnia 2015 |
Postępy w odchudzaniu
Przed wczoraj postawiłam sobie cel- skopię działkę pod płotem- zerwę całą darń i posadzę sobie krzaczki. No i wziełam sie do roboty. Tak mi szło, że nawet sąsiad krzyczał, żebym odpoczęła, ale ja gdzie tam. Wczoraj wchodzę a tu sąsiadki "O a my byłysmy pewne, że dzisiaj nie przyjdziesz, tak się wczoraj narobiłaś." Przyszłam, ale tylko posadziłam parę kwiatków, powyrywałam suche liście z juk (strasznie mi zmarniały przez zimę- Wam też?) i nie miałam już na nic siły. Wieczorkiem wskoczyłam na orbiego, ale chyba tylko z dwie minuty pośmigałam, tak strasznie mnie mięśnie ud bolały, a w nocy myslałam, że padnę z bólu pleców! Działka fajna jest, tylko czemu tam wszystko prawie w parterze się robi? :-( Dlatego najbardziej lubię podlewać i kosić :-)
A jutro ważenie....
Hello, w końcu moja waga "się naprawiła" i pokazała mniej. I to 1 kg mniej przez tydzień!!! Dziewczyny mam 90,7. I zrobię wszystko, żeby za tydzień był w końcu 8! 14,3 kg straciłam od stycznia! Kilogramy to chyba jedyna rzecz , którą zgubimy i się cieszymy (czy jeszcze coś Wam przychodzi do głowy?).
Wczoraj było raczej git. Zamiast ćwiczeń na orbim poszłam na działeczkę i wyplewiłam teren pod jednoroczne kwiatuszki. Odczuwam dzisiaj nieco krzyże, ale to dobrze, bo przynajmniej wiem, że są jakieś efekty plewienia!
Och jak miło było otrzymać taki komentarz:
Marta Tomaszewska
Hej wszystkim. Jakos dzisiaj mam nadmiar energii, choć wstać było ciężko jak zawsze! Słoneczko jednak poprawia humorek. Ale niestety popołudniu straszą u nas deszczami i burzami. Czyli słonko jak ja jestem w pracy, a jak ide do domu to deszcz. Ale może chociaż wtedy poprasuję, bo jak będzie ładnie to pójdę na działkę.
Wczoraj dietka zachowana z wyjątkiem... jednego piwka
Ale za to mój orbi poszedł w ruch. Jak wskoczyłam na niego to dosłownie skrzypiał z radości! Ale po pół godziny takiego skrzypienia nie dały rady moje uszy i musiałam zejść, ale to i tak zawsze pół godziny! Lepsze tyle co nic. Musi mój małżonek sprawdzić co się z moim orbi, dzieje :-)
Miłego słonecznego dzionka!
Ja pierdziele, ależ te święta mnie rozleniwiły. Coś nie mogę wrócić na prawidłową drogę dietkowo- ćwiczeniową. Orbi zakurzony, smutny zerka na mnie, a ja udaję, że go nie widzę. Dobrze, że mam zumbę raz w tygodniu, to się poruszam, ale poza tym szkoda gadać!
Święta minęły oczywiście w rozpuście kulinarnej, później była podróż służbowa i same smakołyki. Nastepnie nadszedł weekend. Weekend "pływał" w piwie. Fajnie się bawiłam, do momentu, kiedy trzeba było w poniedziałek rano wstać do pracy! Masakra! 8 godzin przesiedzieć za biurkiem z bolącymi oczami i łupiącą głową - to była tortura!
Postanowiłam, że nie będe już tak miała w pracy i nie tknęłam wczoraj ni kropelki alkoholu, ale za to na obiadek mężuś zrobił kaczuszkę w jabłkach. No i jak sie oprzeć? Mówię "daj kawałek kaczuszki- nóżkę, ale bez ziemniaków, tylko z surówką". No i niesie talerz, a na nim co? oczywiście ziemniaczki, kaczunia z pysznie przypieczoną skórką i suróweczka z sosem vinagret. I schudnij tu człowieku
dzień ważenia po świętach. We wtorek było 93, a dzisiaj 91,7. I tak jestem zadowolona, choć od ostatniego ważenia przytyłam 0,6 kg. Ale poużywałam sobie na święta, teraz na wyjeździe też podjadałam pyszności. Więc w sumie nie jest źle! Od dzisiaj już będzie grzecznie i niedługo nadejdzie 8!
Muszę powiedzieć, że jestem trochę zniesmaczona szkoleniami, seminariami w naszych czasach. A mianowicie- szkolenie było super, prowadzący świetnie przekazywał swoją wiedzę, ale uczestnicy.... Parę osób wyciągnęło laptopy- wcale mnie to nie zdziwiło- może tam notatki będą robić, ale nie, nic bardziej mylnego. Jedna sobie oglądała allegro, druga waliła całe szkolenie w klawiature pisząc maile, nastepna siedziała cały czas z komórką w łapie i pisała smsy. Ludzie powyciszali komóry, ale co z tego, że jak im "dzwoniły" (wibracje, albo efekty świetlne), to odbierali i tylko słychać "poczekaj" i tup tup wychodzą, za chwilę tup tup wchodzą. Szok! Dla mnie to lekceważenie prowadzącego. Rozumiem, że czasem jest coś pilnego i trzeba po prostu odebrać, ale te wszystkie telefony chyba nie były takie. Jeden nawet nie fatygował się do wyjścia, tylko szeptał do telefonu na sali! Co za czasy!
A miało byc tak pięknie- przed Świetami 91,1- tak bliziunio 8, a dzisiaj bum 93,00! Ale jak pomyślę o pysznościach jakie spożyłam WCALE nie żałuję!!!! Dzisiaj będę grzeczna dietkowo, wieczorem idę na zumbe, jutro raczej też nie powinno być przegięć- pół dnia spędzę w pociągu, bo jadę na szkolenie (zatem wezmę jakiś jogurcik i pogłoduję), ale za to w czwartek śniadanie w hotelu- już marzę o tym przepysznym hotelowym bekoniku- mniam- potem na szkoleniu słodycze, kawa i lunch, zatem w czwartek znowu dyspensa... A w miątek ważenie i płacz!
Buziaki