Hej. Wróciłam.
Po długiej nie obecności czas wrócić do klepania swoich emocji TU. Duszenie ich w sobie nie daje nic dobrego. Co u mnie się działo?
Po powrocie z Anglii przeszłam na dietę białkową. Waga wskazywała wtedy 72,8 kg. Byłam na niej ok 3 tyg. Schudłam ok 3 kg. Było już 69,8 kg!
I to mnie zgubiło bo jednak dieta nie należy do najlżejszych, a już jak spało poniżej 70 kg to zaczęły się "NAGRODY" za wynik. I przybyło momentalnie 1 kg... ;//
I w sumie luty to taka walka, raz słodycze, raz herbatka na przeczyszczenie...
Od 1 marca zaczęłam liczyć kalorie. Mieściłam się w 1000 kcal. po tyg waga spadła z 71,6 do 70,5 kg. I co zrobiłam? Przyznałam sobie nagrodę! :( i po Kolejnym tyg z nagrodami już waga pokazała 71,1 kg... Czyli do przodu. Teraz już nie staję na nią! Nie chcę się dołować.
Prawdę mówiąc to nie wiem kiedy dobiłam znowu do 70 kg... zatoczyłam koło. 3 lata temu też tyle ważyłam... Potem zaczęłam biegać, ćwiczyć i schudłam do 63 kg. BYło bosko! A teraz znowu te 70 kg. Tylko Teraz już ciężko jest zgubić... Ćwiczę ile się da ale jedzenie nie jest takie jak powinno być, ja to wiem.
Tu cukiereczek, tam czekoladka. I tak nalatuje nie wiadomo kiedy tydzień mija i kilo do przodu. Za 2 tyg święta, za 3 tyg mamy rodzinną uroczystość. W styczniu marzyło mi się że wskoczę w świetną sukienkę. Mówiłam sobie "ee masz 3 mc, schudniesz 10 kg i będzie bosko". Tylko 3 mc minęły a u mnie -1 kg? trochę słabo...
Mam 25 lat.
Za rok i 5 mc wychodzę za mąż.
I chciałabym ważyć w TYM dniu 58 kg.
Może wyda wam się to głupie ale ja chcę wyglądać i czuć się pięknie.
Dosyć mam kolejnych porażek. Odcinam je jak kupony a w moim życiu nic się nie zmienia.
Dziś zakupy- kupiłam sobie spodnie i żakiet rozmiar 42...
Nie mam już pomysłów na siebie. Myślałam żeby spróbować z dietą vitalii ale mieszkam z mama, ona głównie gotuje.