Czuję się dziś jak kupa goóowna...
Poranek Martini:
Podnoszę głowę od poduszki wiem, że już jest 6.00 więc wstaję nie spoglądając nawet na tykający zegarek. Nigdy się nie mylę i tym razem też się nie myliłam, była 6.
Wchodzę do łazienki spoglądam w stronę lustra i widzę dno i rozpacz.
Włosy dawno nie wygladają dobrze, ale dziś to już tragedia, rozjaśniane, tępe siano. Twarz szara, kilka czerwonych kropek i podkrążone oczy. Myślę sobie o co chodzi kurwa ??!!
Dbam o dietę, odżywiam się zdrowo, wcieram te pieprzone mazie w gębe i ciało, wczoraj nawet byłam na spacerze, dotelniłam się przecież, a wyglądam jak bym żyła w jaskini.
Kuźwa może mi się to śni... myślę.
Nie kurwa nie śni... ja poprostu tak wyglądam.
Moczę twarz w zimnej wodzie, daję sobie po razie w tą trupią twarz co by faceta z rana nie wystraszyć, spoglądam znowu w lustro z większej odległości i co widzę??!! - Wielką twardą piłkę pod cyckami. To brzuch.
Kooorwaa no tak w tym tygodniu okres...
Dziś owsianka z tabliczką czekolady i jajka na bekonie.
Pierdolę.