Dziś mija 11 dzień diety. Na minusie -1,5 kg. Niby nic, ale zawsze coś. Jednak przyznam, że nie trzymam diety kurczowo. Jak nie miałam czegoś w lodówce a było w jadłospisie np. na śniadanie czy kolację, ratowałam się tym co było, jednak wszystko w przyjętych normach i założeniach.
Były niestety przez te 11 dni wpadki, a nawet mnóstwo wpadek. To ciasteczko, to cukiereczek, to od dawna umówiony serniczek na ciepło z malinami z koleżanką. Ale to mnie nie tłumaczy.
Jeśli chodzi o napoje to również nie bez grzeszków. Owszem ograniczyłam kawę do 2 dziennie - rozpuszczalna, bez mleczka i bez cukru. Jeśli chodzi o herbatę to zwiększyłam niesamowicie ilość. Zwykle piłam jedną dziennie, albo wcale nie piłam. Dziś piję 6 herbat w kubku 330 ml!!! :) To w ramach uzupełniania płynów. Jednak dodaję do nich po 1 łyżeczce cukru i odrobinę zagęszczonego soku z cytryny.
Jutro wracam na dobrą drogę i właściwy schemat. Bo tak rozliczając te moje wpadki i grzeszki to....nie ma szans by 11 marca ważyć 53 kg! A już nie mówię, że na 23 listopada miałam ważyć 71 kg. Czas wziąć się w garść!