19.08
Dziewczyny, mea culpa.
Obiecałam, że wrócę, a tu znowu przestój. I słabo też, że nie czytam co u Was, zwłaszcza że niektóre pamiętniki (i ich Autorki) zdążyłam już naprawdę polubić - przynajmniej w takiej wirtualnej formie ;)
Dieta leży i kwiczy, właściwie to ciężko powiedzieć, że jestem jeszcze na diecie. Po chorobie schudłam do 56 kg i tak już zostało, właściwie to jestem zadowolona bo prawie udało mi się wrócić do tego co było. Teraz muszę tylko uważać, żeby znowu nie popłynąć, bo jem wszystko na co mam ochotę, alkohol przy okazji wieczornych wyjść wrócił na dobre, tyle że się pilnuję żeby nie ulegać gastrofazie - zawsze to jakiś postęp, c'nie? :P
Na siłownię też nie poszłam bo mnie rozłożyło, ale plan jest nadal aktualny tyle że od września, bo z budżetem się zrobiło krucho. I znalazłyśmy z koleżanką siłownię, która oprócz wszystkich podstawowych opcji typu fitness i sauna ma jeszcze w programie pole dance, więc postanowiłyśmy też spróbować, chociaż może taniec na rurce nie jest umiejętnością, którą wpisuje się w cv ;P
Za to stan skóry i włosów na plus bo z tego nie zrezygnowałam, i nawet byłam nad wodą - dało się przeżyć.
Dobra, teraz być może dostanę mały opieprz od osób, które uważają, że blogi na Vitalii powinny się sprowadzać wyłącznie do kwestii dietetycznych tudzież ewentualnie pielęgnacyjnych. Ale co ja mam zrobić, jak mam zamieszanie w życiu prywatnym i to ze mnie aż kipi? ;P Jak to jest, że albo się nie dzieje nic, zero, posucha kompletna, a jak już ruszy to na kilku frontach na raz?
Otóż pogodziłam się z facetem, który był moim dobrym kolegą, który wiedział o mnie praktycznie wszystko, tyle że z czasem relacja ta trochę się wymknęła spod kontroli. Dlatego teraz ustaliliśmy, że żadne takie, trzeba się trzymać jakichś zasad. No i sprawa nr 2 - były chłopak. Pewnie większość z Was ma taką starą miłość w życiorysie, więc może mnie zrozumiecie. Właściwie, ciężko powiedzieć że formalnie byliśmy razem, nie uznaję takich krótkich związków które nie weszły w okres stabilizacji, wolę określenie że spotykaliśmy się i chodziliśmy na randki. Niedawno się zobaczyliśmy po dłuższej przerwie, raz, drugi, trzeci, i mimo obietnic składanych samej sobie widzę, że znowu mi zaczyna zależeć. Nie wiem co on w sobie takiego ma, ale działa jak cholera. Zaczynam zadręczać przyjaciółki i rodzinę różnymi analizami więc nie jest dobrze :P
I dlatego chciałabym zapytać: jak poderwać byłego faceta? :D Może sprawdziłyście coś na własnej skórze ;) Taaak, wiem, bo takie opinie też się pewnie pojawią - najlepiej byłoby dać sobie spokój, bo nie wchodzi się do tej samej rzeki i takie tam. I owszem, zdaję sobie też sprawę, że w tym momencie jestem głupiutka jak gąska, rzuciło mi się na mózg :D
Powrót do gry
Chwilę mnie tu nie było ;)
Po pierwszym okresie fascynacji Vitalią (jak włączałam komputer to zaczynałam tutaj a nie na Fb!) ostatni tydzień nie wchodziłam w ogóle, nie pisałam, nie czytałam co u Was - przyznaję się bez bicia. Powodów jest kilka, a najważniejszy to ten, że dopadło mnie zniechęcenie (to ostatnie 58kg i moja słaba wola mnie załamały), no a później się rozchorowałam i straciłam ochotę na cokolwiek.
W poprzednią sobotę się zmobilizowałam i poszłam na basen. 40 min. pływania, niby niedużo ale 20 długości zawsze wpadło ;) Ale nie ma się czym chwalić, bo później wieczorem poczułam się zobowiązana przez weekend i poszłam w miasto :P W niedzielę myślałam, że złe samopoczucie to kac i zakwasy, a jak dotarłam w końcu w tygodniu do lekarza to się okazała angina w b.ostrym stadium - bo kto inny może zachorować w środku wakacji, brawa dla mnie!
Jedyny plus jaki widzę w związku z chorobą to moja waga :P Dzisiaj rano pokazała niecałe 56, ale to nic dziwnego biorąc pod uwagę, że praktycznie nic nie jem i leżę w łóżku. Teraz się muszę zastanowić, jakby tu wrócić do diety żeby tej anginy nie zmarnować ;P
W ogóle to oglądnęłam się w lustrze i nawet zmierzyłam. Szału nie ma, wizualnie różnicy właściwie nie widzę, waga niby jest mniejsza ale centymetry średnio chcą współpracować - spadło mi tak po 1 cm w talii i brzuchu. Bo cycki, oczywiście, stoją w miejscu jak zawsze :/
Noo, to teraz dałam głos że żyję, teraz idę sprawdzić co u Was ;)
58! Ratunku, pomocy!
Aaaa, znowu 58!
Dopadło mnie kompulsywne jedzenie. Nie ma co zwalać na okres, albo silna wola jest, albo jej nie ma - u mnie ostatnio nie ma. Wściekła jestem na siebie, tak ładnie zaczęłam a teraz co !?
Właśnie walczę ze sobą, żeby nie iść do sklepu i nie kupić różnych śmieci, w moim mózgu krąży "skoro i tak już sobie pozwoliłaś to idź na całość!".
Powinnam zmienić pasek, ale chyba psychicznie tego nie wytrzymam.
1.08
Właściwie to nie mam Wam nic ciekawego do napisania, dzień jak co dzień. Dietka wczoraj była, rowerek też, waga oscyluje koło 57 kg. Wczoraj byłam w bojowym nastroju a dzisiaj mnie znowu jakieś zniechęcenie dopadło..
Ale jednym się muszę pochwalić: podjęłyśmy z koleżanką decyzję i od poniedziałku startujemy z siłownią i fitnessem! :) Skoro się nie mogę zmobilizować w domu, to może taki bacik na mnie podziała :P
I takie pytanie do wszystkich dziewczyn z Krakowa, bo mnie OdPoniedzialku zainspirowała: może któraś ma ochotę się wybrać na basen? ;) ratujmy wielorybki! :D
31.07
Dzień dzisiejszy ogłaszam dniem powrotu do diety na 100%. Żadnego ulgowego podejścia! Żadnego alkoholu - do odwołania.
Wczoraj sobie jeszcze pozwoliłam, był grill - niestety zauważam że ostatni czas sobie cały czas pozwalałam, a przecież nie chcę zmarnować tego co już trochę spadło, prawda?
Motywacje mam jak cholera, wszystko zależy ode mnie!
Chyba sobie zrobię taki plakat i powieszę nad łóżkiem.
Wczoraj zabrałam się za brzuch z Mel B, szkoda tylko że wytrzymałam nieco ponad połowę i nie dałam rady. Nie miałam pojęcia, że mam aż tak słaby brzuch :( Ale nie zrezygnuję, z każdą próbą będzie lepiej. Muszę skończyć gadać o diecie i się zabrać do roboty, nic samo nie przyjdzie.
[EDIT 14:50] Dzień oczyszczania
No to popłynęłam wczoraj.
Nie umiałam się powstrzymać i rzuciłam się na wszystko, co było dostępne: chipsy, nachosy, żelki, kanapki.. Plus martini i kolorowa wódka ze sprite'em. Brawa dla mnie! ;P
W każdym razie dzisiaj czuję się źle, i nie chodzi o kaca tylko przeżarcie i totalną zgagę.
Oczywiście waga delikatnie poszła w górę, ale zrobię sobie dzisiaj dzień oczyszczania, pocisnę trochę więcej na rowerku i wszystko wróci do normy :) A przynajmniej taką mam nadzieję!
Nawet nie wiecie, jak się wczoraj bałam wysuszyć włosy nową suszarką :P To będzie moja nowa trauma. A dla zainteresowanych: kręcenie włosów na chusteczkach jest banalnie proste, trzeba zwinąć chusteczkę w rulonik (ja zwijam po dwie), i nawinąć na to pasmo włosów, przy głowie przypiąć wsuwką. Wyszło mi na to ok. 3 opakowania chusteczek, papiloty za 1,50 zł :D
PS. Za jakieś 4 tygodnie został wyznaczony termin parapetówki, na której będzie baaardzo dużo starych znajomych (i jeszcze nieznanych ładnych chłopców też), i choćby się nie wiem co się działo (jest takie wulgarne powiedzonko na tę okazję ale chcę uchodzić za osobę kulturalną :P), na wadze będzie - przynajmniej - 5 kg mniej! I wszystkim szczeny opadną, a ja się będę pławić w sławie i chwale, i kropka. Spadam na rowerek i zabieram się za Mel B!
Owocowo
Naprawdę nie chcę malkontencić (prawdopodobnie nie ma takiego słowa, będę prekursorem nowej polszczyzny ;P), ale:
upale, bądź uprzejmy skończyć.
Ja się przy takiej temperaturze nadaję wyłącznie do leżenia na kanapie, ewentualnie w wannie.
W związku z pogodą, dzisiaj będzie dieta w 100% owocowo-warzywna, składająca się z następujących składników: mandarynki, bób, arbuz, jabłko.
Przy czym dieta ta zakończy się około godziny 19, na którą to godzinę planowane jest rozpoczęcie babskiego wieczoru :D Będę się BARDZO starała za dużo tam nie zjeść (zgodnie z zasadą albo picie, albo jedzenie), ale jeśli chodzi o alkohol trudno, przepadło, rzadko widujemy się w pełnym gronie więc nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia. Ale że dieta już się zadomowiła w mojej głowie, to może znacie jakieś mało kaloryczne drinki? Trzeba minimalizować straty ;P
Zapomniałam się Wam "pochwalić", że przedwczoraj kot załatwił mi prawą rękę, a wczoraj suszarka wybuchła w drugiej, i teraz lewą rączkę też mam średnio sprawną :P i tak się cieszę, że akurat nie miałam jej przy twarzy! Za to wypróbowałam kręcenie włosów na chusteczkach higienicznych, patent się sprawdza ;)
Ps. Nadal nie ćwiczę, teraz mam wymówkę pogodową - podziwiam te z Was, które mimo upału są w stanie się do tego zmobilizować!
Niedziela - dieta na ulgowo
Dzisiaj jadłam same rzeczy, które lubię - z dietą nie miało to zbyt dużo wspólnego :P
9.30, śniadanie - ok. 400 ml mleka 0,5% + płatki zbożowe z nadzieniem waniliowym (138)
11.40, 2 śniadanie - gruszka (70)
15.15, obiad - makaron razowy kokardki + gulasz z kurczaka w sosie z pieczarkami (607)
20.30, kolacja - pół bagietki z masłem czosnkowym (270)
dodatkowo - puszka Pepsi (133)
W sumie: 1362 kcal.
Nadal walczę, niby wiem o co w tym chodzi, ale jakoś trudno mi idzie realizacja. Byle tylko nie wrócić do poprzednich nawyków!
Jutro poniedziałek, powinny być cotygodniowe pomiary, ale mam dziwne przeczucie, że żadne centrymetry nie spadły, więc jeszcze się nad tym zastanowię.
Ehh, zmarnowałam prawie 2 tygodnie ;] Tzn. zasada MŻ mi nawet dobrze wychodziła do pewnego momentu, za to aktywność ciągle leży i kwiczy. A gdybym się zebrała od początku, to pewnie jakieś efekty już byłoby widać!
A propos widocznych efektów, babcia mi dzisiaj powiedziała, że dalej jestem gruba :P czyli moje wysiłki jeszcze nie biją ludzi po oczach ;P
Dzisiaj totalnie olałam swoje kompleksy (tutaj +5 do pracy nad sobą), przy takiej pogodzie nie będę chodzić w długich spodniach przecież! Zresztą, moją zmorą był rozstępy i, w mniejszym stopniu, cellulit - a tutaj muszę przyznać, że od kiedy się wzięłam za siebie wygląd skóry się znacząco poprawił :) Przy okazji zrobiłam test: co prawda dżinsowe spodenki, które w tamtym roku leciały mi z tyłka teraz są w sam raz, ale nadal mieszczę się w spodenki sprzed 4 czy 5 lat, kiedy byłam najszczuplejsza w swojej karierze! Już w nich nie chodzę, służą mi tylko do sprawdzania jak bardzo jest źle :P a tu proszę, rozmiar 36, może nie wyglądałam w nich jak kiedyś bo luzu brak, ale fakt jest faktem, że wbiłam w nie swoją dupkę :D
Dzień 11sty: 2 kg mniej i zmiana nastawienia
Dobra, wracam do normy. Wczoraj z jedzeniem było już ok, plus 15 min na rowerku.
A na wadze? 57 kg :)W ogóle wrzucam na luz i postanowiłam się nie zadręczać, jak mi coś nie wyjdzie. Oczywiście będę pilnować diety i starać się minimalizować straty, ale nie wpadajmy w paranoję ;)
Właściwie to nie wiem na co ja liczę, że jak schudnę z 5 kg to mi się nagle uczuciowo ułoży? Czy że stanę się gwiazdą towarzystwa, pewną siebie, błyskotliwą i elokwentną? Bzdury. Trzeba też popracować nad swoim wnętrzem a nie tylko "zewnętrzem" :P I to chyba będzie mój kolejny etap, muszę się rozglądnąć za jakimś hobby ;)
A teraz seria szybkich pytań, może mogłybyście mi pomóc i doradzić?1. Czy jest jakaś maść przyspieszająca gojenie ran i zapobiegająca powstawaniu blizn - w aptece dostałam tylko antybiotyk? Mój kot (mam nadzieję, że przypadkowo) mnie wczoraj załatwił, mam dwie krwawe krechy na całym przedramieniu, dłoni i, tu uwaga, sutku.2. Ile dni przed okresem organizm może zatrzymywać wodę, czy to w ogóle prawda? Bo jestem chwilę przed, czuję się jakby nieco cięższa, ale nie wiem czy to kwestia okresu, upałów czy może całkowicie mój wymysł.3. Czy któraś z Was testowała Perspi Block lub inny preparat na pocenie? Wiem, że przy takiej temperaturze cudów nie będzie, ale mnie wkurza jak mi tapeta spływa ;PAaaa, jeszcze jedno! Zajrzałam w końcu na forum :P polecam jako rozrywkę na wieczór, ubawiłam się tymi wirtualnymi kłótniami niesamowicie.
No to co, lecę natrzaskać komentarzy u Was, liczę OFKORS na wzajemność, chcę na główną!
To była ironia, jak coś.
Nie jest dobrze
Kurczę, to jest dla mnie fatalny czas na odchudzanie się.
Wczoraj byłam na pogrzebie (na który się średnio wybierałam, ale zostałam zmuszona przez rodzinę bo "tak wypada" - nienawidzę tego), po którym zostałam zaciągnięta na stypę, oczywiście "tylko na chwilkę". No a jak wiadomo przy tego typu okazjach ta chwilka zamieniła się w kilka bitych godzin, nie żałuję bo spotkałam się z częścią rodziny, którą lubię ale rzadko widuję, i ogólnie wraz z upływem alkoholu coraz milej się robiło, jak to zwykle bywa :P Tylko ta dieta..!
Ogólnie wczoraj było:
jogobella musli 150g, 2 x wasa z masłem i serem żółtym, strogonow, śledź z pieczywem, 3 kanapeczki z weki z warzywami, mix sałatek. No i wódka z colą - morderstwo diety :P Właściwie to dużo wódki.. ;P Kalorii nawet nie liczę, muszę się najpierw do tego psychicznie przygotować.
Najbardziej martwi mnie to, że zaczynają mi gdzieś uciekać te zdrowe zasady jedzenia, których się trzymałam przez ostatnie 2 tygodnie. W dodatku w poniedziałek mam planowany od kilku miesięcy babski "wakacyjny sylwester", na który od razu udzieliłam sama sobie dyspensy, a we wtorek prawdopodobnie grill.
I jak tu schudnąć w takich warunkach, ja się pytam ???