To już kolejny dzień i coraz bliżej kolejnych pomiarów i zdjęć.... Baaaardzo jestem ciekawa efektów po dwóch tygodniach :)
Za to, że wczoraj miałam dietetyczną rozpustę, choć katorożniczej diety nie trzymam, to i tak sobie poluzowałam.
Byłam z synkiem na spotkaniu z moimi rodzicami no i był deser i piwko. Ale ćwiczyłam jak wspomniałam. Dziś z zegarkiem w ręku co trzy godziny jem. A pokus dziś sporo. Upiekłam zapas chlebka na zakwasie na tydzień, ale już jeden bochenek poszedłłłłłłł ;) Ja zjadłam dwie kromy na należny posiłek i dla łakomczuchów babka czekoladowa :) spróbowałam, a dlaczego by nie :) Ale nie mam wyrzutów. Mój mąż jest przeszczęśliwy, że moja dieta w końcu dla ludzi, bo on nie musi się ukrywać z jedzeniem i sama mu rarytasy przyrządzam. To może być przyjemne i odchudzanie i pieczenie :) Mówię Wam.
Miłego wieczorku Wam życzę dziewczynki! Mnie jeszcze dziś czeka wyprawa z chłopakami na rowerach jak nasz Bączek się obudzi :)