Dziś znów udało się wygrać z leniem...położyłam się z synkiem gdy zasypiał i przymknęłam na chwilkę oko...A tu nagle z pracy wpada mąż, woła jeść i co miałam zrobić, wstałam. Nakarmiłam żarłoka i poszłam ćwiczyć. Dzień do treningu tak na marginesie genialny bo u mnie spore ochłodzenie. Czuję też mega różnicę w swojej sile. Pierwszy raz po treningu czułam, że mogę więcej :-) to bardzo fajne uczucie...
Przede mną już tylko 20 dni z killerem, bym mogła na sobie ocenić czy te treningi są tak genialne jak mówią. Oczywiście na tym nie skończę. Mam nadzieję, że uda mi się pozostać w rytmie. Od września przyjdzie mi się zetrzeć z rynkiem pracy, więc i czasu będzie mniej. Zrobię jednak wszystko by osiągnąć cel i go później utrzymać. Z Wami na pewno się uda.
Miłej nocy Wam życzę :-)
zdrowa.ja
14 sierpnia 2013, 21:01Cudowne uczucie, kiedy jest niedosyt ćwiczeń a wysiłek sprawia nam przyjemność. Wtedy widzimy sens w tym co robimy, a to najważniejsze. Wierzę, że się uda! Powodzenia:)
Niecierpliwa1980
14 sierpnia 2013, 09:10Będzie dobrze! jest moc,zapał i chęć-musisz dać radę. U mnie też ochłodzenie i przyjemniej się popocić na podłodze,a i bieganie lżejsze...a wiec -koniec z wymówkami,pogoda idealna w końcu,choć pewnie znajdą się znowu marudy,że coś im w tej pogodzie nadal nie pasuje...:-)
Aguilerra
13 sierpnia 2013, 22:56Miłej nocy dla Ciebie :)!