Mam blokadę żeby się zważyć. Blokada jest zlokalizowana w jelitach. Dietę trzymam, chociaż momentami mam wrażenie, że moja kuchenna waga mnie oszukuje, więc trochę się obawiam czy rzeczywiście bilans kalorii się zgadza. To znaczy na deficycie na pewno jestem, ale jeśli moja waga faktycznie szwankuje, to może być to bardziej 100-200 kcal, zamiast zamierzonych 500 kcal.
W piątek spontanicznie pojechałam do chłopa. Przeziębił się i przez telefon brzmiał na mocno rozłożonego, więc uznałam, że ugotuję mu obiad i trochę potowarzyszę. Przyjechałam, zrobiłam łososia w sosie porowym, (wyszło całkiem nieźle) i obejrzeliśmy sobie mocno reklamowane "1670". Nie podobało mi się, mam wrażenie, że celem twórców było ośmieszenie Polski sarmackiej. Oczywiście, mam świadomość, że to serial w żartobliwej konwencji, wiele elementów było wytkniętych słusznie, ale brakowało mi jakiejś równowagi. Po seansie jedyne co czułam to zawstydzenie, zmęczenie i niesmak.
Skończyliśmy oglądać chwilę przed 17, szybko się zebrałam i ruszyłam w kierunku dworca. Nie chciałam zostawać dłużej, bo lada moment mógł wrócić brat chłopa, z którym chłop mieszka, a ja tego dnia nie czułam się na siłach na takie widzenie. Właściwie to nigdy się nie czuję, więc chociaż bywałam w tym mieszkaniu już dziesiątki razy, to widziałam się z nim jedynie raz na zasadzie "cześć-cześć". Oficjalnie brat nie wie, że jestem babą chłopa, byłam przedstawiona jako koleżanka, ale to akurat było zgodne z moją wolą.
Fajnie się złożyło, że godzina odjazdu mojego pociągu była na tyle odległa, że mogłam sobie pozwolić na dłuższy spacer. Spaliłam w ten sposób trochę kalorii, które tego dnia wpadły nieco niekontrolowanie.
Pomimo tego, że wspólny czas minął bardzo przyjemnie i tak jak sobie wyobrażałam to następnego dnia osaczyły mnie ciężkie rozkminy na temat chłopa i naszego związku. Znamy się bardzo długo i do niedawna jednego byłam pewna i wręcz za największą zaletę chłopa uważałam to, że mogłam mu w pełni, bezrefleksyjnie zaufać. I niedawno, kiedy wyszło na jaw, że okłamał mnie na grubo, tak wielopoziomowo, w sposób, który wymagał sporego zaangażowania i złej woli, a przyznał się dopiero w momencie przyciśnięcia do muru, coś we mnie pękło. Zaczęłam uważniej się przyglądać różnym "niewinnym" sytuacjom i uderzyło mnie, że chłop całkiem sporo kłamie, wydaje mi się, że to ważne narzędzie jego funkcjonowania. Założę się, że to co wyłapałam w tej pobieżnej analizie to zresztą jedynie ułamek sytuacji, w których mnie oszukał. Jest to dla mnie bardzo trudne, bo nie wyobrażam sobie tworzenia związku, w którym nie mogę być pewna tego co mówi druga strona, w którym nie mam pełnego obrazu tego co dzieje się z drugą osobą. Nie chcę być w takim związku. Jednocześnie głęboko wątpię, że chłop byłby w stanie zrezygnować z kłamstwa. Uważam, że podejście do kłamstwa wynika z moralności, a moralność to coś kształtującego się na raczej wczesnym etapie życia. Popatrzę sobie jeszcze na niego z boku.
Jutro się zważę.