tyle już osięgnęłam i znowu kanał!!!!!!!
jestem taka na siebie zła, po powrocie z majówki nie mogę wrócić na dobre tory.. cały czas wymyślam jakieś super okazje żeby tylko unikać diety.. na dodatek wygląda to tak, że pochłaniam takie ilości jedzenia o jakich nie macie pojęcia. przykład? wczoraj :
koktajl herbalife rano, oups jeszcze sie trzymałam!
pozniej zjadłam cała paczkę shocko bonsów, kawałek orzechowca, 4 michałki
poszłam po napoleonkę, zjadłam + pączek z czekoladą
następnie prawie pół pierwszej warstwy alpejskiego mleczka czekoladowego i dwa paski mlecznej czekolady
pozniej na obiad ziemniory i schabowy na oleju w panierce,
i poł czekolady pralinowej,
pozniej wrócilam do domu i zjadłam kawałek ciasta marchewkowego, pasek mlecznej
i obiad numer dwa, a w sumie to kolacja ... duża pizza z boczkiem, lód magnum white, pasek mlecznej i z 5 alpejskich mleczek.
chcecie coś powiedzieć? wiem, że część z Was może w to nie uwierzy, ale ja naprawdę to wszystko wpieprzyłam. sama, po kryjomu. powiedzcie, co się ze mną dzieje? zamiast chudnąć zaczynam tyć.. zaczynam zamieniać się znów w wielką kulkę, której nic się nie chce i która czuje się fatalnie... ale jem dalej.
dzisiaj przyjeżdza rodzinka i z okazji dnia dziecka ( wczoraj miał byc post haha, nie wyszło :/) i moja babcia robi najpryszniejsze bułeczki z serem ever! i co? wiem, że zjem.. nie potrafię się powstrzymać już tak jak kiedyś.
czy któraś z Was tak miała? albo ma? poszukuję kogoś kto pomoże mi się ogarnąć.. może razem się uda.
zamiast ubywać kilogramów do schudnięcia do 29 czerwca ( koniec roku szkolnego, początek wakacji, ach, takie miałam piekne marzenia na wtedy odnośnie mojej wagi.. :( )
to mi kilosów przybywa!!!!!!!!!!
help!!!!!!!!!!!!!