Dieta + ćwiczenia, a na wadze więcej:(
Trochę się podłamałam. Przestrzegam diety, trenuje po godzinie na rowerku, wczoraj biegałam i skakałam na skakance, a dziś jest 60 dag więcej na wadze. Przyzwyczaiłam się do tego, że jak pilnuję diety i ćwiczeń to waga choć trochę codziennie spada, albo stoi w miejscu, a tu taka niespodzianka:( To już drugi dzień pod rzad kiedy rano ważę więcej. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej... Nie poddam się!!!
wolno spadające kilogramy.
Cieszę się, że spadają, mimo tego, że wolno:) Był czas, że troszkę podjadałam, nie ćwiczyłam kilka dni, ale na szczęście kryzys minął:) Dziś ładnie trzymam dietkę, pierwszy raz biegałam. Niestety dałam radę przebiec z dwa kilometry i to jeszcze z przerwą....... na odpoczynek, ale wstyd. Wróciłam cała mokra czerwona, od razu wsiadłam na rowerek treningowy i jeździłam 30 min. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać postanowień i walczyć dalej. Tak bym chciała mieć ładne ciało... Ideałem to już nigdy nie będę, bo po ciąży mam straszne rozstępy, ale żeby fajnie wyglądać na plaży mam szansę:) Na szczęście ratuje mnie kostium jednoczęściowy:) Pozdrawiam Was cieplutko.
Wyrzuty sumienia.
Mam ogromne wyrzuty bo od piątku nie ćwiczyłam, diety pilnuję, może trochę za mało wody piję, ale to i to, że nie ćwiczę związane jest tym, że nie mam czasu. Wzięłam się za porządki, dużo czasu spędzam na podwórku, zakupy, odwiedziny gości, mały krótko śpi- to wszystko sprawia, że nie mam wolnej chwili. Wcześniej ćwiczyłam jak mały szedł spać na noc, a teraz po całodziennej bieganinie, po prostu mi się nie chce :( Źle się z tym czuję. Od jutra biorę się w garść.
Długo nie pisałam, ale jestem z Wami:)
Nie mogę znaleźć czasu na pisanie, ale codziennie tu jestem i motywuję się Waszymi pamiętnikami. U mnie jest ok, dietę ładnie trzymam. Ćwiczę jak tylko mogę czyli 1,5 godziny dziennie minimum. Godzina na rowerku stacjonarnym, pół godziny na wioślarzu i troszkę brzuszków jak dam radę to przysiady i biegam. Jutro już wiem, że nie dam rady poćwiczyć w dzień. Mam dwie nowe szafy w domu które muszę zagospodarować, poprzekładać ciuchy, posegregować, i odłożyć to co jest za duże, w czym nie chodzę chodzić, i przynieść te które już na mnie wejdą:) Od czasu gdy przytyłam czekały na to aż schudnę w garażu. Mały mi daje nieźle popalić, ciągle wszystko rozwala i bałagani, a ja tylko chodzę za nim ,sprzątam i pilnuję, żeby nie zrobił sobie gdzieś krzywdy. Zabawki go wcale nie interesują. Codzienne gotowanie obiadu i ogarnięcie domu to dla mnie nie lada wyczyn, a mały mi śpi już tylko raz dziennie i to tylko po godzince, w tym czasie ćwiczę. Drugi raz ćwiczenia wykonuję jak mały już idzie spać na noc, no cóż trzeba sobie jakoś radzić:) Jak już pisałam dieta idzie ok, ale już 7 dzień waga stoi w miejscu. Pocieszam się tym, że teraz powinna szybko spaść po tym przestoju. Trzymajcie kciuki:)
Kolejny dzień zaliczony:)
Jak na razie idzie dobrze, no i dziś na wadze pojawiła się 6 z przodu:) 69,9 :) Niby nic a cieszy:) Dziś znowu rowerek godzinkę i pół godziny wiosłowania. Strasznie ciężko jest mi wygospodarować te półtorej godziny dla siebie w ciągu dnia, zwłaszcza, że mały krótko śpi, ale staram się jak mogę... Z dietą też dobrze leci, piję litrami zieloną herbatę, żeby zagłuszyć głód. Najgorzej jest jak jestem głodna a gotuję jakiś pyszny obiad dla rodziny. Niestety codziennie muszę z tym walczyć, a jutro smażę schabowe z serem i pieczarkami:( Nie kuszę się jednak na nic, bo szkoda mi wysiłku, który wkładam w odchudzanie.Oby tak dalej trzymać i będzie dobrze. Chciałabym schudnąć jeszcze 10 kilo, a później zobaczymy...
Po ćwiczeniach:)
Uffff....... Dupsko boli od rowerka, bąble na rękach już popękały od wiosłowania, ale muszę wytrzymać. Zamykam oczy, zaciskam zęby i ćwiczę dalej. Wyobrażam sobie siebie szczupłą i zgrabną:) Znowu rowerek godzinę i wiosłowanie 30 min. zaliczone:)
Jestem z siebie dumna:)
Dziś znowu jeździłam na rowerku godzinkę i pół godzinki wiosłowałam, ale nie to jest najważniejsze:) Upiekłam dziś szarlotkę i sernik i nawet nie spróbowałam, mimo że prawie język do tyłka mi uciekł z łakomstwa:) Tylko biedna patrzyłam jak się wszyscy zajadają. Już nic mi nie jest na diecie straszne:) Ćwiczenia sumiennie wykonuję i potrafię sobie odmówić łakoci:) SILNA WOLO JESTEŚ ZE MNĄ:)
Pierwszy dzień na wioślarzu zaliczony:)
Dziś pierwszy raz ćwiczyłam na wioślarzu i to całe 30 min na maksymalnym oporze:) Bolą mnie trochę nogi, ale na dłoniach mam po cztery odciski z wodą. No cóż żeby coś osiągnąć, trzeba się pomęczyć:) Jak mały pójdzie spać, to czeka mnie 30 min na rowerku treningowym i jakieś ćwiczenia:)
Nareszcie spadek:)
Mimo trzymania diety, sześć dni waga stała w miejscu. Dziś na szczęście jest pół kilo mniej. To nie dużo jak na tydzień, ale teraz po tym przestoju, na pewno zacznie szybko spadać:) Od początku diety zrzuciłam 7 kilo. Dwa tygodnie odchudzałam się bez vitalii, ale z wami idzie łatwiej:) Już zaczynam nosić ciuchy w które się nie mieściłam:) Strasznie się cieszę.
Aż chce się żyć:)
Dziewczyny ja mało piszę, bo naprawdę brakuje mi czasu. Mam rocznego synka za którym biegam cały dzień, muszę ugotować obiad, ogarnąć i nie bardzo mam czas na ćwiczenia, ale staram się jak mogę. Różnicę już widać nie tylko na wadze, ale też i na ubraniach. Strasznie się cieszę, że waga spada.Uwielbiam czytać wasze pamiętniki i nimi się codziennie motywuję.