Centymetry poleciały. Waga niby też. Zauważyłam dzisiaj, że w miejscu mojego ważenia jest 64 a centymetr obok 63,4 (w kuchni 65,1). No nie ważne ale się zdziwiłam.
Wczoraj jadłam już ładnie. Przynajmniej tak mi się zdaje ;))
śniadanie (5.30): 2 naleśniki żytnie z dżemem niskosłodzonym
śniadanie II : jabłko, 2 jajka na miękko, 2 kromki pieczywa mieszanego, ogórek, papryka
obiad: zupa pomidorowa z jogurtem i garścią makaronu
podwieczorek: 2 kromki grahama z domowym pasztetem i ogórkiem kiszonym
kolacja: omlet z 2 jaj, szpinaku, czosnku, pomidor z cebulką
Jako, że uparta ze mnie bestia poszłam biegać. Czułam ogromny niedosyt po niedzieli. I to było najgłupsze co mogłam zrobić. Ledwo dałam radę a trasa nie była wymagająca. 28 min 4,29 km 308 kcal Dzisiaj wszystko mnie boli. Odpoczywam co najmniej do środy.
Ogarnęłam też nasz drugi pokój i zabieram się za urządzanie sypialni. Podobają mi się biele w połączeniu z szarością. Zobaczymy co z tego będzie. Moje inspiracje:
Miłego dnia ;))