tydzień 17ty dzień 2gi
Jakoś nie mogę do końca przekonać się do tych treningów (les mills combat) a stretch czyli inner warrior w ogóle mi nie odpowiada. W sumie to za wcześnie na wypowiedź i ocenę, bo w ciągu dwóch tygodni nie zrobiłam nawet pełnego tygodnia treningu, zawsze znalazła się jakaś wymówka... a może jednak potrzebowałam odpoczynku, ale na usprawiedliwienie dodam, że kilka razy biegałam.
Tęskno za Tonym, ale dam jeszcze szansę Rachel ;) Dziś było plyo i nie było w sumie źle, tylko to siedzi w mojej głowie, ci ludzie nie byliby moimi przyjaciółmi, a Tony mógłby być...
Ale póki co nie odpuszczę. Poza tym czeka na mnie jeszcze Shaun...
Wczoraj klientka, która była ostatnio jesienią: "ale pani schudła, widziałam panią na mieście, ale nie byłam pewna czy to pani, nie poznałam, bo schudła pani i zmieniła fryzurę..."
Takie texty dodają skrzydeł i obrzydzają czekoladę.
tydzień 17ty dzień 1szy
Dziewczynki trwam, ale nie mam czasu tu zaglądać i niestety was czytać, ale nadrobię.
Wczoraj był niezaplanowany zlot rodzinny przy ognisku, było super, narobiłam warzywnych szaszłyków z niewielką ilością kurczaka, więc można było jeść bezkarnie.
Trochę wina wypiłam, ale tym razem spokojnie dwie lampki.
Zrobiłam też sałatkę wg przepisu alexxx1
http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/8097547 tylko zmodyfikowałam ją zamiast mandarynki pomarańcza i winogrona, orzechy włoskie zamiast arachidowych i dodałam troszkę fety, pyszna była.
Znów dziś kupiłam roszponkę ;)
U mnie w pracy wariactwo, tyle klientów, naprawdę przyszła wiosna i dlatego też nie mam dla was czasu.
Mamusia moja jest mistrzynią komplementów, najczęstszy komentarz "może być..."
a dziś powiedziała jak się jej pokazałam w nowej i pierwszej od lat sukience, że widać moją ciężką pracę, że "zaczynam mieć figurę, a będę miała figurkę"
A dziś upolowałam koszulkę do biegania z długim rękawem kalenji w rozmiarze M i to M najbardziej mnie cieszy, bo pasuje na mnie, to pewnie męskie M, bo koszulka czarna taka unisex, typowo biegowa.
tydzień 16ty dzień 6ty
Ogarnęłam wasze zaległe wpisy. UFFF było trochę tego
Ostatnio nie mam weny do pisania i wiem, że to źle, bo pisanie mnie mobilizuje.
Wczoraj było super tak do 16.30... a potem była degustacja wina i wypadło średnio na głowę 0,75l, było super, a w sumie to było czerwone wytrawne czyli samo zdrowie... i ponoć ma właściwości odchudzające ;P gdyby tylko na stole nie stały też czekoladki...
A wcześniej okulista powiedział mi, że mam świetny wzrok i wszystko jest ok.
Lubię takie wizyty.
Kiedyś pisałam co jadam, a jakoś tak przestałam, chyba znowu zacznę i to wymieniać wszystko, żeby szukać błędów dlaczego waga stoi, mogłaby stanąć dopiero za 20kg ;)
Piątek:
śn. owsianka
2 śn banan
3 śn hehehe kto jada trzecie śniadanie? ok. 100g wędzonej makreli, byłam głodna, szłam do pracy i zjadłam samą makrelę, ale przerwy w posiłkach były
obiad łyżka pure ziemniaczanego, szpinak z fetą i duszona ryba
"podwieczorek" wino, czekoladki i śpiew :-D
kolacja kromeczka ciemnego chleba z wyżej wymienioną makrelą
Dużo wody było i w sumie to nie wypiłam nic ciepłego.
Chyba zacznę pisać na lodówce co zjadłam, tzn na lodówce mam taki notes z magnesem, którego nikt nie używa ;) i będzie czarno na białym.
Treningu wczoraj nie było, bo od rana pracowałam, jak nie ja od ósmej....jak klientka poprosiła mnie o taką godzinę, to włosy stanęły mi dęba z wrażenia, ale czego się nie robi dla stałych klientów.
A dziś szykuje mi się impreza grillowa (teraz będą takie częściej) i muszę zrobić odpowiednie zakupy, może znów zrobię szaszłyki prawie warzywne, uwielbiam i nie ma po nich wyrzutów sumienia.
Wczoraj w sklepie jacyś ludzie gadali o pomyśle na obiad i facet mówi "a ja mam na jutro golonkę" aż mnie zmroziło, bo ważył ze 150kg i miał niesamowicie wielki brzuch, takie widoki też mnie motywują nie tylko letnie sukienki, a może nawet bardziej niż sukienki...
Ps. Górny pasek się naprawił i pokazuje dobrą wagę, a tak denerwował....
Ps2 To ja napisałam, że nie mam weny o czym pisać? :)
tydzień 16ty dzień 5ty
U mnie wszystko w porządku. Nie mam w ostatnich dniach czasu żeby usiąść do kompa, ale ćwiczę i odżywiam się zdrowo.
Odkryłam nową motywację, noszę coraz mniejszy rozmiar i się tym jaram i odkrywam swoją kobiecość i to mnie mobilizuje do walki.
Kupiłam sukienkę letnią, chyba pierwszą w życiu i się w niej dobrze czuję i już leci do mnie kolejna, mam nadzieję, że też będzie ok. Kilka kilo temu nie odważyłąbym się.
Buziaczek i miłego dnia.
tydzień 16ty dzień 2gi
Dziś trening poszedł jak z płatka, tamtego tygodnia nie liczę treningowo, tylko relaksacyjnie.
Dziś chciało się, wprawdzie jeden problem opóźnił trening, ale zrobiłam przed południem. i dobrze mi z tym.
Nie mam pomysłu na obiad, a za 1,5 godzinki muszę go zjeść, bo potem praca.
Dziś spotkała mnie przyjemność, klientka, która się wyprowadziła jakieś 100km i pożegnała się ze mną mówiąc, że tam będzie chodzić dziś zadzwoniła i umówiła się na wizytę mówiąc, że nie podaba jej się tam i wraca do mnie ;-D miód na moje uszy, tak mi połechtała moją zawodową próżność, aż skrzydeł dostałam. A do tego to taka klientka co sporo innych mi naraiła chwaląc mnie. Lubię to!
Od kiedy zaczęłam nosić rozmiar 46 i coraz częściej mieścić się w 44, a nie 48-50 to ciągle oglądam allegro i czasem coś kupię, ale jakie mam plany jak osiągnę 40-42... zabierzcie mi token.....
Zawsze na allegro patrzyłam głównie za butami i kosmetykami, bo worków bałam się kupować, ale jak zaczyna się mieć normalniejsze rozmiary....
Wieczorkiem mam nadzieję, że nie będzie wiać tak jak teraz, bo chcę pobiec, a teraz jest u mnie silny wiatr, a nie lubię.
tydzień 16ty dzień 1szy
I dziś nie miałam kiedy zrobić treningu :(
Rano , wtedy co zwykle robię trening musiałam skoczyć do miasta, a mnie tam puścić to wsiąkam :( Pozałatwiałam co miałam i jeszcze może bym zdążyła przed pracą zrobić trening, ale wpadłam do lumpka i już czasu zabrakło, ale warto było, kupiłam dwie fajne bluzy, stanik sportowy w bdb stanie, koszulkę na ramiączkach do biegania z dodatkowym stanikiem, sięgającą bioder a nie pępka. I nawet mężowi trafił się nowiutki tshirt.
No a wieczorem poszliśmy z mężem na długaśny spacer.
Wczoraj była totalnie leniwa niedziela, było grillowo , zrobiłam szaszłyki prawie warzywne, tzn był kawałeczek fileta z udźca kurczaka, plasterek kiełbasy, cukinia, cebula, pieczarki, banany (super są pieczone), samo zdrowie ;) i bez wyrzutów sumienia, potem był długi psiowy spacer.
Postanowienie na jutro, koniecznie zrobić trening, nie pozwolić żeby znów ktoś albo coś mnie wybiło z rytmu.
tydzień 15ty dzień 6ty
Wczoraj w końcu odpuściłam rano trening, miałam straszne zakwasy czworogłowego po treningu z przysiadami, miałam problem z chodzeniem po schodach. Mimo to nawet odpaliłam trening i po kilku minutach okazało się, że plik jest zepsuty i uznałam to za znak i odpuściłam, ale plik już mam nowy ;)
Dziś nie planowałam treningu, bo miałam inne plany, ale za to po południu poszłam pierwszy raz biegać i... okazało się, że owszem siłę w nogach mam, ale płuca to se mogę wypluć, nie mam w ogóle wytrzymałości, zrobiłam w sumie 2,5km, część z tego przeszłam, ale i tak mniej niż planowałam, włączyłam interwały i wcześniej zaczynałam biec niż pipkało, nie chciałam się zrazić za pierwszym razem, następnym razem zwiększę dystans. Moja goldenka też była szczęśliwa z powodu biegu, reszta psiaków mniej, bo ich nie wzięłam, następnym razem będzie zmiana.
Ale teraz czuję się super, minęło kilka godzin od "biegu" a ja czuję energię, a wcześniej zasypiałam na siedząco.
A dziś była wpadka dietowa i to niezła, bo niestety mężuś nie zjadł chałwy po kryjomu.... paczka miała 250 albo 300g i poszła na pół :(
Ale co tam przecież potem pobiegłam... :-D
tydzień 15ty dzień 4ty
I tak dziś zrobiony trzeci dzień nowego treningu. Było to 30 minutowy combat, to samo co w poniedziałek i 17 minut brzuszków, ale inny niż ab ripper, tu to się nazywa core attack. I niestety nie dokończyłam brzuszków, kilku minut, bo spóźniłabym się do klienta :(
Ale mam jeszcze jedno wytłumaczenie, strasznie się cieszę, że w ogóle stanęłam do treningu, bo nadal wojuję z bólem głowy i już wiem dlaczego boli, zaczęło wiać, a ja jestem meteopatką. Ale i tak to jest taki ćmiący ból, a nie typowo migrenowy, wtedy nic bym nie zrobiła. W ogóle od kiedy ćwiczę to miałam tylko raz ostrą migrenę, nie wiem może lepiej dotleniony organizm lepiej sobie radzi. Nie chcę zapeszać, ale byłabym szczęśliwa gdyby głowa przestała szaleć.
Z dietą sobie radzę w miarę, czasem jakaś drobna wpadka, jak wczoraj wieczorem niewielka porcja lodów, ale jak nie przesadzam i bez szaleństw to takie rzeczy z umiarem też są dozwolone. Gorzej, bo w szafce leży chałwa... mąż mam nadzieję, że zje ją po kryjomu.
Ps. Fatimko korzystam z tego pierwszego
https://www.google.pl/search?q=les+mills+combat+calendar&client=firefox-a&hs=CiR&rls=org.mozilla:pl:official&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=4blvUbjdLojj4QT0k4CYAQ&ved=0CAoQ_AUoAQ&biw=1366&bih=629#imgrc=GAmqL42-BCo6sM%3A%3BWd67l1FBgPcy_M%3Bhttp%253A%252F%252Fjasonamyers.files.wordpress.com%252F2012%252F12%252Fphoto.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fjasonamyers.wordpress.com%252F2012%252F12%252F24%252Fles-mills-combat-versus-insanity%252F%3B2592%3B1936
tydzień 15ty dzień 3ci
Zrobiłam właśnie 2gi trening les mills combat. Już myślałam, że odpuszczę, bo od wczoraj boli mnie głowa (jestem migrenowcem), ale wzięłam prochy i dałam radę.
Są 3 rodzaje kalendarza do treningu, 1szy to pojedynczy trening i dwa dni wolnego, 2gi to pojedynczy trening i jeden dzień wolnego, a 3ci to podwójny trening i jeden dzień wolnego.
Pierwszy dzień jest taki sam dla wszystkich, a dziś z powodu bólu głowy postanowiłam zrobić pojedynczy i było to cardio z hantlami, sporo przysiadów, pompek z wyskokiem, takie to ja lubię, ale nie dałam rady wszystkich zrobić, bałam się o głowę, ale mało odpuściłam.
Trening trwał znowu pół godziny i znowu jestem czerwona jak burak. W trakcie czułam się dobrze więc odpaliłam drugi trening przewidziany do "podwójnego" planu o był to strecz oparty głównie na kata z karate. Nie wiem ile to ma wspólnego z prawdziwym kata, ale było fajnie i tętno mi się unormowało po pierwszym treningu, trwał 20 minut, czyli w sumie wszystko mniej niż godzina.
Kolejny trening co mi się podobał i czuć, że daje efekty po zmęczeniu organizmu.
Jednak warto było zrobić zmianę trenerów. Ciekawa jestem co będzie jutro.
Cały program jest rozplanowany na 60 dni.
Od dłuższego czasu waga stoi w miejscu, dlatego nic na ten temat nie piszę. Ale jestem na to już uodporniona i nawet nie czekam zbytnio na zmiany, bo zmiany widzę w sobie, a mięśnie ważą... Nie pocieszać mnie, nie mam już doła ;)
Idę suszyć włosy, bo zaraz przyjedzie klient i głupio wyjść tak spod prysznica ;)
tydzień 15ty dzień 2gi
Dzięki za miłe słowa!
Jestem po pierwszym treningu les mills combat.
Trwa on 30 minut. I powiem szczerze, że dawno nie byłam taka czerwona na twarzy po treningu, no może na początku p90x po plyo.
Choć trening jest krótki (pierwszy, następne mają różne długości, będę zdawać relacje) to dość intensywny, nie ma przerw. Tony robił przerwy na wodę, gadał, tłumaczył następne ćwiczenie i było kiedy oddech złapać, a tu cały czas się coś robi. Pół godziny po czułam jeszcze lekką zadyszkę.
Odp. na pytanie Wysockiej:
P90x kondycyjnie na początku było ciężko, wiele rzeczy nie potrafiłam zrobić, nawet się zastanawiałam czy pierwszy tydzień mogę zaliczyć jako trening, ale żeby się zmotywować uznałam, że tak. Było coraz lepiej, za każdym razem starałam się zrobić chociaż trochę lepiej, więcej, dokładniej.
Ostatnie dwa tygodnie miałam kryzys o którym pisałam, a ostatni tydzień, który wyobrażałam sobie wcześniej jako euforię to była porażka i fizyczna i psychiczna.
Nie docierało do mnie, że kończę pewien etap, do tej pory nie czuję jakoś satysfakcji.
Za to czuję ogromne zadowolenie, że zaczynam nowy program. Dzisiejszy program podobał mi się. Zaczynając ćwiczyć nie wiem co mnie czeka, bo nie oglądam wcześniej filmików, wolę wskoczyć na głęboką wodę.
Co do Chodakowskiej, to gdzieś w połowie p90x zrobiłam skalpel na próbę i tu cytat co wtedy napisałam:
"We wtorek po południu zrobiłam sobie dodatkowy trening z Ewą
Chodakowską, rozpracowałam skalpela i muszę powiedzieć, że widzę sporą
różnicę w kondycji, nie spociłam się, czułam zmęczenie nóg po porannym
treningu, przy dwóch ćwiczeniach czułam pracujące pośladki i brzuch.
Generalnie
super i warto było włączyć, bo ona robi coś co na dvd jest rzadkością,
ciągle przypomina o świadomym napinaniu brzucha i mówi kiedy wdech,
kiedy wydech."