Od rana nerw mnie nosi co jest dziwne biorac pod uwage ze jestem zazwyczaj jak oaza spokoju.
Tydzien temu umowilam sie ze znajoma na kawe. Data ustalona, plan zatwierdzony, kawa zaklepana. Wczoraj pisze do niej z pytaniem gdzie sie spotykamy. A ona z pretensja ze jak to.... jaka kawa. Ze tak z nienacka wymyslam a nie gadalyslmy ostatnio tak dlugo juz (4dni), ze odpisuje na chybcika i zazyczaj jednym albo dwoma zdaniami, ze jej sie miesiace pomylily i co mi sie tak spieszy nagle..... ok. ... normalnie bym odpuscila ale tym razem ze zwyklego zaskoczenia zapytalam czemu w takim razie sie zgodzila na spotkanie i cale to planowanie . Stracilam tylko czas, ktory moglam zainwestowac w cos innego. Dostalam 5cio metrowa wiadomosc hormonalna, o tym jak to zycie jest kiepskie, brat dokucza, zdrowie szwankuje i ogolna deprecha. A ja smiem watpic w jej dobre zdrowie i wole spotkania sie. Ze wogole jak moge sie tak umawiac skoro wiem (?) ze ona ma problemy z zorganizowaniem sie po nieprzespanej nocy. I ze jak 12 sierpnia jak mowilam ze w czwartek we wrzesniu. Ze zwalam wine (?za co? ) na nia bo nierozumiem jak jej ciezko zyc z wredna rodzina.
Ok, tantrum i drama.
Cyrk.
Spasowalam.
Napisalam szybki sms ze odpuszczam histerie i jezeli jeszcze kiedys chce sie kontaktowac to niech to zrobi jak ogarnie glowe . Dziewczyna w bardzo widoczny sposob miala jakies spiecia z bratem ktore probowala zrzucic na mnie.
Kiedys bym to wyjasniala. Dzisiaj juz mi sie nie chce. Zaciesnia mi sie kolo znajomych ale przynajmniej jest mniej i mniej dram i histerii. Nie mam cierpliwosci do bzdur.
Zgarnelam graty i poszlam na silownie. Dobry wybor. Pusto i spokojnie. Mialam nie robic laweczki ale zawsze mi to poprawia humor. Silne 45 i 50 lataly bez problemu mimo bolu glowy. Do konca tygodnia tylko cardio w sobote i ciagi w niedziele. Mocny tydzien 💪