Przed swietami nawet mąż przemawia ludzkim glosem.
Idąc z synem do lekarza (w piątek) wzięłam z JEGO (męża)pieniedzy 200 zł.Zostawilam tylko kartke ze zabralam zeby nie szukal.Nie mialam zadnych wyrzutów sumienia.Po odsiedzeniu 2 godz w kolejce do lekarza dowiedzialam sie ze synowi nic nie jest.Młodziutki pan doktor kazal kupic syropki bez recepty i nie szukac choroby.Kupilam wiec wszystko co sie dało i rozpoczełam leczenie mlodego.W sobote rano juz tak kaszlał ze buzia sie mu nie zamykała.Niestety nasza pani doktor wyjechała na weekand i dopiero wczoraj mogła nas przyjac.Oczywiscie okazalo sie ze syn ma ostre zapalenie tchawicy i krtani.Stanem zdrowia mlodego nawet mąż byl przejęty.Nawet słowem nie wspomniał o brakujacych 200 zł widzac ze wczoraj poszlo kolejne 200.Chyba wiecej nie zaryzykuje wyprawy do naszej przychodni bo jakoś taniej mnie to nie wyszlo.Może jak męza pogonie czasami na zakupy i do apteki to zobaczy ile wszystko kosztuje.
Dietetyczna porazka wiec przemilcze temacik :-)
Nie mam już sił na kolejną kłótnie.
Kolejna wojna wisiała w powietrzu ale nie dałam sie sprowokować.Od wczoraj syn jest przeziebiony wiec mialam z nim dzisiaj jechac do lekarza.Od urodzenia leczy sie u jednej pani doktor ,ktora juz wie wszystko na temat jego zdrowia.Problemem jest tylko to ze trzeba do niej dojechac 10 km.Oczywiscie dzisiaj rano mąż stwierdził ze jego samochód nie zapalił bo nie ma paliwa wiec zabrał moj.Wczoraj wieczorem ja jeżdziłam jego samochodem (bo on pojechal moim ) i nawet kontrolka nie świecila. Oczywiscie mogła sie zepsuc.Kazdy normalny facet w tej sytuacji pojechalby na stacje z kanistrem po paliwo i nie robil problemu, ale pan SAMOLUB jak zawsze pomyslal tylko o sobie.Na moje pytanie "co z lekarzem" usłyszałam tylko trzaśniecie drzwi.Syn w taka wichure przeziebiony podreptal na nogach do szkoly (musial byc na sprzawdzianie).Zwolnilam go z ostatniej lekcji i zapisałam na wizyte do lekarza w przychodni.Na szczescie przychodnia jest niedaleko trasy szkoła -dom wiec nie musi daleko isc.Czas zaczac życ samodzielnie, a z zemsty nie przypomne mu o wypisaniu i wysłaniu papierow do urzedu .Zawsze to robilam ja, wiec teraz niech sam o tym mysli.
Czas na zmiany!
Dostalam jakiegos kopa i cały czas biegam i sprzatam.Miałam nawet zamiar kupic nowe firanki do salonu ale stwierdziłam ze salon też męża wiec niech sobie kupi :-).Ja moge kolejny rok patrzeć na stare.Nie bede inwestować w jego dom bo nie mam zamiaru w nim zostać.Nie widze najmniejszych szans na dalsze wspolne zycie.
Od wczoraj rozpoczełam dbanie o siebie.Wieczorem udalo mi sie wcisnać do łazienki przed męzem i złośliwie spędziłam tam prawie godzine upiekszajac sie.Wiele lat temu odpuscilam sobie wszystkie smarowidła bo mężowi to przeszkadzalo.Czas zmienic męża i przyzwyczajenia.Waga 101.90 kg (w trakcie @)
Nie ma to jak zacząć dzień od porządnej kłótni.
W sumie to u mnie nic nowego.Oczywiście juz mam wyrzuty sumienia chociaż wcale nie uważam żebym była winna.Zaczęło sie od tego ze od kilku dni wspominałam mężowi o tym że dzisiaj jade z synem po buty i syn ma korepetycje z matematyki.Biarąc pod uwage że mąż osobiście wypłaca sobie wypłate co tydzien ( nie sa to wielkie kwoty bo po zapłaceniu rachunkow zostaje ok 200 zl na życie) nie jestem w stanie tego sfinansowac.Nie liczyłam na to ze dostane tysiac zlotych tylko na 300 -400 zl.Tak żebym mogła spokojne kupic buty i opłacic kilka godzin korepetycji.Do tej pory zawsze wszystkie takie wydatki pokrywalam z jego wyplaty a w tej chwili na to nie mam.Jezeli chcecie go bronić twierdzac ze moze nie miał to wyjasniam ze prowadzi dwie dobrze prosperujace firmy i pieniadze ma.Tylko ze wszystko jest jego a nam wydziela tak ze ledwo wystarcza na życie i utrzymanie domu.Od 2 lat bardzo duzo pomagam mu w roznych sprawach papierkowych wiec troszke sie orientuje.Oczywiscie nigdy nie wpadl na pomysl zeby powiedziec "masz kochanie stowke i cos sobie za to kup" Wiec gdy dzis rano znowu uslyszałm ze mam cos tam zrobic dla JEGO firmy to powiedzialam mu ze jezeli wszystkie pieniadze z firmy sa JEGO wiec niech sam sobie wszystko robi.Oczywiście wywiązała sie kłotnia i wyszedł bardzo obrażony.Co osiągnęłam?NIC!!!!! Oprócz tego ze na nastepny tydzien znow nie dostaniemy pieniedzy na życie.Nie mam wyjscia i jakos wytrzymam do wrzesnia az splaci wszystkie kredyty
I z czego ja sie mam cieszyc?
Dietetycznie jest baaardzo źle a dodatkowo złapałam doła.Za miesiac świeta i ja zupełnie nie czuje tego klimatu.Jakos nie moge zmusic sie do sprzatania i planowanie.Zreszta i tak wiem jak będą wyglądały wiec nie mam powodów do radości.Jak zawsze całe sprzatanie i gotowanie spadnie na mnie.Mąż wróci godzine przed wigilią (żeby zdążył sie wykąpac) wrzeszcząc ze jest głodny.Zajmie miejsce za stołem i wspanialomyślnie pozwoli sie obsługiwać.A ja nadal bede biegala pomiedzy kuchnią a salonem.Gdzieś pomiedzy barszczem a rybą dostane kolejny nieprzemyślany prezent kupiony w ostatnim czynnym sklepie godzine wcześniej.Juz mam cała kolekcje zegarków,pozytywek,sennikow i innych rownie zbednych rzeczy.Pózniej zasiądzie przed komputerem lub telewizorem i tak dotrwa do konca świat.Czasami robiąc przerwe na spanie,jedzenie i wizyte w wc.Nikt do nas nie przyjdzie oprocz jego siostry,.My nigdzie nie pojdziemy bo on nikogo nie lubi i mu sie nie chce.Prawdziwa magia świat.Nie wiem czy kolejny raz chce to przerabiac.Chyba nie mam już siły powtarzać tego samego po raz 15.Nie czuje tych swiat i radosci z nimi zwiazanej.
Dietetycznie to mam zamiar do konca miesiaca zobaczyc dwucyfrową wage.Kilka dni temu bylo 103 kg.
Znowu w życiu mi nie wyszło......
Od samego rana za mna "chodzi " fragment tej piosenki.Nie da sie ukryc ze kolejny raz poniosłam porażkę. Niestety czasu nie cofnę.Czas pozbierać sie i zacząć od nowa.Tak, wiec koniec użalania sie i zaczynam.Czas zmienić sie z babochłopa w kobiete.Pozbyc sie spodni i szerokich bluz dresowych bo lata młodzieńcze już dawno minęly.Czeka mnie długa walka z nadwaga i głupimi przyzwyczajeniami.Trzymajcie kciuki dziewczynki!
Kij mu w oko!!!
Od wczoraj ciche dni w domu.Rano tylko zapytałam kiedy odda mój smochód ale tylko stwierdził ze jest mu potrzebny.W dupie go mam!Poszłam odebrac wyniki syna (4 km z buta!!!!)W moim przypadku to cos niespotykanego.W południe kolejne 4 km bo musze z wynikami isc do lekarza.Oczywiscie mogłam to załatwic na jednej wizycie ale "ciekawosc" (martwienie sie) nie pozwolily mi czekac .Odpuszcze sobie dzisiaj stepperek bo ruch i tak bedzie.W sumie to miesiac bez samochodu dobrze by mi zrobil.
Czas przestać byc "NIKIM"
Mam dosyc!!!Po raz kolejny mąż udowodnił że ani ja ani syn sie dla niego nie liczą tak jak jego wspaniała rodzina.Rano z samego rana była wojna rezultatem czego znowu jestem bez samochodu i prawdopodobnie bez pieniedzy na nastepny tydzien.Dla wyjasnienia mamy 2 samochody.On swoj gdzies zostawil czy komus pozyczyl wiec zabral moj.W dupie miał fakt ze miałam dzisiaj odebrac bardzo wazne wyniki syna i isc z nimi do lekarza.Wazne ze znowu pokazał mi gdzie jest moje miejsce i kto rzadzi.Dokladnie za rok koncza sie wszystkie kredyty wiec droga do rozwodu bedzie łatwiejsza.Czas przygotowac mlodego na zmiany w naszym zyciu i na to ze musze isc do pracy.Za rok chce zacząć nowe samodzielne życie.Bez awantur, poniżania i wyzwisk.Jego czas w moim życiu juz minął.Nie che przeplakac kolejnych 14 lat.Juz wystarczy!Wierze ze tym razem dam rade pokonac strach przed odejsciem.
Bo teraz chce mi sie bardziej....
Dziękuje wszystkim za zyczenia :-)
Urodziny daly mi troszke do myslenia i teraz chce mi się bardziej! Dzisiaj juz kontroluje żarelko i odwiedzilam fryzjera dla wiekszej motywacji.Porównywałysmy swoje zmarszczki,ktorych wcześniej nie widziałam.Jestem pozytywnie naladowana i mam nadzieje ze szybko nie przejdzie.Mąż dał kolejnego kopniaka wyspiewujac dla mnie piosenke "Wielka milosc" Seweryna Krajewskiego.Fakt ze spiewac nie umie (mąż) ale miłe to bylo.Wiec nie obijam sie tylko dzialam.
Starsza o kolejny rok :-/
Wlasnie w ten piękny i słoneczny dzień stałam sie starsza o kolejny rok.Jak zawsze w taki dzien zaczynam myśleć o swoim życiu,przyszłosci...Wiem ze czas na zmiany ,ale jakos nie mogę sie zmobilizować.Waga dużo wyższa niż na pasku.Codziennie budze sie rano z postanowieniem ogarniecia swojego życia a później sie zaczyna jedzenie.Potrzebuje mocnego kopa w dupe!!!!Juz nawet zobilam podstawowe badania majac nadzieje ze lekarz mnie nastraszy zawalem,miażdzyca.... ale nic z tego.Wszystko idealnie.Wiem, powinnam schudnać dla same siebie.Tylko jak?Motywacja leży,nic sie nie chce....Nie chce za rok znowu pisac tego samego!!!!Nie chce zmarnowac kolejnego roku przed komputerem i w kuchni robiąc żarełko.Chce za rok z usmiechem powiedziec że nareszcie żyje a nie wegetuje!!!!