3 dni temu dostałam @. Tym razem bezboleśnie...ALE....juz tydzień przed @ miałam ogromny apetyt i musiałam się obżerać (na szczęście zdrowymi rzeczami i nie przekraczałam 1600 kcal) -> nie rozkładałam tego na godziny tylko pakowałam w siebie wszystko na raz wrr....brzuch się powiększył + spuchł jak to przy okresie i jak sie zobaczyłam w lustrze to totalna załamka. Od tamtej pory mam taki ogromny apetyt NIE MOGE SIĘ OGARNĄĆ ;/ Przed wczoraj mój chłopak miał urodziny...kupiłam mu czekoladki i zjedlismy je na pół , co daje jakies 10 czekoladek na głowe - ok. 700 kcal ...a potem 2 hamburgery domowej roboty <brawo>
Wczoraj też towarzyszyła mi ta chęć jedzenia & włączył się jakiś chory stan w mojej głowie. 6 pazdziernika wyjeżdżam na studia - juz tak szybko ,bo jade ze znajomym. Marzyłam o tym przez dłuzszy czas ,że zakupy na studia i sam wyjazd będzie juz z moja wymarzoną sylwetką ,a tu wszystkie plany legły w gruzach....nie podobam sie sobie nadal mimo ,ze planuje jeszcze wybielić zęby itd. to i tak przeszkadza mi to moje ciało ...Wszyskto razem sie kumuluje i juz nie mam motywacji. Dzisiaj zjadłam dietetyczne naleśniki na śniadanie i niedługo ide biegać ,ale w środku we mnie siedzi nie wiem co dokładnie i mnie tak "uwiera" :D Nie wytrzymałam 21 dni bez słodyczy....jutro byłby koniec. Wytrzymałam tylko 18 dni....
ALE za to codziennie ćwiczyłam :) i te kilkanaście dni to i tak dla mnie dużo bez słodkiego....tylko że teraz mam na to nieustanna ochotę . Chciałabym teraz nakupić sobie czekolad,pączków i to wszystko jeść przed kompem...ale do czego to prowadzi ? DO NICZEGO. Czemu to cos siedzi w mojej głowie. Mam 2 tyg do wyjazdu a ja sie kurwa użalam....Powinnam ćwiczyć, jeść zdrowo i wkuwać gramatyke ,a ja mam jakieś chore myśli ,ze po co ta dieta i sport jak i tak nie bede wygladac jak sobie wymarzyłam 6 pazdziernika ?
Walcze z tym w środku. To był mój cel i DUPA...
A potem z kolei sobie myślę....jedziesz tam kurwa na studia i to sie liczy ,a nie to czy bedziesz juz wygladac jak chcesz....juz jest przecież dobrze....już nie ważę 65 kg tylko 50....15 kg róznicy a ja dalej siebie widze jako chodzącą kulkę. Mój cel mogę osiągnąć np. dopiero na sylwestra, i tak się opłaca to robić....a ja rezygnuje jak jakas tępa dzida. WRRRRRRRRR co sie dzieje w mojej głowie ? Nie chce zwalać wszystkiego na @ ,ale to i tak moje przekleństwo :/
OLKA BIERZ SIE DO ROBOTY. Co się stanie jak teraz się poddam ?
- zacznę się obżerać jak świnia
- przytyję
- będę się zle czuć
- cała praca pójdzie na marne...tyle ćwiczeń i wyrzeczeń
- wpadne w depresje
- nie bede miałą chęci na NIC, na nauke ,na studia i pojade tam jak za karę
- znowu zatoczę koło (pragnienie chudości przewijane z pragnieniem obżarstwa)
- nowe życie zaczne tak samo jak te tutaj, 4 lata temu....będę outsiderką obżerającą się, opuszczającą szkołe i pijącą dla pocieszenia
Nie take życie chce mieć.......
A taki wygląd mi się marzy: