W tym tygodniu dałam sobie trochę luzu. Jem właściwie wszystko, gdy jestem głodna. Robię normalne obiady dla rodziny i sama też je zajadam. Z nowości to smażę na smalcu takim domowym ( rada dietetyczki) i kotleciki są pycha! Dziwne? Nie powtórzę wam dlaczego, ale wytłumaczenie było bardzo racjonalne i sensowne... Wczoraj rodzinka zażyczyła sobie makaron z koktajlem truskawkowym na kolację ( też jadłam). Postanowiłam troszkę odpuścić, bo czułam się ostatnio bardzo źle, dwa dni miałam straszne bóle głowy, do tego ogólne rozbicie... było bardzo ciężko...Nawyki jednak zostały: dużo piję, nie jem słodyczy, żadnych nasion, serków z plastiku...Kontroluję wagę i... nie tyję! To już coś. I nie odczuwam głodu. Nie skupiam się na diecie i ten luz mi odpowiada. Nadal chcę schudnąć i czekam na wtorek, na mój jadłospis, wtedy mam zamiar znów zabrać się poważnie za dietę.
Wczoraj byłam u mojej nowej fryzjerki, znów mnie zaskoczyła, jak ja ją lubię! Nie pyta się, co mam zamiar zrobić z włosami, tylko zabiera się za cięcie, na początku nie wygląda się zbyt rewelacyjnie, bo tnie jakoś włosy od spodu, strasznie krótko, prawie przy skórze, ale potem efekt jest niesamowity, jakaś nowa ja! To nie wszystko, nakłada mi jakiś amerykański podkład i już czuję się jak gwiazda. Jak tu nie lubić takiej fryzjerki? Wychodzę zadowolona.
I jeszcze co do mleka, to dietetyczka ogólnie odradza takie ze sklepu - ale ja bardzo lubię, więc myślę,że będę miała w jadłospisie. Podobno druga wizyta jest najważniejsza- więc czekam niecierpliwie...