Hej,
dziś refleksyjnie...
Wczoraj miałam urodziny, z premedytacją nie zrobiłam wpisu w pamiętniku, kto chciał złożył życzenia, ale nie o tym chciałam.....
Wczoraj dwa razy uniknęłam wypadku, oba przypadki z mojej w sumie winy, gdzieś myślami byłam daleko i nie zauważyłam nawet kiedy wjechałam na rondzie prosto pod nadjeżdżające auto, dobrze, że zdążył gość i nie przywalił we mnie, choć ślisko jak nie wiem. Po pracy zaś wyjeżdżałam i auto jeszcze nie rozgrzane zgasło mi tuż przed rozpędzonym samochodem lecącym z pobliskiego skrzyżowania.
Do tego nastrój w pracy i decyzje góry, które trudno przeżyć i trudno nad nimi przejść do normalności.
A żeby było tego mało, to jutro mam pogrzeb i muszę na niego iść. A w tym przypadku, to dowód na to, że musimy doceniać to, co mamy i cieszyć się tym, co mamy, bo nikt się nie wykupi i każdemu na koniec tyle samo się należy. Tu są duże pieniądze i gość umarł w hospicjum, bo w domu w żaden sposób nie można mu było pomóc.
Wiem, powinnam świętować, ale czy w takiej sytuacji można nawet o tym pomyśleć?
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dzwięk troche niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widziec naprawde zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzec
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a bedziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski
Wczoraj był dzień babci, dziś dzień dziadka - miałam cudownych dziadków, wiele im zawdzięczam i strasznie za nimi tęsknię.
Przepraszam za tyle prywaty, ale pamiętnik to miejsce na pisanie o wszystkich uczuciach.
Dietowo tak sobie, niby ok, ale znów woda atakuje, a ja się nie mogę poddać przecież.
W sumie od września 2012 r. zgubiłam kolejne 10 kg, może i mało, ale nie chcę drastycznymi dietami i bardzo szybko, bo boję się o skórę, że zostaną zwisy i oczywiście jak u każdego ciągle mam jakieś imprezy, a tam trudno bezwględnie trzymac reżim. Właśnie zadzwoniła bratowa i zaprosiła mnie po pracy na pizę. Zgodziłam się, ale uprzedziłam, że ja na odwyku
I jak tu się odchudzać???