Hej! Nie piszę tutaj często, bo też nie mam o czy.
Jedzenie nijakie, ćwiczeń brak.
Na dodatek znów jestem bez pracy. A tak się cieszyłam jak w kwietniu przyjęłam się do tego sklepu. Co prawda trochę narzekałam na to, że mało płacą, że czasami nie było wolnego weekendu, że ostatnio były upały, a ja kisnęłam w pracy. No, ale musiałam się zwolnić po tym, jak wypłata za czerwiec(!) się zaczęła spóźniać, po czym otrzymałam smsa od kierownika o treści "Firma nie ma pieniędzy. Spodziewają się przelewu od kontrahenta w tym tygodniu, jak go dostaną to pójdą wypłaty. Przykro mi."
Myślałam, że szlag mnie trafi, za tydzień w środę mam wyjechać nad morze, a kasy zero. Wypłata była na 16-go, do dziś przelewu nie ma. Całe szczęście, że mam super rodzinę i na wyjazd, jeśli wypłata nie przyjdzie, pożyczy mi dziadek.
Teraz, jako, że chwilowo mam mnóstwo czasu to myślę, że ogarnę się i zacznę coś ze sobą robić. Chociaż wyjazd tuż, tuż. Swoją drogą nie mogę się już go doczekać, Jastarnia
Mam nadzieję też, że znajdę w najbliższym czasie jakąś pracę, bo ciężko teraz będzie się odzwyczaić od swoich funduszy.
WAGA Z DZIŚ: 52,5kg
Niedobrze, idzie w górę. Aczkolwiek ważyłam się u babci, bo dwudaniowym obiedzie (pomidorowa z makaronem oraz ziemniaki, ryba (bez panierki!!! z woreczka do pieczenia) i surówka, a także lody, a raczej pucharek lodów z bitą śmietaną i galaretką) Więc może rano byłoby nieco mniej.