Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

25 listopada 2013 , Komentarze (7)

Witajcie dziewczyny!!!
Nie było mnie tu chyba ze sto lat a może i dłużej no ale cóż tak bywa i mam nadzieję, że przynajmniej część z Was mnie rozumie
U mnie bez większego szału... Waga nie spada mimo tego, że codziennie ćwiczę godzinę na orbitreku, dieta tak sobie... raz a raz W każdym bądź razie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, zwłaszcza, że moja waga wzrosła, co prawda nie pokazała mi tego "7" z przodu ale było niebezpiecznie blisko. W sobotę było 69,5kg, a ja ciągle dążę do 65 kg i już zaczynam wątpić, czy kiedykolwiek mi się uda ponownie uzyskać taki wynik.
Dlatego dziewczyny wykupiłam dietę IGpro Jestem pełna optymizmu i nadziei, zaczynam od czwartku, taką datę mi wyznaczyli ponieważ muszą mieć czas na przygotowanie planu mojej diety. W związku z czym mam pytanie, czy któraś z Was może stosowała tę dietę i jak było, czy ciężko było wytrzymać i jakie efekty przyniosło. Jakbyście mogły to podzielcie się swoimi doświadczeniami!
A tymczasem pozdrawiam i miłego dnia życzę!!!!

19 marca 2013 , Komentarze (29)

Rzadko kiedy u mnie tak jest,a dzisiejszy wieczór nie należy dla mnie do szczęśliwych... mąż mnie olał całkowicie, prawdę powiedziawszy nigdy bym się tego po nim nie spodziewała, wyszedł do knajpy 3 godziny temu i ślad po nim zaginął... ani telefonu, ani sms-a, ani jego na horyzoncie... a że dodatkowo zbliża mi się @ to moje hormony są tak nabuzowane, że jak nie zrobię awantury to będzie cud...
Najlepsze jest to, że my się w ogóle nie kłócimy, to  wyjątkowo ugodowy człowiek, ale dzisiaj jestem mega wkurzona...
Ale muszę też wyjaśnić, że tak naprawdę to ja miałam iść z nim, ale jakoś przy tej pogodzie nie miałam ochoty wychodzić z domu, a poza tym chciałam trochę posprzątać... tak sobie zaplanowałam.
On oczywiście, ze jemu też się nie chce, że jak pójdzie to jedynie ze mną, ale sama kazałam mu iść...no taka teraz się wkurzam... hipokrytka ze mnie, ale nie zmienia to faktu, że jest mi cholernie przykro
Naprawdę jest kochany, ale czasami mam wrażenie że całkowicie mnie olewa, ja sprzątam, zajmuje się domem...  chyba najbardziej wkurza mnie to, że nie dał znaku życia, czyżby aż tak dobrze bawił się beze mnie

17 marca 2013 , Komentarze (17)

Ale zawsze to spadek... zwłaszcza, że przez długi okres był u mnie straszny zastój wagowy.... A pasek zmieniłam m.in. dlatego, że to mobilizuje mnie to do dalszych wysiłków, kiedy widzę ile już zrzuciłam, a ile mi pozostało do zrzucenia...
Co prawda do końca marca pozostały dwa tygodnie, a wg mojego zamierzenia miałam w tym czasie osiągnąć swój cel 65kg, nie jestem przekonana do końca, że mi się to uda, ale mam zamiar być przynajmniej blisko tej wagi i spinam poślady mocno w te dwa tygodnie i będę walczyć... zobaczymy
A teraz wskakuję na orbitrek
A Wam życzę udanej niedzieli, bo w końcu zapowiada się piękna, wiosenna i słoneczna pogoda... aż chce się żyć

11 marca 2013 , Komentarze (31)

Szok, w sobotę poszłam na zakupy i stwierdziłam, że zrobię sobie prezent z okazji dnia kobiet, no i znalazłam spódniczkę jeansową na wystawie, ostatnia sztuka. Więc pytam nieśmiało jaki to rozmiar... pani zdejmuje z manekina i mówi 38. A ja nieśmiało, że przymierzę, ale pewnie będzie mała... I co się okazało, że mała nie była...
Weszłam w nią i zapięłam się bez problemu, może jest bardzo akuratnia, ale ja przecież mam zamiar jeszcze schudnąć. A poza tym to wszystkie spódnice jeansowe jakie mam są na mnie za duże.
Za małe ubrania źle wyglądają na człowieku, ale i za duże też nie ciekawie.
Jestem super hepi ( jak to się pisze!!!)

 

22 lutego 2013 , Komentarze (26)

Bańki chińskie o których wczoraj pisałam... w aptece za 25zł. Na allegro są troszkę tańsze ale jak się doliczy przesyłkę, to wychodzą nawet troszkę drożej + oczywiście czas oczekiwania, a ja jestem niestety bardzo niecierpliwa i jak sobie coś umyślę to muszę mieć już (szkoda, że z moją wagą tak nie jest, że jak sobie wymarzyłam 65kg to musiałam cel osiągnąć od razu).
No i oczywiście po wieczornych ćwiczeniach i kąpieli były zajęcia praktyczne z masażu.
Mam w domu oliwkę antycellulitową, ale do tej pory nie używaną przeze mnie, więc miałam okazję ją wypróbować i sprawdza się świetnie.
Niektóre dziewczyny piszą, że były np. u kosmetyczki na takim masażu i że jest na tyle nie przyjemny, że nigdy by same takiego bólu nie zadały, ale muszę się nie zgodzić.
Stopień zassania skóry zależy od nas, a że ja raczej jestem z tych hardcorowych to było dość mocno, skóra zaczerwieniona dość intensywnie, ale nie było dla mnie nie przyjemnie... może jedynie po wewnętrznej stronie ud, gdzie skóra jest dużo cieńsza i wrażliwsza... przyznaje musiałam troszkę spuścić z tonu, ale dałam radę.
I tak o to wymasowałam uda, pupcię, biodra, boczki i brzuszek... zajęło mi to ok 30 minut może troszkę więcej...
Ale tak naprawdę o nic mi nie chodzi, tylko o to żeby mój zapał nie osłabł...
Mój mąż co chwilę pytał, czy daje to coś.. tak jakbym po 5 minutach masaż miała od razu wypięknieć, wysmukleć... no ale jak to on się tłumaczył... "no nie wiem, nie znam się", ale jest i tak najcudowniejszy na świecie
Żeby chociaż co drugi dzień udało mi się masować to może do lata będzie całkiem nieźle...
A tymczasem miłego dnia i weekendu... Nareszcie

21 lutego 2013 , Komentarze (22)

Czy któraś z was może stosowała albo stosuje, bo ja właśnie zastanawiam się na kupnem... Nie są drogie, więc obawy aż tak wielkiej o pieniądze wyrzucone w błoto nie ma, ale ciekawa jestem czy któraś stosowała, albo ma i masuje się nimi i czy faktycznie daje to jakieś efekty....
U mnie niestety najgorzej jest z systematycznością pod tym względem, choć mam inne sprzęty do masażu to ich nie używam...
Mogę codziennie ćwiczyć... codziennie wcierać w siebie balsamy do ciała, ale jeśli chodzi o masaż to jakoś nie mogę się zmotywować..
Napiszcie jak macie jakieś doświadczenia w tym temacie.
Ja zaraz po pracy, czyli już za chwilkę podskoczę do apteki spytać czy są i w jakiej cenie, a jak nie będzie to kupię na allegro!!!
A tymczasem miłego popołudnia i odchudzania!!!

12 lutego 2013 , Komentarze (37)

A więc byłam wczoraj na drugim już zabiegu liposukcji... Wiem jesteście bardzo ciekawe jak tam i w ogóle... A więc szału nie ma póki co...
Przede wszystkim zacznę od tego, że sam zabieg jest bardzo przyjemny leży się a miła pani masuje nam wybraną partię ciała głowica emitującą ultradźwięki, które mają rozbijać komórki tłuszczowe, a później drugą która ma wspomóc niejako (bo nie wiem jak to inaczej opisać, kosmetyczka co prawda tłumaczyła mi na czym to wszystko polega, ale kto by to słuchał, skoro mnie chodzi tylko o efekt końcowy) wydalanie z organizmu tych rozbitych komórek tłuszczowych. Później jest masaż bańką chińska...
Drugi etap to elektrostymulacja... Leży się i inna miła pani podpina nas jak do EKG tyle, że w miejscach które chcemy ćwiczyć, czyli brzuch, pośladki uda i następuje pobudzanie mięśni prądem (stopień intensywności zależy od nas samych, bo to klientka ustawia sobie sama stopień intensywności) i dodatkowo leży się w kocu który grzeje i to jak bardzo grzeje też ustawiamy sobie same. No ja oczywiście wszystko ustawiam na maksa... Taki zabieg trwa 30 minut.
Ciekawe pewnie jesteście efektów... ale się nie pochwalę póki co, bo pierwszy zabieg wzięłam na brzuch (chciałam podzielić 5 x brzuch i 5 x uda)ale wczoraj stwierdziłam, że jednak wykorzystam wszystkie zabiegi na uda, bo im bardziej pomoc jest potrzebna, a z brzuszkiem dam sobie radę. Może nie jest jakoś super umięśniony, ale nie ma rozstępów na nim ani cellulitu, a uda no cóż już nie są takie piękne. A tu wiosna, lato i upragniony urlop w Chorwacji na mnie czeka i to już za 4 miesiące, więc muszę się wziąć za siebie.
Reasumując: jeden zabieg na brzuch i jeden na uda, więc trudno pisać o jakiś wymiernych efektach... ale będę cierpliwa, wierzę że zawsze coś to pomoże, bo przede mną jeszcze 8 zbiegów na nóżki.
Także dziewczyny wiosna przed nami i trzeba brać się ostro za siebie

1 lutego 2013 , Komentarze (27)

Widzę, że większość z Was robi podsumowanie miesiąca, pokazuje efekty diety i ćwiczeń i super, bo większość z Was choćby nie wiele, ale zawsze coś schudła.
Ja nie wchodzę na razie na wagę, bo jestem przed@ i czuję i widzę jak mi cycki przez to napuchły i bolą jak cholera... dlatego wolę sobie odpuścić ważenie na ten tydzień, ale w końcu będę musiała stanąć na wadze... a może zrobić sobie jakiś dietkowy weekend... np. same owoce... tylko, że ze mną to jest tak, że chęci są, zapał jest, nawet zaczynam dobrze, ale nie zawsze dobrze kończę... a za tydzień mój pierwszy zabieg wyszczuplający...bardzo jestem ciekawa czy to coś daje... no ale dopóki nie spróbuję, to się nie przekonam.
A wczoraj mój kochany mąż ściągnął mi z neta 7 DVD z zumbą... Co prawda ćwiczę codziennie na orbim, ale stwierdziłam, że mogłabym coś urozmaicić w moich ćwiczeniach... zobaczymy... Wiem, że w domu, samej to nie to samo co w grupie, na zajęciach ale może akurat się sprawdzi, a jak nie to może się skuszę za namową jednej z koleżanek vitalijkowych... nie powiem, że bym nie chciała tak chociaż raz w tygodniu... wiadomo w grupie raźniej i motywacja większa. A tu wiosna coraz bliżej a ja soję w miejscu... zostały mi jeszcze dwa miesiące do osiągnięcia wymarzonej wagi, a tak topornie mi to idzie, że szok. Sama nie wiem co się ze mną dzieje... chyba starość, bo inaczej nie da się tego wytłumaczyć.
O tych zabiegach odchudzających to czytałam, że aby efekty był to trzeba być aktywnym fizycznie (z tym nie ma problemu) no i oczywiście dbać o dietę (i tu pojawia się problem), ale właśnie tak sobie myślę, że może to mnie zmobilizuje do pilnowania się...
O ile dobrze zrozumiałam jak zadzwoniłam się umówić, to Pani powiedział że mierzą, ważą podczas pierwszej wizyty i pewnie ostatniej też, żeby było wiadomo jakie efekty dały zabiegi (o ile w ogóle coś dały). Już nie mogę się doczekać, zaczynam nawet żałować, że nie umówiłam się na jakiś wcześniejszy termin... a może zadzwonię i spytam czy da się przełożyć wizytę na poniedziałek, bo poza tym ok czwartku spodziewam się @ wiec byłoby mi to nawet na rękę...

29 stycznia 2013 , Komentarze (22)

W pracy taki sezon, że nudą wieje i to straszną, dlatego korzystam z okazji i coś naskrobię.
Przede wszystkim muszę Wam podziękować za miłe słowa, zachęty i wsparcie...naprawdę to dużo dla mnie znaczy...
Nie mogę powiedzieć, żeby mój mąż mnie nie dopingował szczególnie w ćwiczeniach, ale zawsze to jednak inaczej jak się z kobitkami pogada o takich babskich sprawach... naprawdę super sprawa...
Z tą nudą to niestety jest tak, że nie sprzyja to diecie, bo jak się siedzi i nic nie robi to cały czas się myśli o jedzeniu i cały czas jest się głodnym...przynajmniej ja tak mam.
Jeśli chodzi o dietę to jest nawet ok...przede wszystkim zero słodyczy i o dziwo nie ciągnie mnie do nich wcale a wcale...przynajmniej na razie.
No i w końcu zapisałam się na moje zabiegi odchudzające...dla nie wtajemniczonych: zakupiłam na gruponie pakiet 40 zabiegów odchudzająco -wyszczuplających. Są to 4 różne zabiegi wykonywane po 10 razy, problem polega tylko na tym, że muszę dojeżdżać  do Krakowa, czyli ode mnie 40km... Zaczynam w przyszły piątek...
Czytałam opinie na necie i są różne... z resztą jak ze wszystkim...jednemu pomoże innemu nie, ale na pewno nie zaszkodzi (mam przynajmniej taką nadzieję).
Tak naprawdę to kupiłam je z myślą o wakacjach...chciałabym naprawdę dobrze wyglądać, czyli schudnąć i wymodelować szczególnie te trudne partie ciała, no i co za tym idzie dobrze czuć się w swoim ciele.
A poza tym pieniądze już wydałam i teraz już muszę zrealizować kupon... no cóż poczekamy zobaczymy.
Mnie wtorek już prawie minął...przynajmniej w pracy jeszcze godzinka,a jak wrócę to orbitrek i filiżanka dobrej kawy...
W takim razie życzę Wam wszystkim miłego popołudnia wtorkowego i "do zobaczenia"

28 stycznia 2013 , Komentarze (21)

Dokładnie tak jest jak napisałam w temacie PODZIWIAM WAS!!!
Praktycznie wszystkie prowadzicie takie piękne, dokładne i kolorowe pamiętniki, aż miło się je czyta i przegląda, może nie zawsze komentuję Wasze  wpisy, ale wychodzę z założenia, że jak nie mam nic mądrego do powiedzenia to lepiej milczeć...
Niestety ja takiego powera nie mam jak Wy, ale to nie szkodzi, zawsze mogę podziwiać wasze wpisy i muszę przyznać, że bardzo lubię was czytać i oglądać.
Cieszy mnie też Wasz każdy sukces... niektóre z Was mają naprawdę spektakularne osiągnięcia... podziwiam i zazdroszczę.
Ja chyba niestety pozostanę przy swoim stylu, który w porównaniu z Waszymi pamiętnikami, wypada bardzo ubogo, ale prawda jest taka, że praktycznie korzystam z komputera tylko w pracy, w domu mało kiedy, bo po 8 godzinach przed kompem mam go serdecznie dość, więc tak naprawdę nie zawsze mam możliwość, a może i chęci żeby coś mniej lub bardziej mądrego napisać albo wkleić jakieś zdjęcie, a poza tym inspiracją dla mnie jesteście Wy...
Wasze wpisy, pamiętniki, zdjęcia i motywacje...
Pewnie myślicie o mnie teraz jak o pasożycie żerującym na Waszej pracy i pomysłach... i pewnie macie troszkę racji, ale ja i tak nic mądrzejszego niż Wy nie wymyślę.
Mam tylko nadzieję, że mnie nie wywalicie ze swoich znajomych i pozwolicie korzystać z Waszych rad i pomysłów, bo mnie już dawno brakło pomysłu na to co zrobić ze sobą żeby pozbyć się chociaż tych 3 kg....
Nie ważyłam się w zeszłym tygodniu, ale na pewno intensywnie ćwiczyłam.... z dietą może nie było do końca było przepisowo, ale i bez szaleństw, troszkę gorzej w weekend... no ale to było...minęło.
Od dzisiaj ma być bardziej rygorystycznie... dzisiaj dzień owsiankowy... tzn owsianka gotowana na mleku z rodzynkami i jabłkami prażonymi (dzisiaj lepiej mi smakuje niż ostatnio), rano był jogurt naturalny z muslii, 2 jabłka (nie duże) i może jeszcze 2 mandarynki, choć ostatnio średnio mi smakują, ale chyba dlatego, że takie kupiłam i teraz muszę je zjeść, bo przecież nie wyrzucę.
Tak o to by się przedstawiało moje dzisiejsze menu....
Wyczytałam kiedyś na onecie, że płatki owsiane dobrze spalają tłuszcz i płatki owsiane były propozycją jednodniowej diety, m.in. w takiej formie jak napisała albo jako zupka z warzywami, coś na wzór rosołku.
Mam nadzieję, że wytrzymam... dzisiaj na pewno, a na kolejne dni też muszę wymyślić jakieś jednodniowe diety...może ryż, może kasza jaglana (bardzo mi smakuje) i ważenie w sobotę...no i oczywiście codziennie orbiś...
Myślicie, że dam radę...bardzo bym chciała, ale nie ukrywam, ze łatwo mi nie będzie...
Pocieszam się, że tylko do piątku będę na takiej ubogiej diecie, czyli jeszcze 4 dni... potem ważenie i pewnie dalej będę musiała się ograniczać, bo inaczej nie schudnę... a tak lubię jeść..
A tymczasem byle do 15-ej....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.