Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sunschine

kobieta, 35 lat, Warszawa

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do sierpnia ważyć nie więcej niż 69kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 września 2014 , Skomentuj

Waga spadła, choć nieznacznie, ale może przynajmniej na dłużej. Nie głodzę się, ograniczyłam słodycze prawie do minimum, z chlebem też staram się nie przesadzać i jem trochę częściej, ale mniej, nie jem 2,5 godz przed snem i chyba na razie to wystarcza. Jeśli chodzi o ruch to też staram się by było go trochę więcej, wieczorny spacer i kiedy czas mi na to pozwalam jakiś 30minutowy zestaw ćwiczeń z youtube. Idzie mi mozolnie, ale pocieszam się, że mam jeszcze trochę czasu i ze wszystkim zdążę. Jeśli do lutego nie będę miała tym sposobem 64kg na wadze wtedy zacznę się martwić i przyspieszę. Na razie będę się starać dołączyć do tego jeszcze więcej ruchu i mój magiczny hula hop dzięki, któremu moja talia będzie wyglądać jak marzenie :) 

Dziś mam chyba ostatniego grilla w tym sezonie i nie zamierzam dać się ponieść...a przynajmniej nie za bardzo :)

                   

1 września 2014 , Komentarze (5)

Buuuuuu to ja. 

Nie jest dobrze i nie będzie jeśli w dalszym ciągu będę zaprzepaszczać swoją całotygodniową pracę szalonymi weekendami... Jakoś nie mogę się wziąć w garść. Waga stoi w miejscu albo nieznacznie się waha, ale nie są to jakieś duże spadki. Zaczął się wrzesień a ja dalej jestem w czarnej odchłani z efektami...

Ile jeszcze razy będę sobie obiecywać spektakularne efekty, których nie widać...Jak tak dalej pójdzie to w dzień wesela będę płakać, bo wiem, że mogę dać z siebie dużo więcej a tego nie robię... Chyba czas na Chodakowską...

28 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Ćwiczył ktoś? Ja zaczęłam od dzisiaj, ale coś mi się wierzyć nie chce, że daje to takie ekstra efekty...

Co prawda wycisk niesamowity i jestem cała mokra, ale tak czy siak 4 minuty to chyba za krótko żeby coś zdziałać.

Niestety na razie nie mogę pozwolić sobie na więcej ze względu na pracę, z której wracam po 17 i po której chcę mieć trochę czasu dla narzeczonego. Na szczęście bardzo często mam wolne czwartki i piątki więc do godziny 14 (zanim to mój kotek wróci z pracy) mam czas na zrobienie czegoś dla siebie i te dni poświęcę na ćwiczenia :)

Bieganie za sprawami weselnymi skończyło się równie szybko jak się zaczęło i teraz mamy spokój aż do stycznia, kiedy już trzeba będzie dopiąć wszystko na ostatni guzik.

Dziś idę po raz drugi oglądać suknie ślubne i powiem wam jedno. Macie kompleksy? Przymierzcie chociaż jedną taką suknięff a od razu poczujecie się jak księżniczki :)

                   

18 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Cos z cyklu ''rob tak dalej a na pewno schudniesz...'' Weekend to kompletna porazka... Nie dosc, ze od piatku do niedzieli byly imprezy, na ktorych ochlalam sie iscie dietetycznym piwskiem to jeszcze po nich kebaba mi sie zachcialo... dDwa dni z rzedu. Masakra, jak tak dalej pojdzie to do oltarza pojde szersza niz wyzsza... Jestem zalamana, ale nie pozwole sobie na rezygnacje. Tym razem nie moge. Slub jest raz w zyciu i chce w tym dniu wygladac doskonale w kazdym calu. Koniec, koniec, koniec. Ze slodyczami, z zarciem po nocach, piciem slodkiego, bialym chlebem, makaronem i ziemniakami. Koniec ze wszystkim co stoi na drodze do celu. Mam coraz mniej czasu i nie moge sobie pozwalac na takie wyskoki... Czlowiek niby ciagle sie uczy a i tak glupi umiera...

12 sierpnia 2014 , Skomentuj

Jak widzicie, waga nieznacznie spadła. Jest to nic w porównaniu z tym co muszę osiągnąć. 

Okazuje się, że z moim teraz już narzeczonym bierzemy ślub...w maju... :) Rozumiecie więc, że teraz mam zwiększoną motywację!  Do tego czasu muszę wyglądać na piątkę z plusem. Pociesza mnie myśl, że to jednak jeszcze 10 miesięcy, ale wiem jak opornie spadają mi kg więc swoją walkę muszę zacząć od już co postaram się skrupulatnie opisywać. 

A teraz lecę do pracy :) Miłego dnia wszystkim! :)

18 lipca 2014 , Komentarze (2)

Nie wiedząc co ze sobą zrobić we wczorajszy, paskudny dzień postanowiłam coś w sobie zmienić i poszłam do fryzjera. 

-Tylko końcówki i troszkę postopniujemy

-Ok końcówki skrócę o 1cm

CIACH!

Nie widząc co fryzjerka manipuluje na tyle mojej głowy wróciłam do domu z włosami o połowę krótszymi...Na początku mnie to nieźle wkurzyło bo o to nie prosiłam, ale wyglądają dosyć fajnie więc już niech sobie będą krótkie i mocno postrzępione, mniej przy nich roboty a i chłodniej w upalne dni.

Za to wczorajszego wieczoru, miotana skrajnymi emocjami odwiedziłam dawno nie widzianą przyjaciółkę, u której gościem była również wiśniówka. Szybko się zmyła, może zbyt szybko i dzisiaj czuję się okropnie. Fizycznie, bo z psychiką jest trochę lepiej. Jednak nie ma to jak się wygadać. 

Często okazuje się, że ktoś ma podobne problemy albo skrajnie inne, o wiele gorsze od tych, które my śmiemy nazywać "problemami" Zresztą zawsze lepiej zasięgnąć rady kogoś, kto patrzy na sprawę z dystansem. 

Coś co nastąpiło po powrocie do domu pamiętam niewyraźnie. Wylałam z siebie taki potok słów w stronę mojego chłopaka w końcu nie udając, że czuję się świetnie i nic mi nie jest, że rzeczywiście poczułam, że czuję się świetnie i nic mi nie jest. Po alkoholu znalazłam przyczynę i rozwiązanie. Okazało się, że jednak miałam trochę do zarzucenia i sobie i jemu. Okazało się też, że i on ten problem widział a nie mówił. Nie będę tu sypać szczegółami bo nie w tym rzecz, chodzi o to jak bardzo mogą nawarstwiać się mini problemy i małe błędy.

Żyłam w idealnym związku a w takim wytrzymać najtrudniej. 

Nie, nie skończył się, mogę nawet powiedzieć, że się pogłębił. Warto rozmawiać i trzeba rozmawiać o tym co nas męczy, dzieli i czego już nie możemy znieść, nawet jeśli są to głupie szczegóły bo zignorowane wracają z taką siłą, że są w stanie wiele przekreślić.

Dziś spróbuję sobie przewartościować pewne rzeczy i ustawić się do pionu. Na razie walczę z kacem, ale jak tylko sobie z nim poradzę idę po jakieś witaminki i wracam na siłownię.

Dziękuję Wam za wsparcie i życzę bezproblemowego dnia ;)) ;*

17 lipca 2014 , Komentarze (3)

...bardzo opornie!  

Może moje starania są nie wystarczające? Jeśli tak jest to niedługo w ogóle przestanę jeść... 

Póki co wygląda to mniej więcej tak:

 śniadanie- kefir albo jajko na twardo, kawa, o 11 

obiad- to co dadzą na kursie, ale nie jest to jakaś wielka porcja.

 w domu ( po 14)- jakiś owoc, warzywko

kolacja koło 19 jakieś placki, jajka, jogurt itp itd, tu właściwie bywa przeróżnie.

Coś z innej beczki...

Ostatnio zauważyłam u siebie coś dziwnego, a mianowicie mam bardzo napięty dół brzucha. Brzuch często mnie boli i mam problemy z wypróżnianiem. Mam kłopot ze skupieniem się na czymkolwiek a każde poderwanie się z łóżka powoduje, że w oczach robi mi się ciemno i czuję się jakbym miała stracić przytomność.

 Mało tego nie mam na nic siły, nie mam apetytu i jestem jakby zawieszona. Chłopak, którego Kocham przestał mnie interesować, w sumie to wszystko przestało mnie interesować. Książka, którą czytałam z taką pasją leży gdzieś w kącie pokryta kurzem, do ćwiczeń wracam niechętnie, bo serce wali mi jak młot i mam wrażenie, że za chwilę wyskoczy. 

Moja waga przestała mi aż tak przeszkadzać. Mogłabym cały dzień przeleżeć nic nie robiąc, bo jestem wykończona już w 2 godziny po przebudzeniu...Jestem zmęczona każdą nawet najmniejszą czynnością i totalnie tego nie rozumiem...

 Nie wiem czym jest to spowodowane, ale zaczynam się martwić...

Kolejki do jakiegokolwiek lekarza skutecznie mnie zrażają i dlatego na razie nic z tym nie robię, ale jeśli dalej tak będzie to zapłacę wszystkie pieniądze świata, żeby już tylko nie oglądać smutku w oczach mojego Ł... Wszyscy się martwią a najbardziej ja sama. 

Nie chcę być taka ani dla siebie ani dla innych, ale jakoś nie mogę się z tego otrząsnąć... ;// Najgorsze jest to, że nie stało się nic co spowodowałoby taki stan. 

Mam normalne życie, wspaniałego partnera, może majątku się nie dorobiliśmy, ale starcza nam na wszystko. 

Chodzę na ten kurs, podnoszę kwalifikację, co dzień wracam do domu bogatsza o wiedzę, którą na pewno wykorzystam.

Aura jest piękna ,można się kąpać zarówno w słońcu jak i w jeziorze, jeździć na rowerze czy spacerować do woli.

Jest milion powodów do radości i jedno pytanie...

Co się ze mną dzieje do cholery???

                   

10 lipca 2014 , Skomentuj

...syrop też wcale nie jest lepszy. Miał zwalczyć moje dolegliwości a zamiast tego zaserwował mi taki nocny seans pod tytułem "Duszący Kaszel" że dziś jestem ledwo przytomna. Mało tego po antybiotyku czuję się dziwnie, boli mnie brzuch i jestem jakby trochę...na haju? Nie podoba mi się to bo właśnie przestraszyłam się cienia firanki falującej na wietrze ;// Może tak to już jest, że na jedno ma pomóc więc na drugie zaszkodzić musi, ale przecież trzeba jeszcze normalnie funkcjonować więc mam nadzieję, że to chwilowe inaczej nici z kursu, w którym właśnie uczestniczę...

Trzymajcie się w zdrowiu i szczupłości ;)) ;*

9 lipca 2014 , Skomentuj

Czuję się paskudnie. Od ponad tygodnia męczy mnie ból gardła i kaszel, który chyba ma na celu mnie udusić... Zrozumiałym jest, że w takim stanie na siłownię nie chodzę. Waga nieco spadła, ale gdybym ćwiczyła, na pewno spadłaby więcej. Staram się więc ograniczać jedzenie i całkiem nieźle mi to wychodzi biorąc pod uwagę, że w obecnym stanie wcale głodna nie jestem... Pewnie z wagą 69kg do sierpnia mogę się już pożegnać, ale trudno. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Kiedy tylko zrobię porządek ze zdrowiem ruszam ze zdwojoną siłą. A teraz ruszam do lekarza.

Buziaki!

3 lipca 2014 , Komentarze (1)

-Kto tam?

-Zmiany!

Co prawda nie jakieś wielkie, ale po 3 tygodniach ćwiczeń nie jest też najgorzej.

Szyja: Bez zmian

Masa ciała:  -1,8 kg

Biceps:       -0,5cm

Piersi:        +2 cm ? (chyba przez zbliżający się Q)

Talia:          -1,5cm

Brzuch:       -2cm

Biodra:       -3cm

Udo:           -3cm

Podsumowanie

Mogło być lepiej. Mogło być o wiele lepiej więc nie jestem z siebie mega dumna. Przyznaję się bez bicia, że dieta nie była aż tak pilnowana jak bym tego chciała co widać po wadze, ale to się zmieni. Nowy miesiąc, nowe działania. Sierpień jest mój! :) Karnet na siłownie mi się już co prawda skończył, ale zostało mi jeszcze 10 wejść na Vacu power z czego zamierzam codziennie korzystać i masaże na rolkach, które może nieco ujędrnią moje ciałko.

Z czego jestem najbardziej zadowolona?

Z tego, że znacznie zmniejszył się mi cellulit a moje uda nie ocierają się już jedno o drugie do tego stopnia, że robią się bolesne ranki. Teraz mimo swojej nadal wysokiej wagi mogę się wcisnąć w te krótkie spodenki już z ciut mniejszym wstydem.

Uwagi

Mam świadomość tego, że jeszcze długa droga przede mną i że tego lata nie będę super laską z okładek magazynu, jednak nie zamierzam się poddawać. 

Postanowienie

Dam z siebie więcej!

Motto

Co masz zrobić jutro zrób zaraz i ciesz się efektami :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.