Lubię zieloną herbatę, zieloną kawę - trochę mniej. Za zielonymi warzywami przepadam, zazwyczaj. Sama robię się zielona na myśl o mojej żywieniowej niewiedzy. Łapię się na tym, że mam bardzo oklepany pogląd na zdrowe odżywianie. Tak, jakby dieta miała ograniczać się do niesolonego szpinaku.
Dochodzę do następującego wniosku... Zamiast kosmetyków, zamówię chyba dietę. Zabawne - dopiero po 21. latach życia na tym świecie, dotarłam do faktu, że tłuszczu sobie nie przypudruję. A chciałoby się.
Po Nowym Roku pójdę chyba na wodny aerobik. Kupię też hantelki do ćwiczeń na jędrniejszy biust. Zainwestuję w siebie, zamiast wciąż inwestować w coś, za czym miałabym się schować.
Ostatnio nie poszłam na rozmowę o pracę, bo pomyślałam, że takiej młodej orki i tak nie zatrudnią. Robię fatalne pierwsze wrażenie, kiedy wtaczam się do pomieszczenia, niczym lotniskowiec dobijający do portu.
Nie ma co dramatyzować. Zamartwianie się jeszcze nikomu życia nie odmieniło.
P.S. Wczoraj w końcu nie maszerowałam. Dzisiaj mam za sobą pierwsze, niezbyt spektakularne ćwiczenia. Później idę odrobić wczorajsze postanowienie. :)