Zauważyłam, że wraz z dietą, jeansami powoli spadającymi z tyłka (niemal wszystkie spodnie i spodenki jestem w stanie zdjąć bez rozpinania), letnią pogodą wraca mi chęć do życia, energia i kreatywność. Właśnie kreatywności mam wręcz nadmiar, wciąż nowe pomysły, nie tylko na gotowanie lekkich potraw ale na pomysły na siebie.
Kiedyś pracowałam jako "Wedding Planer", organizowałam uroczystości od A do Z i bardzo to lubiłam. Potem przyszedł zastój, problemy finansowe i musiałam odłożyć to zajęcie na półkę, mimo, że bardzo to lubiłam i spełniałam się w tym. A teraz z utratą paru kilo, wróciła pewność siebie i odwaga by zacząć znów i robić to co na prawdę kocham i jestem w tym dobra. Także jak najszybciej wracam, całkiem na własną rękę. Wraz z przyjaciółką otwieramy nową firmę. Ja - artystyczna dusza, wszędzie mnie pełno i dobry organizator. Ona - mądra głowa, rzeczowa dziewczyna, dbająca o każdy szczegół. Uda się nam.
Założyłam też bloga, właśnie w trakcie budowania strony. Będziemy tam pisać o trendach ślubnych, kłopotach jakie się mogą przydarzyć w Tym Dniu, możliwościach łatwej organizacji tych wcale nie prostych zadań. Jak będzie gotowy zamieszczę linka, może będziecie miały ochotę poczytać szczególnie te z Was, które planują Wielki Dzień.
Oczywiście dla dziewczyn z Vitalii zniżka na nasze usługi
Firma będzie nazywać się WEDDING SUPPORT, przed nami sporo papierkowej roboty i spraw na linii ZUS-US-GUS
Co do wagi nadal 61.
Dziś w meny było:
Śniadanko - serek biały z sałatką z papryki pomidora i oliwki
Obiadek - Łosoś z grilla + surówki
Kolacja - Krewetki z warzywami od Pana Wietnamczyka (bez ryżu)
Czyli chyba nie najgorzej się trzymam!