WITAJCIE MOJE DROGIE WOJOWNICZKI
Rozpoczynam kolejny dzień walki z moi kilogramami. Siedzę w kuchni i pałaszuję śniadanko....mmmmmm..pychotka...a do tego kawunia...mmmmmmmmm pychotka na maxa.
Co mi tam że pogoda pod psem, dziś jakoś mnie to nie drażni ani nie smuci. mam zadanie do spełnienia.
Jutro wracam do pracy i muszę upiec ciasto....ale czuję się dziś silna i nie dam się , nie spróbuje ani kęsa
A oto moje menu, nadal dieta 1000 cal:
ŚNIADANKO 250 CAL - bułeczka posmarowana serkiem topionym, sałatka, pomidor,rzodkiewka i szczypiorek, kawka z mlekiem
II ŚNIADANIE 100 CAL - pomarańcz
OBIAD 350 CAL - udko ( bez skóry i tłuszczu) duszone z przyprawami, marchewka z chrzanem i jabłkiem, mizeryjka z ogórasów i jogurtu naturalnego
PODWIECZOREK 100CAL - jabłuszko
KOLACJA 200 CAL - omlet z pomidorem, pietruchom, szczypiorem
Toż to istna "uczta bogów"....być może wydawać się że się obżeram, ale z rękom na sercu wszystko mam wyważone i wyliczone dzięki wadze, która liczy mi kalorie. Do przygotowania posiłków nie używam tłuszczów, nie smarze, zamiast śmietany używam jogurtów, omlet np. robię w specjalnym pojemniku do mikrofali (polecam)
Wydaje mi się , że wszystko można zrobić w wersji light, i nie chodzi mi tutaj o kupno produktów z napisem light ( zdaje się że to sama chemia).
Jedyny feler to taki, że trzeba poświęcić na to trochę czasu i pogłówkować....
MOJE DROGIE POŚWIĘCAJMY CZAS DLA SIEBIE BO TO NASZA INWESTYCJA
Oczywiście w planach mam ćwiczenie na orbitreku no bo raczej w taką pogodę to kiszka zw spaceru czy jazdy na rowerku. Odezwę się jak odrobię się... a może i wcześniej bo działacie na mnie jak magnes, cały czas zerkam i czytam....dozobaczyska kochanieńkie