Dzisiaj jakiś taki dzień dziwny. Chyba okres się zbliża, bo mam mega ochotę na coś ostrego. Także dzisiaj musztarda sarepska poszła w obroty… ;D
Co do wyzwania to rezygnuję z niego, bo widzę, że nie ma sensu robić tego dalej. Taki planking czy też pompki to robię z każdym dniem coraz bardziej niedokładnie - byle żeby tą minutę czy dwie tak jakby wytrzymać i mieć spokój. Jasne, że są jakieś tam efekty, ale ja chcę robić ćwiczenia dokładnie, a przez takie coś ich nie robię, bo moje mięśnie po prostu nie są w stanie tego wytrzymać. Tak więc zmieniam plan do 31 stycznia. Moje ćwiczenia jakie postanowiłam robić to 20 min jogi, 10 min ballerina legs workout i coś jeszcze na ramiona, bo mam bardzo słabe, a chciałabym je wzmocnić :) Dam wam znać jutro co wymyśliłam. Co do brzucha myślę, że 10 min z Mel B powinno być ok. Po zsumowaniu będzie to 40 min ćwiczeń i myślę, że to nie jest takie złe. W lutym trochę podkręcę tempo, bo będę miała dwa tygodnie wolnego, także nie ma zmiłuj - będę się pocić 3:>
Menu:
I śniadanie:
Mix 30g (otręby owsiane i żytnie, zarodki pszenne) + mleko sojowe + kawa zbożowa + banan
II śniadanie:
Mix sałatek z roszponką, papryką i pomidorem + łyżeczka musztardy sarepskiej + dwa pieczywa chrupkie wasa
III śniadanie:
Łodyżka selera naciowego + przecier jabłkowy
Obiad:
2 gotowane ziemniaki + pół puszki zielonego groszku + buraczki
Kolacja:
Mix sałatek z roszponką, papryką i pomidorem + łyżeczka musztardy sarepskiej (zjadłam tylko połowę, bo jakoś nie byłam głodna) + sok z świeżo wyciśniętych owoców (grejpfrut, pomarańcza, marchewka, cytryna, burak, jabłko)
A między obiadem i kolacją zjadłam dwie garście migdałów i orzechów nerkowca, bo byłam u babci - tak zamiast tych czekoladek i ciasteczek ;)