To znowu ja :) Dobry humor nadal się mnie trzyma :P
Dzisiejszy dzień był raczej z kategorii "miły ale bez powodu". Niby poniedziałek, znowu do pracy, po kilku dniach lenistwa, ale jakoś tak szybko i sprawnie mi ten dzień zleciał. Może to z powodu tego, że coraz bardziej zaczynam być zorganizowana. No wiecie, rano pobudka, do pracy, wrócić z pracy, obiad, na dwór, jedzenie na następny dzień... takie to wszystko zrobiło się u mnie bardziej zorganizowane. I o dziwo energii mam więcej, rano lepiej się wstaje... fajnie tak jest :)))
Śniadanko i drugie śniadanko w pracy to pomału robi się standard. Musli z jogurtem naturalnym, kiwi i brzoskwinie. Drugie pudełeczko to dwie kanapki (korniszony chilli nadal na topie :P ), rzodkiewki, marchewki, brzoskwinie i morele. Kawusia obowiązkowo i gdzieś tam jeszcze jabłko się przewinęło. Na obiad to się śliniłam gdzieś od 12tej w południe. Nie mogłam doczekać się powrotu z pracy, żeby te moje gołąbeczki zjeść... jako dodatek do mięsiwa było moje warzywne TRIO, czyli kalafior, brokuła i marchewka i dodatkowo wrzuciłam trochę fasoli szparagowej, kukurydzy i cebulki :)
Spacer dzisiaj nie był jakoś zbytnio długi, przeszłam niecałe 6 km a i to wystarczyło, żebym zmarzła. Pogoda coś się psuje, wrrr...... oby na weekend się poprawiła!
Jak tak sobie maszerowałam to po głowie chodziły mi słodkości i te słynne ciasteczka z płatków owsianych. A że @ mi się zbliża wielkimi krokami, moje zachcianki n słodkie zaczynają się włączać... a więc, na powrocie zaszłam na Stonki i zrobiłam zakupy, niezbędne do wykonania dietetycznych ciasteczek owsianych. A oto efekty mojego pichcenia, hihi.... tutaj jeszcze przed włożeniem do piekarnika
a tutaj zaraz po wyjęciu, jeszcze cieplutkie
Ułożyłam sobie menu na jutro i zapakowałam do pracy 2 ciasteczka. Reszta schowana. A jak u Was, robicie takie ciasteczka? Jeśli wierzyć etykietkom, to użyłam składników, które mają dużo błonnika, tj pestki dyni, żurawina, płatki owsiane...