Tak jak sobie obiecałam, nie poddaję się, mimo wagi, która podskoczyła z niewiadomego mi powodu, poprawiam koronę i idę dalej 🤪
Wczoraj oprócz pilnowania kalorii wskoczyłam na pół godz na orbitrek, dzisiaj 7, 5 km w górach na rakietach śnieżnych, kalorie pilnowane, troszeczkę mniej wody wypite, ale ponad litr się nazbierało.
Będę walczyć dalej z nadzieją, że waga odpłaci mi ten trud 😓
Mój ostatni wpis sprzed pięciu lat (choć w międzyczasie bywałam, nawet nie miałam ochoty pisać), wciąż taki aktualny. Waga bawi się ze mną w ciuciubabkę jeden tydzień 2 kg do tyłu, drugi kg do przodu itd
Nie powiem, bo miałam momet przerażenia kiedy to pewnego dnia waga pokazała mi 89 kg, a na dzień dzisiajszy jest o 9 kg mniej, jakoś to samo ubyło.
Teraz zmotywowana przez nową koleżankę w pracy, (koleżankę, która pozbyła się 25 niechcianych kg), postanowiłam się wziąć ostro za siebie. I tak zaczęłam skrupulatnie liczyć kalorie, zero przekąsek, jem w oknie żywieniowym od 9-tej do 18-tej co 3 godz posiłek, wprowadziłam raz w tyg ryby i 1-2 razy mięso (chuda wołowina, drób) dużo warzyw, 2-3 owoce. Wszystko jak w zegarku, jogurt tylko naturalny, ze słodyczy od czasu do czasu kostka gorzkiej czekolady, niby wszystko ok, a jednak...
W ubiegłym tygodniu ubyło mnie 1,5 kg, a dzisiaj waga pokazała 1,1 kg plus, jak to się stało, że za oknem nie wylądowała, sama nie wiem .
Ale nie poddam się, nie będzie mną waga rządziła, jutro rano się pomierzę i dalej idę do przodu.
Żeby nie było, ze się nie ruszam, dołączam zdjęcie z mojej ostatniej aktywności (a tak mam 3-4 razy w tyg. nordic walking, albo orbitrek, do niedawna bieganie) Jutro wybieram się połazić na rakietach śnieżnych, bo jeszcze w górach śnieg się znajdzie ☀ Nie poddam się póki co 😉
79-80-81-80-79 itd tak wygląda moja waga czy się staram czy nie już momentami nie mam siły, co prawda czasami odpuszczam, ale i tak staram się zdrowo odżywiać.
W ub piątek np rano ważyłam 81,2 , w południe (przed obiadem, ale po śniadaniu) 80,5 a wieczorem 80,1 myślę, ze to sprawa hormonów, przemiany materii i wody... chyba odpuszczę stres z tym związany, dalej będę się starać zdrowo odżywiać, ale nie dam się zwariować.
Fizycznie jestem dość aktywna, a to fitness, a to nordic walking, a to pobiegam trochę więc nie uważam, że jest źle. (właśnie wróciłam z walkingu, 6,66 km)
Pogoda w Szwajcarii ciągle nie sprzyjająca nastrojom, jednym słowem dołująca, ale wciąż się łudzę, że już tam za górą jest słoneczko i zaraz u nas zagości na dłużej.... niestety... żeby było fajniej już od trzech tyg wybieram się do sklepu z zamiarem kupna butów na deszcz i co już mam kupić zapowiadają poprawę pogody i tak się rozmyślam, w sobotę już nawet przymierzałam, już miałam je kupić, ale po co pomyślałam, już będzie ładnie... :)
Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale zawsze w dniu ważenia mam problem z wagą, zawsze jest wyższa kiedy ważę się rano, a już wieczorem mam spadek, w tym tyg między piątkiem a sobotą cały kilogram różnicy czyżby podświadomość działała na moją niekorzyść ?
Mimo weekendu tym razem trzymam się "jako tako" bardziej dietetycznie jak nie, zobaczymy... jutro pobiegam, albo wybiorę się na dłuższy, intensywny walking po górkach...
więc na jutrzejszy deser robię dietetyczne lody z kaszy jaglanej... http://dbam-o-siebie.pl/4-przepisy-zdrowe-domowe-l... kasza już ugotowana, wiórki kokosowe zalane wrzątkiem.... mam nadzieję, że będzie to malinowa pycha....
Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale zawsze w dniu ważenia mam problem z wagą, zawsze jest wyższa kiedy ważę się rano, a już wieczorem mam spadek, w tym tyg między piątkiem a sobotą cały kilogram różnicy czyżby podświadomość działała na moją niekorzyść ?
Mimo weekendu tym razem trzymam się "jako tako" bardziej dietetycznie jak nie, zobaczymy... jutro pobiegam, albo wybiorę się na dłuższy, intensywny walking po górkach...
jakoś nie specjalnie łatwo mi na tym dietkowaniu, myślę, że przyczynia się do tego głównie pogoda, jest zimno, szaro buro w dalszym ciągu i brak słońca powoduje jakby jakiś depresyjny stan , a co się z tym wiąże??? cały dzień dietka na piątkę, a wieczorem łamię się i zawsze coś mi wpadnie jakaś czekolada czy tym podobne. Dzisiaj powiedziałam sobie STOP, jestem po przekąsce (jabłko z marchewką i orzechami) i żeby mnie nic nie kusiło w kuchni zmykam pobiegać choćby 20 min, a potem kolacja. Nie dam się, , choćby nie wiem co !!!
... tak niestety już mam, w tygodniu przykładnie przestrzegam dietki, w weekendy nie bardzo, nie tak, żebym grzeszyła bardzo, bardzo, ale nie odżywiam się wg planu. Łatwiej mi w ciągu tygodnia, bo wtedy gotuję tylko dla siebie, ale po to jest w końcu weekend, żeby odpocząć, odpoczywam od wszystkiego ale mimo tego, ze nie trzymam się planu, staram się jeść zdrowo i w miarę rozsądnie,( w miarę, bo zawsze coś tam wpadnie np jakaś muffinka własnego wypieku, czy lampka wina ) tym bardziej, że niestety sobota, niedziela przesiedziana w domu, bo pogoda znowu się zepsuła, jest zimno, mokro, szaro, buro...Pozostaje fitness od przyszłego tygodnia i może jakiś walking w międzyczasie (jak aura pozwoli)
Dzisiaj zakończyła się moja przygoda w 6-cio etapowej imprezie Nordic Walking :)
co za emocje ! cudowna atmosfera ! rewelacja, na pewno za rok to powtórzę, póki co bardziej mnie to zmotywowało do uprawiania tego sportu :) dołączam fotki :) i zmykam spać, bo jestem wykończona :)
Wreszcie wyszło słońce, żyć się chce ! To bardziej motywuje do działania, wskakujemy w zwiewne sukienki, szykujemy bikini... Zaciskamy pasa !!! Do wakacji damy radę !!!