NO I GŁODNA JESTEM:-(((
CZY KTOŚ ZNA JAKIEŚ DOBRE ZAPYCHACZE POZA WODĄ???
CHYBA PÓJDĘ SPAĆ, ŻEBY NIE MYŚLEĆ O LODÓWCE
DOBRANOC
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (7)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 9971 |
Komentarzy: | 201 |
Założony: | 25 kwietnia 2012 |
Ostatni wpis: | 24 października 2016 |
kobieta, 46 lat, Gliwice
165 cm, 88.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
NO I GŁODNA JESTEM:-(((
CZY KTOŚ ZNA JAKIEŚ DOBRE ZAPYCHACZE POZA WODĄ???
CHYBA PÓJDĘ SPAĆ, ŻEBY NIE MYŚLEĆ O LODÓWCE
DOBRANOC
Chorobowy początek roku i ptaszki...
Moja Mała się rozchorowała:-( Nic konkretnego - jest tylko przeziębiona, ale do przedszkola wiadomo nie pójdzie no i siedzimy sobie w domu. Ma za to bardzo absorbujące zajęcie - dostała ostatnio od dziadków karmnik. Zawiesiliśmy go wczoraj na balkonie, powiesiliśmy słoninkę, sypnęliśmy do środka słonecznikiem i dzisiaj ptaszki już kursują na jedzonko, a córka nie może się odkleić od szyby:-))) Jest zachwycona:-)
Zjedzone dzisiaj:-):
śnadanie (9:00): banan
II śniadanie (12:00): grahamka z białym serkiem, kiełkami fasoli mung, wędliną
obiad (15:00): mięso gotowane, mieszanka sałat ze słonecznikiem, pomarańcza
Zostało do zjedzenia:-)))
podwieczorek (17:00): jabłko, jogurt naturalny, kapkę powideł śliwkowych
kolacja (19:00): warzywa surowe - papryka surowa, kalarepa, marchewka
Ciekawe czy wytrwam po takiej kolacji z samymi warzywami. Na szczęście mam duży zapas wody, to się zapcham.
Ćwiczeń jeszcze dzisiaj nie było, ale mam zamiar - albo basen, albo spacer, ostatecznie ćwiczenia w domu....zobaczymy, o której mąż z pracy przyjedzie.
Jeszcze jedna rzecz, bo nie zdążyłam napisać wczoraj.
Mam 3 główne postanowienia na ten rok:
1. Osiągnąć wagę 65 kg przed wakacjami
2. Zacząć biegać i robić to regularnie.
3. Pójść na kurs 1-ej pomocy.
Musi się udać!!! Jestem na razie pełna zapału, oby tylko nie okazało się to "słomianym zapałem"
Kolejny udany dzień przypliżający do sukcesu:-)
RAPORT Z DZISIEJSZEGO DNIA
Ćwiczenia wieczorne w domu - 30 minut:
- 200 brzuszków
- rowerek
- 20 przeprostów
- unoszenie bioder na leżąco
- bieganie w miejscu przez 10 minut
- unoszenie nóg leżąc raz na 1-ym raz na 2-im boku
- kocie grzbiety
- jaskółki na klęcząco
- i inne
Dzisiejsze posiłki:
- śniadanie (9:00): 2 kromki żytnie z masłem, wędliną, serem pleśniowym, korniszonami
- II śniadanie (12:00): jabłko
- obiad (15:00): sałatka z duszonym indykiem, warzywami, prażonymi migdałami i żurawiną
- podwieczorek (17:00): 1/2jabłka, 2 mandarynki
- kolacja (19:00): 1/2 ogórka zielonego, kawałek mięsa z suszoną śliwką i pieczarkami
Nadal trzymam się ze słodyczami na poziomie "ZERO" - tak bardzo mnie to cieszy.
Nadal zbieram kasę na MP4
Waga pozostaje na poziomie 79.
Wszystko jest jeszcze przede mną, ale jestem dobrej myśli.
Najgorszy dla mnie czas, by przetrwać na dietce będzie PMS i już się boję, bo się pomału zbliża w moim kierunku i wiem, że będzie ciężko. Będę walczyć !
Niech taneczny, lekki krok......
NIECH TANECZNY, LEKKI KROK,
BĘDZIE Z WAMI CAŁY ROK,
NIECH PROWADZI WAS BEZ STRESU
OD SUKCESU DO SUKCESU:-)
Sobie też życzę, żeby ten 2013 rok doprowdził mnie do sukcesu.....nr 65:-)
Ze słodyczami sobie radzę jak na razie i mam cichą nadzieję, że tak zostanie.
Codziennie przed pójściem spać, z szerokim uśmiechem na buzi, rzucam sobie 2 zł do skarbonki:-) I już chyba wiem co sobie za to "wrzucane" kupię - MP4 z wbudowanym radiem, bo mam w planach bieganie (raczej truchtanie), a z muzyką raźniej - taki mam plan.
Jeszcze się wczoraj nad jedną rzeczą zastanawiałam - zawsze chciałam sobie kupić piękną czerwoną sukienkę (taką do kolan), ale to myślę, że byłoby za wcześnie dla mnie - może na finish coś takiego sobie zafunduję...jako nagrodę końcową (to będzie dopiero motywacja:-))) )...co Wy na to?
A dzisiaj zafundowałam sobie na:
-śniadanie (9:00): 2kromki żytnie z serkiem białym, chudą wędliną, 1/2 plast. sera żółtego
-obiad (12:00): mięso gotowane, jogurt naturalny z suszonymi śliwkami
-podwieczorek (14:00): gruszka
-II podwieczorek (16:00): 3 mandarynki
-kolacja (18:00): kiełbaski gotowane
Pozdrawiam gorąco
ps. Pomysł na zdrową przekąskę, którą znalazłam na necie:
Pokrojone w słupki marchewki, ogórki, selery, selery naciowe ułóżmy w niskich, szerokich szklankach jak paluszki możemy podawać z dipami.
Dip chrzanowy
Do blendera dodajmy 3 łyżki gęstego jogurtu, łyżkę tartego chrzanu i 1/3 łyżeczki soli. Miksujemy dokładnie i gotowe.
Dip miętowy
Do blendera przekładamy 3 łyżki gęstego jogurtu, garść posiekanej mięty i pietruszki, 1/3 łyżeczki soli, kilka kropel soku cytrynowego. Miksujemy i można podawać.
Dip sezamowy
2-3 łyżki oliwy lub oleju sezamowego łączymy w blenderze z 2 łyżkami pasty tahini, sokiem z ćwierć cytryny oraz połową puszki cieciorki. Rozdrabniamy w blenderze, solimy i pieprzymy do smaku. Pastę można posypać sezamem.
.........i smacznego:-)
Nie mogę uwieżyć- 1 kilogram na minus:-)))
No i jest !!! Na dobry początek - 1-kilogramowy spadek.
Jak się cieszę:-))) Oby tak dalej. Proszę trzymajcie za mnie kciuki:-)
A zjadłam dzisiaj:
- śniadanie (8:30): 2 kromki z pasztetem ze śliwką, korniszonki
- obiad (12:00): filet z kurczaka w sosie jogurtowo-ziołowym, ryż z warzywami, sałatka z pomidora ze szczypiorkiem i czerwoną cebulą
- podwieczorek (14:00): mandarynki
Mam jeszcze w planach:
- podwieczorek II (17:00): jabłko
- kolacja (19:00): owsianka z suszonymi owocami
A teraz wybieram się na godzinkę basenu i saunę:-)
Pozdrawiam:-)
Skarbonka się napełnia:-) Czyżby dzisiaj kolejne 2
zł na plus?:-)
Dzisiaj wrzuciłam w siebie:
- na śniadanie (9:00): pomarańczę, grahamkę z białym serkiem, ogórkiem i szczypiorkiem
- na obiad (12:00): kurczak (ok.100g), surówka (sałata, ogórek, papryka, cebulka, oliwki)
- podwieczorek (15:00): 1/2 jabłka, jogurt ze zbożami
- kolację (18:00): miseczka owsianki ugotowanej na mleku z jabłkiem i cynamonem.
I na tym mam zamiar dzisiaj zakończyć moją przygodę z jedzeniem:-) Mam nadzieję, że wytrzymam, bo chodzę spać ok. 23:00. Jak by co to głód zaleję wodą - mam do dyspozycji całe 5 litrów :-))) Wtedy napewno głodu czuć nie będę:-)
Dzisiaj kolejny dzień BEZ SŁODYCZY i skarbonka powoli zaczyna się napełniać.
Jak chodzi o aktywność fizyczną, to jeszcze jest przede mną, ale mam w planach godzinne ćwiczenia w domu,tylko niech się jeszcze trochę owsianka ułoży w żołądku. Tak myślę, że mam dzisiaj ochotę na ZUMBĘ, a że dzisiaj nie ma poniedziałku (bo wtedy chodzę na nią do fitness clubu), to puszczę sobie na youtube i poskaczę.
Melduję, że ZUMBA został zaliczona !!!:-) Cała godzinka z małym hakiem. Ale się spociłam i zasapałam - i bardzo dobrze mi z tym:-) Ide się kąpać.
Dzisiaj obudziłam się wcześniej niż zwykle i stwierdziłam, że w takim razie wykorzystam tą chwilę na poranne rozruszanie się - polecam z całego serca. To trwało tylko 15 minut, ale ile dodaje energii na cały dzień:-) A zrobiłam tylko kilka ćwiczeń, w tym 100 brzuszków, rowerek i takie tam, ale warto. Oczywiście to nie wszystko....mam jeszcze zamiar jechać dzisiaj z córką na basen - już się nie mogę doczekać:-)))
Dzisiaj na razie wchłonęłam:
- na śniadanie (8:30): małą grahamkę, kapkę białego sera, plasterki ogórka zielonego
- na II śniadanie (10:30): jabłko
- obiad (12:00): miskę sałatki (1/3 opakowania mieszanki sałat z marchewką, 1/3 ogórka zielonego, 1/2 papryki czerwonej, kiełki rzodkiewki, kilka kosteczek serka feta)
Córka ( za 2 m-ce skończy 3 latka) była zachwycona basenem...nie chciała iść do domu:-) Byłyśmy w takim z podgrzewaną wodą. Było bombowo:-) Ale miałyśmy radochę:-)))
Wzięłyśmy ze sobą dmuchane koło z dnem, z dziurami na nogi i w tym sobie od czasu do czasu pływała, krzycząc 'mama ja naprawdę pływam!!!":-))), jeszcze miałyśmy dmuchaną piłkę (grała sobie z 3-letnią kuzynką). Byłyśmy też w "dżakuzi" - tam to woda taka gorąca, że miałam wrażenie, że chcą ze mnie rosół ugotować. A byłoby z czego:-)))
Teraz moja mała córeczka śpi...padła w drodze powrotnej. Zdążyła mi tylko powiedzieć, że basenik za niedługo musimy powtórzyć:-)
Jeszcze tylko dopiszę co jeszcze wrzuciłam w siebie:
- II część obiadu (14:00): drobiowe klopsy gotowane, korniszony z chili
- kolacja (18:30): serek wiejski lekki, śledzik (1 szt.), plasterek serka pleśniowego, klops drobiowy (1 szt.).
I kolejny dzień bez słodyczy !!! :-)
Jestem z siebie dumna !
Dziękuję MademoiselleCatherina za podzielenie się świetnym pomysłem na motywację....
.......zaczynam odkładać po 2 zł za każdy dzień na odwyku:-) A jak sięgnę po cokolwiek słodkiego, to muszę wyciągnąć z tej puli też 2 zł - taka oto moja kara. A po jakimś czasie (jeszcze nie wiem jakim, bo to zależy na co będę chciała tą pulę przeznaczyć) będę mogła coś sobie za to kupić czego normalnie nie kupuję - taka nagroda-motywacja.
Mąż dzisiaj mi powiedział, że będzie mi kibicował i podtrzymywał na duchu......to dla mnie bardzo ważne.
W systematyczności ćwiczeń siła:-)
Dzisiaj "przeczytałam - usłyszałam" ciekawy referat nt. motywacji, a najbardziej zapadła mi w pamięć pewna teoria, tzw. "Teoria Pierwszego Kubka", która w 100% sprawdziła się na mojej skórze, bo dzięki niej o 22:00, kiedy już sobie leżałam przed komputerem i naprawdę mi się już nie chciało ruszać, zabrałam się za ćwiczenia. W początkowej fazie miały trwać tylko 5 minut, a w rezultacie przedłużyły się do 35 minut:-))) DLA MNIE TEORIA REWELACJA!!!:-)
A w ciągu tych 35 minut zrobiłam:
- 250 brzuszków
- rowerek na leżąco przez 10 minut
- przysiady (20 razy)
- skłony
- bieg dookoła stołu przez 10 minut:-)))
- unoszenie bioder leżąc na plecach (25 razy)
- kocie grzbiety
- jaskółki :-)))
- unoszenie nóg leżąc raz na jednym, raz na 2-gim boku (po 25 razy)
- na koniec ćwiczenia rozciągające, rozluźniające i oddechowe
Powyższa teoria jest bardzo dobrze zobrazowana przez chłopaka, który o niej opowiada - odnosi się on do braku ochoty na mycie garów. Masz pełny zlew garów...jesteś zmęczona i nie masz ochoty ich myć (skąd ja tak dobrze to znam), chcesz zostawić je do jutra, ale tak sobie myślisz - umyję tylko jeden kubek (to jest Twój cel). Czasami tak robiłam i powiem szczerze, że zawsze jak już zaczęłam, to brałam kolejny kubek i kolejny talerz i zazwyczaj
"pyknęłam" cały ten zlew garów...nawet nie wiem kiedy. Coś w tym musi być! :-)))
A teraz tą samą regułę mogłam przenieść na cokolwiek innego...np. jak dzisiaj na brak chęci na ćwiczenia. STRZAŁ W 10 :-)))
Aaaa...jeszcze się nie pochwaliłam..... otrząsnęłam się.... znowu nie jem słodyczy :-)
Pozdrawiam
Co myślicie o kilkudniowej głodówce??? Warto???
CO MYŚLICIE O KILKUDNIOWEJ GŁODÓWCE W CELU OCZYSZCZENIA ORGANIZMU? I POZBYCIA SIĘ "OCHOTY NA SŁODKIE"?
A poniżej część artykułu, który znalazłam w necie na ten temat....da to coś czy nie? :
"Czy głodówka pozwoli wyjść z nałogu objadania się słodyczami?
Głodówka jest bardzo skuteczna na sugar blues, czyli na uzależnienie organizmu od cukru. Aby zrozumieć ten problem przyjrzyjmy się dokładnie mechanizmowi przyswajania cukru przez organizm. Już w parę minut po zjedzeniu czegoś słodkiego, cukier przenika do krwi powodując nagły, skokowy wzrost poziomu cukru we krwi. Już kilka łyżeczek cukru przekracza możliwość organizmu na bezkolizyjne jego zagospodarowanie. Zaburza się więc gospodarka cukrowa organizmu. Trzustka zaczyna wydzielać insulinę, której zadaniem jest wiązanie wolnego cukru. Wydziela ją jeszcze wówczas, gdy cały cukier zostanie już związany. Powstaje hypoglikemia. W efekcie organy przestają być prawidłowo zaopatrywane w cukier, a człowiek czuje się ospały, zmęczony ... i sięga po następną porcję słodkości. Po takiej kilkuletniej lub dłuższej ?huśtawce? cukrowej zazwyczaj następuje uzależnienie, a w konsekwencji załamanie się sprawności ustroju i wydolności pracy trzustki. Jeśli codzienna dieta składa się głównie z nabiału, mleka, gotowanego lub smażonego wymieszanego pożywienia, nawet wegetariańskiego, to nie ma się czemu dziwić, że dopadł nas sugar blues. Organizm potrzebuje dużych ilości energii do trawienia tych pokarmów, zanim uzyska z nich energię. W czasie trawienia szuka źródła szybkiej energii. I znajduje w cukrze sprzymierzeńca. Tym można wytłumaczyć fakt, że najbardziej nerwowo rozglądamy się za czymś słodkim po spożyciu większego posiłku.
Łaknienie cukru można także tłumaczyć w kategoriach medycyny chińskiej. Słodycze są elementem wychładzającym organizm, więc jeśli wcześniej zjedliśmy potrawę z rozgrzewającymi, ostrymi przyprawami, nie mówiąc o mięsie, czy alkoholu, to wówczas także może pojawiać się ochota na słodkości. Głodówka przerywa sugar blues i pozwala przejść na zdrową dietę."
Nie wiem co o tym myśleć...hmm....tonący brzytwy się chwyta...może spróbować??? Zastanowię się, czy to ma sens. Może ktoś już próbował?
I Wigilia nie taka straszna - przetrwałam:-), za
to dzisiaj porażka:-(
I Wigilia nie taka straszna, bo jakoś przetrwałam:-) - bardzo ładnie jadłam (tak jak powinnam), za to I-szy Dzień Świąt porażka:-( .... nie wytrzymałam....skusiłam się na słodkie i to kilka razy:-(((. Jutro stanowczo muszę ztrzymać ten "rozpędzony świąteczny pociąg" do słodkiego, by powrócić na odpowiedni tor. A tak już fajnie szło. Kurde!!! Ale jestem na siebie zła.
Ale nie ma co się nad sobą użalać, tylko działać, bo nikt za mnie sadła nie zgubi. Trzeba być twardym!!! Muszę !!!!!!!!!!!!!!! I to zrobię !!!!!!!!!!!