Witam w wielkim stylu!
Po pierwsze - wróciłam po 2 miesiącach przerwy w ćwiczeniach! Musiałam dać odpocząć organizmowi. Odcinek lędźwiowy nie podołał. Teraz uważam jak tylko mogę, żeby wykonywać wszystko tak jak trzeba.
Po drugie - waga 67,9kg w porze wieczornej (nie ważyłam się rano, więc nie wiem). Sukces! Nawet wizualizacja ciała na vitalii się zmieniła na szczuplejszą, ale wiem, że do takiej jeszcze trochę pracy, bo wiadomo, że przy spadku z 84kg na 67kg będzie trzeba o jędrność zawalczyć.
Niby 67kg, ale święta niebawem! God why? Święta wspaniała rzecz, ale znów będzie trzeba się hamować. No co poradzimy . Ostatnio jestem bardzo aktywna pod względem wychodzenia z domu. Jednego dnia postanowiłam sobie zrobić spacer. Wyszłam z domu i poszłam przed siebie (trasę już znałam, bo nią szłam wcześniej ). Przeszłam coś około 9km i nie mogłam na nogi. Buty mnie otarły z każdej możliwej strony. Jak szłam to jakoś tego nie czułam, ale jak usiadłam w domu... Nie pytajcie.
Właśnie przez otarte nogi postanowiłam zakupić porządne buty do biegania, chodzenia itp. w sportowym sklepie, a nie pierwsze lepsze 'adidasy' z bazaru, bo jak widać - moje się nie sprawdziły. Poza tym marzą mi się wysokie obcasy na słupku. Zobaczymy czy wypłata pozwoli. Ale wracając do mojego 'wychodzenia z domu'. Nie chodzi tylko o wysiłek fizyczny, ale też o moje bycie osobą towarzyską. Nie ma o się zamykać w domu! Mam 23 lata, a siedzę i jedynie śmieję się z tego, że nie mam chociażby faceta. Cholera jasna, a gdzie ja mam go spotkać skoro rzadko kiedy gdzieś wychodzę?! Mieszkam w dużym mieście, a nawet na rynku nie byłam tak o! żeby się przejść. W związku z tym ostatnio wychodzę często! Biorę znajomych, albo oni piszą mi, że wychodzą i idę z nimi! Bardzo mi się to podoba! Jestem pozytywnie nastawiona do życia! Wesoła! Endorfiny po wczorajszych i dzisiejszych ćwiczeniach wzięły górę (mimo zakwasów! pokonałam je!)!
W pracy raz dobrze raz gorzej. Wczoraj i dzisiaj rewelacja. Wczoraj do takiego stopnia, że zostałam dłużej z własnej nieprzymuszonej woli . Mały był tak wesoły, radosny, pocieszny i ze wszystkiego się śmiał, że aż miło było patrzeć i się z nim bawić. Dzisiaj już pazurki pokazywał, ale było równie sympatycznie.
Przy prawie 20kg spadku niestety coś nie gra w organizmie. Brakuje jakiś witamin, włosy zaczęły wypadać jak oszalałe. Dobrze, jednak że mam koleżankę w aptece, która dobrze wie co na takie rzeczy jest dobre. Biorę jakieś witaminki, dodatkowo pożerając owoce i warzywa, żeby witaminek było jak najwięcej.
Poza tym, dawno mnie tutaj nie było, a więc dawno nie prezentowałam co sobie kupiłam. Wiecie co? Kupiłam spodnie! W rozmiarze 38! Są dopasowane, ale wiem że się rozejdą jak każde, które miałam z tego sklepu. Do tego bluzkę koronkową z baskinką (tak wiem, mam ich miliony), ale tym razem z koronkowym rękawem i do tego buty na dość wysokim obcasie, ale są baaaardzo wygodne przez dość wysoką platformę. Piątek mam wolny, dlatego w czwartek wieczorem ruszam do domku do rodziców i w piątek wyciągam mamę na zakupy! Ona za tym tęskni, a ja? Słów braknie. Bardzo lubimy z mamą buszować między ciuchami.
Tyle na dzisiaj. Czas na kilka zdjęć. Moich, czy nie moich - ale zdjęć .
1. Wczorajsze. Pozdrowienia z podłogi po pierwszym treningu po 2 miesięcznej przerwy (hantelki i obciążniki na ręce i nogi dostałam od przyjaciół w prezencie urodzinowym ) i zdjęcie sprzed imprezki z koleżanką.
2. Taka sytuacja - wielka motywacja. P.S. Podoba mi się ten strój w kwiatki, a właśnie jestem w trakcie poszukiwań czegoś na lato.
Tym akcentem was opuszczę. Ależ się rozpisałam dzisiaj. Buziaki kochane! Trzymajcie się! Motywujcie wzajemnie i nie poddawajcie się, bo nie warto!