do walentynek jeszcze trochę czasu, ale mój walenty zjawił się nieco wcześniej :)
nie przyszedł z pustymi rękami, ale też nie przyniósł czekoladek, jak to zwykle bywało. zostawił mi za to... obciążniki na nadgarstki! musiał skubany gdzieś podsłuchać, że rozglądałam się za małymi hantelkami i znalazł coś lepszego :)
pierwszy trening mam już z nimi zaliczony, i powiem wam, że spociłam się jak nie wiem. to niby po 1kg na każdą rękę, ale po pierwszych kilku ruchach dało się wyczuć różnicę.
jem właśnie śniadanie i siedzę w pracy. zważyłam się, waga pokazała kolejne pół kilo mniej!
jestem mega podekscytowana i każdy, nawet najmniejszy ubytek motywuje, szczególnie, że wkładam w to naprawdę dużo serca.
kiedy pracuję, robię tylko skalpel, kiedy mam wolne rano biegam ok. 40 minut, a wieczorem ćwiczę. nie mam oderwań od diety. jem zdrowo, regularnie. chociaż myślę już o kolejnym chetamealu, który wypada za 3 dni, ale zrobię go za 2, bo wtedy akurat mam dzień wolny od pracy.
ogólnie rzecz biorąc WALCZĘ i tym razem skutki będą SPEKTAKULARNE. do wiosny zostały 3 miesiące, do pierwszego wyjścia na basen w tym roku jeszcze więcej. i obiecuję wam, że w tym roku z dumą zrzucę z siebie ubranie :)