Pamiętnik odchudzania użytkownika:
morella

kobieta, 35 lat,

175 cm, 91.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: z szacunkiem dla siebie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2013 , Komentarze (11)

Tak mi się marzy, żeby mi się zachciało biegać!
Czytam poradniki dla początkujących, przeglądam motywacje i pamiętniki biegaczy i chce mi się spróbować!
Nie wiem tylko, czy nie jestem jeszcze za ciężka i czy nie za bardzo obciążę swoje stawy?

Egzamin zdałam.
Na 4,5.

Mam zamówionego Kindla Touch.
O, takiego:

Przyjaciel chłopaka mojej siostry przywiezie ze Stanów, cena naprawdę atrakcyjna, a ja marzę o takim od lat!:) 
Będę musiała sobie zamówić jeszcze pokrowiec, w jakimś szałowym kolorze:P
Będę z nim chodzić wszędzie!
(A kiedyś może dorobię się takich nóg, jak pani na zdjęciu:P! Od czegoś trzeba zacząć...)

Rozliczyłam PITa Rodziców i powiedzieli, że ulgę, która im na mnie przysługuje, dostanę w tym roku ja. Pokryję sobie z tego koszt egzaminu wstępnego, dojazd, nocleg itd.
I zapłacę za to cacko, oczywiście:)

Wysłałam kolejny rozdział pracy mgr.
Czekam na opinię.
I do napisania zostały jeszcze dwa.
I jeden egzamin.
I OBRONA:)

Idę pojeździć na rowerku.

Ostatnio się zorientowałam, że niemal cały kwiecień upłynął mi na odchudzaniu! Cud! Pobiłam swój życiowy rekord i nie zamierzam przestać:)

25 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Jak wszystko zorganizuję, zaplanuję i spiszę, to uniknę paniki i poczucia marnowania czasu.
Czyżby?

Ok. W każdym razie, spróbuję.
Mam do zrobienia bardzo wiele rzeczy. To w ogóle najintensywniejszy rok w moim życiu.
Tak, więc:

^ egzamin z ochrony konkurencji
^ egzamin z prawa ochrony środowiska
^ dokończenie pracy magisterskiej
^ obrona pracy magisterskiej
^ nauka do aplikacji
^ egzamin wstępny cz. testowa
^ egzamin wstępny (oby!) cz. kazusowa


Wynika z tego, że mam do zrobienia siedem dużych rzeczy. Wszystko to się skończy wraz z październikiem. 
A zatem, 1 października muszę być gotowa.
Mam więc nieco ponad 5 miesięcy na wykorzystanie swojego czasu w stu procentach. 
Każdego dnia.
Niech to będzie początek, po obronie pracy zwiększę w miarę możliwości czas na naukę.

Postanawiam, co następuje:

& codziennie wstaję o 7 (sobota i niedziela o 9)
& uczę się/ piszę pracę od 9:00- 14:00 i od 15:00- 19:00 w dniach od pon.-pt. (weekendy min. 2h nauki)
& ćwiczę godzinę dziennie (z wyjątkiem niedziel), między 7:30 a 9:00
& tv mogę oglądać jedynie w trakcie ćwiczeń 

Chcę, żeby tak wyglądały moje dni.
Po prostu muszę to zrobić.
Muszę dać z siebie maksymalnie dużo i kiedy wyjdę w październiku z II etapu egzaminu wstępnego i "spojrzę prosto w słońce":P, chcę pomyśleć: ok, zrobiłam, co mogłam.

Wiadomo, że będą takie przypadki, kiedy nie zrealizuję tych zamierzeń w ogóle.
Pojadę na wakacje, będę w szpitalu z Mamą (w maju ma operację) itd.
Ale to jest ideał, do którego będę dążyć.

A przy tym wszystkim będę wieczory poświęcać mojemu T. i najbliższym, weekendy aktywnie spędzać w ich gronie, a przy tym wszystkim powoli i zdrowo chudnąć.

Spróbuj.

23 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Czuję, że potrzeba mi oczyszczenia, przestrzeni, świeżości.
Wewnątrz i wokół mnie.

Pomijam dietę, która robi porządki w moim organizmie.
Ale od kilku dni nic tylko:
- liczę
- sprzątam
- wyrzucam
- myję
- piorę

I latam z tymi workami do śmietnika jak oszalała. 
I PITy rozliczyłam całej rodzinie i do dentysty się umówiłam.
Nawet kosmetyki poprzeglądałam i wyrzuciłam te przeterminowane (naprawdę miałam takich kilka, m.in. lakiery do paznokci sprzed trzech lat!).

W ogóle zamówiłam nowe żelazko (stare się spaliło) i jedziemy je dzisiaj odebrać i po deskę do prasowania skoczymy do ikei, albo gdzieś i będę działać!
Wywalę wszystko, czego nie używam, co leży od lat i zbiera kurz.
Dosyć z obiecywaniem sobie, że na pewno zużyję, założę, wykorzystam.

Skoro nie zrobiłam tego przez długie lata, nie zrobię i teraz.

Poza tym, zamówiłam sobie książkę w bibliotece o minimalizmie
Dopiero po jej lekturze się zacznie:)

Na półkach zostaną tylko książki.
W szafie tylko proste, klasyczne ciuchy. Marzę o tym, żeby mieć mało, ale dobrej jakości.
A w głowie dobre myśli. I miejsce na więcej.

Chcę się uwolnić od kupowania, promocji, wyprzedaży i bezsensownych przedmiotów.

Mniej znaczy więcej.

20 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Zjadło mi długaśny wpis.

Mój nastrój jest nieco lepszy niż wczoraj.
Nie będę go sobie poprawiać na siłę.
Takie chwile też są mi potrzebne, tak jak pisałyście, poczekam, może minie szybciej.
Albo przyniesie ze sobą jakąś myśl odkrywczą.

Dieta idzie dobrze.
Pilnuję posiłków, ćwiczę.
Chcę jeszcze zacząć chodzić na basen, kiedyś bardzo mi to pomogło.
A uwielbiam pływać.

Moja przyjaciółka z dzieciństwa za nieco ponad dwa tygodnie ma rodzić. 
Synka.
To taka dziewczyna z jednej ławki, z podwórka, do tańca i do różańca.
Byłyśmy nierozłączne do końca gimnazjum, później się poważnie pokłóciłyśmy i odnowiłyśmy kontakt jak byłam na pierwszym roku studiów. 
Ona mieszka nadal w naszym miasteczku rodzinnym, ja się wyprowadziłam i już tam nie wrócę.

Pamiętam, że jeszcze w szkole śmiała się ze mnie, że jestem taka zakochana w moim T. (jesteśmy razem ponad 11 lat, od dwóch narzeczeństwem), że chcę z Nim ślubu i dzieci.
Twierdziła, że życie jest krótkie, że trzeba szaleć.
Była już wtedy ze swoim obecnym mężem. 
Ale dawała sobie więcej "luzu".
Ja zdania nie zmieniłam.
On jest facetem mojego życia.
I tylko On może być ojcem mojego dziecka, jeżeli kiedyś będziemy gotowi.

A życie pokazało, że to K. została pierwsza żoną (w lipcu ubiegłego roku).
A za chwilę zostanie Mamą. 

Ech.
Nie wiem, dlaczego Wam to piszę.

dopadła mnie melancholia



Mam nadzieję, że Wasze diety idą jak po sznurku!

19 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Niedawno wróciłam z długiego spaceru, który miał przynieść ulgę moim myślom.
Nie pomogło.

Odnotowałam na wadze -1kg od zeszłego tygodnia, czyli jest dobrze.
Ale to też nie poprawia mi nastroju.

Złapało mnie coś nostalgicznego, co powoduje rozedrganie, zniechęcenie i smutek. 
I nie chce puścić.

Słucham Chopina i boli mnie dusza.


16 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Nie ma to tamto.
Nieubłaganie dopada mnie kryzys. 
Od wczoraj moje myśli krążą wokół pizzy (nieopodal mojego mieszkania jest włoska restauracja należąca do rodowitego Włocha, który robi taaaakie pyszności...) i czekolady!

Ciągle jestem głodna!

Dzisiaj miałam wyniki z ostatniego kolokwium na studiach, dostałam 4:)
Zostały więc dwa egzaminy.
I obrona.

Żeby nie polec i nie ulec pokusom, postanowiłam sobie pomarzyć i stworzyć listę rzeczy, którymi będę się nagradzać za kolejne kilogramy w dół.
A jak nie będę mieć kasy, to będę sobie patrzeć na te rzeczy i tyle:P

Tramposzczały chcę od dawna, noszę różne namiętnie i zawsze się po wakacjach rozklejają, może takie firmowe byłyby trwalsze?


Zbliża się lato.
O ileż cudowniej byłoby przez nie przejść stopą obutą w takie cudeńka:


Mając na ramieniu taką oto torbę (która będzie miała celowo mniejszy rozmiar niż moje dotychczasowe, w których na uczelnię noszę dosłownie wszystko!):



A w torbie byłoby takie maleństwo:



Ech.
Konsumpcjonizm mnie czasami pochłania.
Ale dopóki się go uprawia organoleptycznie, bez sięgania po portfel, to chyba nie jest taki najgroźniejszy.

Uff.
Pomogło.
Zamiast czekolady, będę od dzisiaj wyszukiwać takie cuda.



15 kwietnia 2013 , Komentarze (9)

Istne szaleństwo odchudzaniowo- ćwiczeniowe mnie dopadło.
I nie zamierzam się bronić.

Weekend upłynął po prostu wzorowo.
Zdrowe i pyszne jedzenie, niespiesznie przygotowywane przeze mnie i T.
Duuuużo ruchu- i we dwoje;)- i indywidualnie (jak T. wyskoczył pojeździć na motorze z kolegą- ja wskoczyłam na rowerek i 20 km przejechałam)- w niedzielę byliśmy na przejażdżce rowerowej, chyba z 30 km przejechaliśmy...

Było nawet piwko ze znajomymi w czeskiej knajpce w sobotę, a ja wypiłam tylko szklankę soku pomarańczowego i wodę z gazem:) 
Ha!

Nie poznaję sama siebie, ale idzie mi po prostu dobrze.
Wczoraj dostałam miesiączkę (troszkę za wcześnie, ale co tam) i jestem trochę opuchnięta, ale pojeżdżę dzisiaj na moim stacjonarnym potworze, a co mi tam!

odważę się w czwartek rano

Póki co, zmykam do pisania pracy mgr., bo idzie straaaasznie wolno!
Moi znajomi z roku w znakomitej większości wszystko już napisali.
A teraz tylko mnie bombardują wieściami z postępów, jakie czynią w nauce do aplikacji.

Jak tu nie osiwieć?

Wklejam jeszcze piosenkę, która jest moim mottem na ten rok;)







11 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Zwazylam sie wczoraj i schudlam troche, wiec choc powolutku, to jednak do celu! A dzisiaj bylam na dlugim spacerze i w drogerii... Przy okazji, oczywiscie. Kupilam sobie mietowy lakier do paznokci i swietnie sie prezentuja! 
Przywoluja te wiosne wyteskniona i slonce:) 
Dzisiaj 9 dzien diety! Trzymam sie dzielnie. 

Musze jeszcze tylko szybciej pisac prace mgr i efektywniej sie uczyc. 
Zapowiada sie cudny weekend z moim T. 

Mam nadzieje, ze idzie Wam swietnie!:)

8 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Aż strach pomyśleć, że dzisiaj mija szósty dzień, a mnie idzie wprost idealnie!
Ani jednego grzeszku, najmniejszego nawet! Za to ruch i zdrowe jedzenie!

Przez ostatnie pięć dni przejechałam 75km na rowerku, wiem, że wiele z Wam przejeżdża dużo więcej- u mnie to istny cud:)
Mam sporo energii, to pewnie dzięki ćwiczeniom i temu słońcu za oknem. Od rana posprzątałam już w pokoju, w przedpokoju, poodkurzałam wszystko i wszędzie, wstawiłam i rozwiesiłam pranie, byłam po zakupy do obiadu...
Zamierzam się zważyć i zmierzyć po pełnych siedmiu dniach, czyli w środę.

Niech to trwa! :))

Muszę pędzić do biblioteki po książki.

Miłego dnia!

4 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Na razie opis z tytuły dotyczy tylko K. Bosackiej, której książkę dzisiaj odebrałam i będę się w nią zagłębiać za kilka chwil, ale kto wie, tym razem może dotyczyć i mnie!

Dobrze minął dzień drugi.
2/100
dzisiejszy ruch: rowerek 20,5 km

Dzisiaj pierwszy raz poważnie pomyślałam o doktoracie, zagajona o to przez mojego promotora na seminarium.
Bum!


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.